Athirathram - zabawa w policjantów i złodziei
Obsada: Mohanlal, Mammootty, Seema, Shankar,
Muzyka: Jayanant Vincent
Zdjęcia: M.S. Vishanathan
Gatunek: dramat , thriller
Język: malajalam
Premiera: 1984
Oceny: IMDb 7.8 , Tamanna 7/10
Wioska rybacka na Wybrzeżu Malabarskim w okolicach Koczina.Ludzie ze slumsów żyją z połowu ryb, wykorzystywani jednak też do przemytu zakazanych w Indiach zagranicznych towarów. Przez gang Shankara. Wspomaga go bratanek, Taradas (Mammootty). Do walki z nimi wyznaczono oficera policji Prasada (Mohanlal). Wkrótce zostaje tu przysłany do pomocy też służący w policji jego brat Rajesh. Podczas spotkania Taradasa z żoną Rajesha, Thulsi (Seema) okazuje się, że łączyła ich kiedyś miłość.
W mężu Thulsi Taradas rozpoznaje swego przyjaciela z młodości. On sam jednak jest już kimś zupełnie innym. Odrzucony przez ojca Thulsi jako syn człowieka uwikłanego w mafię, swoim losem czyni to, co stanęło mu na drodze do szczęścia. Zostaje gangsterem. Wkrótce dochodzi do starcia między Taradasem a Rajeshem. Policjant ginie, a jego żona przysięga zemstę niegdyś kochanemu mężczyźnie...
Niepokojące obrazami wiru wodnego ilustrującymi wątpliwości i zmagania wewnętrzne bohaterów. Nie mogłam się go napatrzyć. Spędziłam nad nim zaledwie tydzień, ale patrząc na nie w tej historii, zapragnęłam powędrować wzdłuż brzegów Kerali z miesiąc, dziką linią brzegową, z rzadka jeszcze oswojoną przez turystów. Przede wszystkim należącą do świata rybaków. Oni sami, ludzie ze slumsów nadmorskich są kolejnym bohaterem filmu. To od nich zaczyna się historia. Porannym piciem czaju, wołaniem o niego, gotowaniem go, przynoszeniem komuś. Zaczyna się dzień, bohaterowie piją czaj, a my wśród nich: hindusów, muzułmanów i chrześcijan rozpoznajemy łączące ich relacje. Krzyk, bicie, zakochane spojrzenia, czyjąś zawiść, zazdrość, nadzieję.
Mamy tu też i inne indyjskie motywy: wątek braci, miłość niespełniona z powodu różnicy statusu i stąd niezgody rodzica. Wspomnieniom jej towarzyszy rzadko już teraz widziany taniec zakochanej dziewczyny - klasyczny w ruchach, z ghurungi, dzwoniącymi bransoletkami na nogach Thulsi. Też tożsamość bohatera należy do tych romantycznych - zraniony mści się na sobie. Uznany za złego, staje się zły. Dobry Das polubiwszy swoją winę, staje się złym Taradasem. Z przyjemnością patrzyłam na grającego go Mammootty.
Film staroświecki w formie naprawdę mnie wciągnął. Relacjami bohaterów mimo ich pewnej naiwności. Powtarzającym się w indyjskich filmach nawoływaniem do jedności religijnej: "Wiele rzek płynie do jednego oceanu. Wołanie na modlitwę z meczetu współgra z OM słyszanym ze świątyni". Dokładnie tak to słyszałam płynąc rozlewiskami Kerali. To dzwony, to głos muezina, to śpiew wołający Baghwan. Z ciekawością jednak patrzyłam też na obrazy hinduskiego pogrzebu i muzułmańskiego ślubu. Kobiety w mundu z kolorowymi ciemniejszymi obramowaniami wokół kolorów tkanin. Mężczyźni od stóp do głów w bieli. W obrazach ze slumsów wiele smutnego realizmu. Piosenki, w których serce "trzepocze się jak ryba w sieci". Niezadowolenie z siebie wyrażane strzałem do swojego odbicia w lustrze. Opadające odłamki szkła, a w tych co pozostają wiele odbić twarzy bohatera. Jego mroczna sylwetka na tle targanego wiatrem wieczornego morza. "Jeśli tracimy spokój ducha, nie możemy usiedzieć w wygodzie domu, nieprawdaż?" Kwietne girlandy nad łożem poślubionych. Solidarność tłumu broniącego swego opiekuna, choćby był nim człowiek łamiący prawo. I teksty propagandowe o rządzie, który powinien zatroszczyć się o najbiedniejszych nie pozostawiając ich bezbronnymi wobec nadużyć przestępców. Niezły klimat.
Rolę kobiecej Thulsi - Durgi gra Seema,
żona reżysera I.V. Sasi, tworzącego od 1975 roku klasyka kina Kerala
Alakalile Paral Meen Pole
Kanikal Niranjorungi