Rosyjska baletnica - Danielle Steel
W 1917 roku dotychczasowa Rosja się rozpadła.
Doszło do podziału wewnątrz narodu. Na czerwonych i białych. Jedni zabijali drugich.
Braterska rzeź, w której biali przegrali. Z portów Władywostoku i Krymu odpływały statki z uciekinierami.
Tych, którzy nie zdążyli lub nie chcieli opuścić Rosji nierzadko zabijano. Tak jak rozstrzelano cara Mikołaja II z żoną, czwórką córek i czternastoletnim synem Aleksiejem.
Do tego momentu zmierza ta historia rosyjskiej baletnicy zakochanej w żonatym lekarzu carewicza. Odkrywana dziesiątki lat później w listach pozostawionych przez zmarłą staruszkę w Ameryce.
Książek Danielle Steel
nie czytałam dotychczas. Kojarzą mi się z miłosnymi czytadłami. Tym razem jednak buszując po cudzej biblioteczce zatrzymałam się na tej książce, by móc pobyć trochę w Carskim Siole,
w Petersburgu, w Maryjskim Balecie i na dworze cara. W przeciwieństwie do bohaterów świadoma zbliżającego się końca ich świata.
Przerzucając strony, kartkując powieść wyszłam z obrazu baletek, medalionu i listów zmarłej staruszki. Znalazłam je też na końcu opowieści o miłości kogoś o według mnie bardzo nierosyjskim imieniu Danina. To chyba schemat wielu książkowych romansów: po śmierci babci wnuczka odkrywa tajemnicę jej miłości z czasów młodości.
Ale jako że w rodzinie mam kogoś, kto w wieku siedemnastu lat wybiegł pożegnawszy matkę i siostrę z armią Judenicza
na zawsze opuszczając Carskie Sioło, pozwoliłam tej historii zabrać trochę mojego czasu.