Kiedy byłem dziełem sztuki - Eric Emmanuel Schmitt
Francuskiego pisarza, Erica Emmanuela Schmitta
poznałam już w kilku książkach.
Poczynając od "Dziecka Noego" i "Pana Ibrahima i kwiatów Koranu", przez "Zapasy z życiem" i "Kiki van Beethoven" do "Moich Ewangelii".
Przy omawianej właśnie książce zawahałam się. Nie lubię wątków science fiction, a w tej opowieści zrozpaczony nienawiścią do siebie bohater pozwala, aby ktoś obcy zatrzymał go w pół kroku przed skokiem w przepaść.
Nie ceniąc swojego życia zgadza się podpisać cyrograf: rezygnuje ze swojej tożsamości, ze swojego ciała, pozwala zawładnąć sobą ekscentrycznemu, żądnemu sławy artyście, "Dobroczyńcy", który eksperymentując medycznie z jego ciałem, stwarza z niego monstrualne dzieło sztuki. Proponując mu:
- Wyłącz się że świadomości, stań się przedmiotem.
- Nasze społeczeństwo jest tak zorganizowane, że lepiej być rzeczą niż świadomością.
- Każdy z nas ma trzy formy życia. Życie materialne: jesteśmy ciałem. Życie umysłowe: jesteśmy świadomością. I życie dyskursywne: jesteśmy tym, co o nas mówią.
Tworzony przez niego w wyniku operacji plastycznych bohater ma "uczucie, że jest wywoływaną właśnie odbitką fotograficzną, na której z każdym dniem ukazuje się trochę więcej". Zaczyna gustować w podziwie, który budzi jako żywe dzieło sztuki, jako wyzwanie rzucone stwórcy, które określa się tu jako "tego, którego Bóg nie umiał zrobić", jako kogoś " poza dobrem i złem".
Oprócz tej dwójki bohaterów w książce pojawia się młoda kobieta, której miłość pomoże uprzedmiotowanemu bohaterowi odzyskać poczucie godności i jej ojciec, malarz, który utrwala na płótnie niewidzialne, ktoś, kogo uśmiech przywraca młodość.
Schmitt krytycznie przedstawia współczesną sztukę omawiając takie żywe dzieła sztuki
jak:
- mężczyznę łańcuchem przywiązanego do budy z podpisem: "Byłem wolny. Jestem więźniem waszej ciekawości"
- ciężarną kobietę co 37 sekund wrzeszczącą: "W jakim świecie ono będzie żyło?"
- nagiego mężczyznę pomalowanego tak, jakby go odarto ze skóry
- Jezusa Juniora, który "na wszystkich biennale sztuki zwykł się ukrzyżowywać"
- epatowanie zapachami w sali zatytułowanej "My Body between God and Shit"
I prezentuje dumę artysty, który o sobie mówi jako o kimś, kto zwycięża nawet Naturę:
- Mając lat 22 pokolorowałem Dunaj. Mając lat 25, opakowałem Statuę Wolności w lep na muchy.
E.E Schmitt pokazuje tu tę sferę sztuki, która za cel sobie zaskoczenie,
zaszokowanie kogoś,
przekroczenie kolejnego tabu. W tej książce stworzenie mierzy się ze Stwórcą, stąd swoje monstrum wynik operacji plastycznych - twórca nazywa Adamem Bis.
Przygnębiające. Przeczytałam z zainteresowaniem. I rozdrażnieniem. Odpychana od tego tekstu jakimś egotyzmem, tematem manipulacji, wyzwaniem stworzenia rzuconym Stwórcy.
Cytaty:
- Trzeba hałasu, aby usłyszeć ciszę.
- Poczucie własnej mierności spadło na mnie niczym objawienie.
- Siła piękna polega na wmówieniu tym, którzy się z nim stykają, że oni sami stają się piękni.
- Uroda, piękno są przekleństwem, które wywołuje tylko rozleniwienie i gnuśność. Brzydota jest błogosławieństwem, dzięki któremu możesz się stać kimś wyjątkowym, może przemienić życie we wspaniałą egzystencję.
- Dziewczyny miały dopiero 20 lat, przywary odbijały się na ich twarzach tylko przejściowo; za kilka lat utrwalą się jako stałe rysy podkreślone zmarszczkami; za kilka lat odmalują ostateczną prawdę na tych obliczach, które na razie chroni młodość.