Sloneczniki

Indie. Mały fragment dużego obrazu (Joanna Szumska)

Autor: Joanna Szumska (zdjęcia i tekst)
Wydanie: 2007

W tej książce tekst jest tylko dodatkiem. Oczywistością. O różnorodności o kontrastach Indii. O tym, co jest jej znakiem i symbolem, ale zdjęcia! Wiele z nich to rzeczywiście mały fragment dużego obrazu. Same w sobie są światem wartym zatrzymania się. Niestety, aby je zobaczyć musicie sięgnąć po książkę. Tylko zdjęcie kobiet z okolic Kadźuraho na okładce książki jest autorstwa Joanny Szumskiej.

 

 


Kolory, intensywność, korzenny zapach już w samolocie, tłum oczekujących na lotnisku, nawoływania tragarzy. Zgiełk Delhi. Trud codziennego włączania się w nieprzebrany tłum ulicy, na Main Bazar, we mgle spalin, potok aut, hałas i chaos. Ciągła niespodzianka.

 


Indie poznawane w podróży pociągami.
 Wciąż spóźnionymi. Udręczenie ich brudem. W bardzo wielu miejscach. Zalegające hałdy śmieci.

  

 Niebezpieczeństwo chodzienia w ciemności ulicy bez latarki.
Co zostaje jako wspomnieniem po podrózy do Indii? Tęsknota za nimi, kolory zwiewnych sari,

 


 godność wyprostowanych sylwetek kobiet, zapach kardamonu i kuminu. Rodziny z dziećmi koczujące na chodnikach,

 

 śpiące na ulicach,

  

 na dworcach.

 


Jazgot klaksonów. Piesi i ryksze przedzierające się wśród aut. Cień wspaniałej i bolesnej historii wśród ruin przeszłości. Ubóstwo ulic i bogactwo pałaców. "Kawałki układanki. Wciąż brakuje bardzo wielu elementów do ułożenia całości"

Zaledwie kilka dni podróży i niemoc wobec zdjęć, które bez zapachu, temperatury, dźwięku są marnym cieniem rzeczywistości.
W pamięć najbardziej wdzierają się ludzie. Ich tłum, wyrazistość ich twarzy.



Tradycja i nowoczesność.

 
Ich uśmiech.
 


Trud pracujących dzieci.

 

 
Trud dorosłych. Na targach, przy kuchni, wszędzie mrówcze zabieganie.



Ich ci, którzy wiedza, że mają prawo żebrać.
 

 


Więzi łączące ludzi.

 


To, co dla nas jest życiem w chaosie, przerażającym, fascynującym, dla Indusów jawi się jako zwyczajność. Ktoś kogoś goli na ulicy, ktoś obok wyplata łóżko (charpai), uczennice wracają ze szkoły.

 
Kobiety, których piękno urzeka, dzieci rozbrajające uśmiechem. Ludzie skrzywdzeni.
 


Wędrówki przez Delhi. meczet Jama Masjid

 


I odwiedzający go ludzie.

 

 

Ludzie jako najciekawsza część układanki tworzonej przez Szumską. Tajemniczość kobiet.

  


Ich barwność w każdym wieku.

 


Ich wdzięk w sari i z bransoletami na rękach, nawet w pracy na budowie. Przy codziennych czynnościach.

  

 

Świątynie, palce, meczety. Zachwyt nad architektura Indii. Delhijska świątynia Lakshmi Narayan.

 


Tajemnice koronkowej fasady pałacu Hawa Mahal w Dźajpurze.



Fort Amber z czasu świetności rodu Kacbahów. Czy hinduska księżniczka wydana za mąż dla przypiecżętowania umów z muzułmanami była tam tak szczęśliwa, jak pokazuje to "Jodhaa Akbar"?

 

Jantar Mantar, obserwatorium astronomiczne w Dźajpurze.

 

 


Do nieba biegnące schody ogromnego zegara słonecznego.

Sławy grobowiec ukochanej zony Tadź Mahal w Agrze. czy naprawdę zmienia barwy obrazując zmienne nastroje kobiety?

 


Fort w Agrze, który pamięta szczęśliwego jeszcze Dźehana z żoną, a potem jego rozpacz po uwięzieniu przez syna. Czy rzeczywiście jego codziennością stał się widok z fortu na grób ukochanej żony.

 


Kadźuraho. Jakie zdumienie musiał wywołać w myśliwych brytyjskich nagły widok w puszczy nieznanych nikomu świątyń rzeźbami obrazujących w hinduizmie najwyższe doświadczenie duchowe człowieka - zespolenie mężczyzny i kobiety (tu Parvati i Sziwy)

 


PO Delhi, Dźajpurze i Agrze podróż do Benaresu. Indie pogłębione, zwielokrotnione. Więcej ludzi, brudu, zapachów, kolorów. Pustka jednego brzegu Gangesu i zgiełk drugiego. Owianego dymem stosów pogrzebowych. Z nieobecnym wzrokiem rozmodlonych zmywających w rzece grzechy.

 


Wszędzie kadzidła, girlandy kwiatów i jaskrawo pomalowane posagi bogów. Indie się modlą.

 


 Hinduizm, dżinizm, buddyzm, islam - wszystkie te religie spotykamy w wielu miejscach Indii. Wspólnym dla nich jest pokłon składany duchowej Wszechobecności. Tych zwyczajnych i tych, którzy wędrują po kraju wyzwoleni z historii swego życia - sadhu.

 


Świat rynku - świat koloru. Owoce, warzywa przetworzone na jedzenie prezentują się jak barwna mozaika. Zanim znęca zapachem, smakiem, zniewalają  oczy.

 


Ale i naczynia bywają niezwykłe. Jednorazowa gliniana czarka z herbatą, z której pije na stacji bohater "Swades". Kilka łyków i  odrzucenie niepotrzebnego już naczynia. Jedzenie na liściu z banana.

 


Po miastach kolej na naturę. Park Panna z wyschniętą w czas bez deszczu rzeka Ken. Jelonki zamiast tygrysów.
A w mieście królowa krowa,

 


 wszędobylstwo małp, 
świnie wyjadające resztki ze śmietników i psy, których szczekania nikt nigdy nie słyszy.