Sloneczniki

Debshishu

Reżyseria:    Utpalendu Chakraborty

Scenariusz:  Utpalendu Chakraborty

Montaż:        Rathindra Nath Bose

Obsada:        Smita Patil, Om Puri, Sadhy Meher

Muzyka:        Vanraj Bhatia

Zdjęcia:        Joutish Chakraborty

Playback:      Raja Ram Raswan, Paresh Singh

Tytuł             Bóg - dziecko

Język:           bengalski

Premiera:     1985

Oceny:          IMDb 8.7/10

 

Bengal. Raghubir (Sadhy Meher) i Sita (Smita Patil) straciwszy wszystko w powodzi, umęczeni pieszą  wędrówką przybywają z dwójką dzieci do domu brata Sity.

 


Jej bratowa przyjmuje ich bardzo zimno. Podporządkowany bogatej żonie brat nie umie bronić swojej rodziny. Sita, Raghu, a nawet ich dzieci muszą zarabiać na chleb stając się upokarzanymi służącymi w rodzinie.

Ich dramat pogłębia przybycie do wioski czyniącego cuda boskiego dziecka o trzech głowach. Raghubir udaje się wraz z tłumem ludzi głodnych cudownej przemiany losu zobaczyć  Boga-dziecko i ujrzawszy je ze zgrozą odkrywa kryjącą się za jego  trzema twarzami tajemnicę....

 

Kiedy widzę, Smitę Patil w obsadzie filmu, 


 


wiem, że muszę spodziewać się mrocznego parallel cinema. Jak w „Mirch Masala”, „Bazaar”,„Bhumice”, czy ''Nishaant”. I szczerości.

Przez film przewija się poświęcona Krysznie pieśń „Bóg się wcielił, Bóg urodził się na świecie spełniając marzenia, Kryszna tańczy przez stulecia”.

  

Tęsknota za objawieniem się Boga, za spotkaniem Go twarzą twarz jest bliska nie tylko chrześcijanom. W hinduizmie też czeka się na wcielenie Boga, który wprowadzi ład w nasze życie. I ten film rozpoczynają obrazy obietnicy cudownej zmiany. W odpowiedzi na tęsknotę za nią. Czy można uwierzyć w tę obietnicę spotkania zbawiciela sprzedawaną za pieniądze? Jeśli nie masz pracy, jeśli nie masz domu nad głową, jeśli dzieci ci chorują, albo latami daremnie czekasz na ich urodzenie, przybiegniesz w każde miejsce, złakniona/y cudownej odmiany.

Muzyka tego filmu (Vanraja Bhatii) podkreślając jego dramatyzm uwodzi swoją tęsknotą. Dziwny smutek budziła we mnie pieśń Kryszny do Radhy: „Zagram na flecie i rozświetlę cię w kolorach, jeśli jesteś Radhą, raz cię  zawołam, a raz porzucę..”

Operator filmu (Joutish Chakraborty) bardzo sugestywnie filmujący wieś bengalską, tłum spragniony cudów i twarze bohaterów, w czarno-białych kadrach pokazuje klęskę powodzi, czyniąc ją tym dramatyczniejszą. Mimo, że Indie często doświadczane są to powodzią, to suszą (cytat z tego filmu: „spójrz na plany Boga,wam powódź wszystko zabrała, a tu w Bengalu brakuje nam wody” ), rzadko widzimy je w obrazach filmów (gdzie zobaczyliście powódź poza   „Mother India”, „Anbe Sivam”, „Satyam Shivam Sundaram”, czy "Sainikudu"?) Tu opowieść o powodzi,  z obrazem wątłego drzewka targanego wiatrem, z wodą rosnącą ku grozie ludzi, pokazano bardzo przekonująco.

 


W  smaganym strugami deszczu,  ogarniętych przerażeniem ludzi łączy krzyk o pomoc, wołanie i Ramy i Allaha. Rozpacz i bezsilność. Strach. I w tym nieszczęściu konfrontacja nędzarzy z zamindarem.

Operator pięknie pokazuje tę historię, zestawiając  głośny chaos powodzi z pełnym ciszy. pozornym ładem krajobrazu z następnego dnia. Palmy pięknie odbite w szeroko rozlanej. Martwy spokój zatopionej wioski, wyrwane ze swojej codzienności rzeczy, rozbite, płynące woda. Dokąd idą przez puste przestrzenie, pod palącym słońcu, odprowadzani krakaniem kruków ludzie z tobołkami?

Radha, wstrząśnięta żywiołem bezlitosnej wody, u ludzi też nie znajduje  miłosierdzia . Zgorzkniała z powodu swej bezdzietności bratowa wyżywa na niej złość swego serca. Zarzuca jej płodność , na którą jej nie stać, przypominając indyjską propagandę w radiu i filmie przekonująca do posiadania mniej dzieci. Radha w swym życiu realizuje demograficzny ideał Indii „jesteśmy dwoje, mamy dwoje”, ale nawet na wykarmienie tej dwójki jej nie stać. Nic dziwnego, że jej mąż włącza się w korowód spragnionych cudu. Joutish Chakraborty pięknie pokazuje tłum ludzi zdążających mostem, brodem, we wszelaki sposób, bosych, obutych, pełnych nadziei na odmianę życia za 9 rupii. W miejscu cudownej obecności trójgłowego bóstwa obrazy myślicieli i filozofów indyjskich: Aurobindo, Wiwekanandy. I pytanie skierowane do każdego z nas. Czy jesteś gotów na cud zmiany swego życia? Czy oczyściłeś serce prosząc , przepraszając Boga, czy ludzi? Kolejka oczekujących, zarzucanych pytaniami o tożsamość. Imię? Kasta? Następny!

Ten film bardzo realistycznie konfrontuje nas z bólem głodu, upokorzenia, straty, ale i z nadzieją, która nie zamiera w najtrudniejszej chwili. Znów powracający problem religii, która oby łączyła zamiast dzielić. Jeśli nad biednym człowiekiem płacze Bóg, to pada imię Bhagwan, Allah i Jezus.

Innym tematem są odniesienia do kariery, którą można robić w partii i wybór neutralności, w której braćmi mają stać się i wyznawcy różnych religii (sikhowie, dżiniści, muzułmanie, chrześcijanie i hindusi) i zwolennicy różnych idei (partia Kongresu czy BJP). Lubię takie odwołania, podobnie jak nawiązania do przeszłości. Jeden z bohaterów mówi, że w czas walki o niepodległość obowiązywało hasło: „do or die”(karo aur maro!) - działaj lub umieraj, a dziś w Indiach roku  1985 liczy się ”do or pay (karo aur paro) –działaj lub płać". 18 lat po odzyskaniu niepodległości etos bohaterstwa, nawet w partii kongresowej, został zastąpiony żądzą pieniądza. Jedni chcą luksusu, jak bohater grany zwyczajnie, a przecież demonicznie przez Om Puri,



inni po prostu przeżyć. Zdumieni, że praca obraca się w nic, a podstawę bytu zapewnia oszustwo, stad krzyk rozpaczy Raghu, bardzo prawdziwie zagranego przez Sadhy Mehera: „Czemu normalny człowiek głoduje, a ten co wygląda  jak trójgłowy demon staje się bogiem?!” 



Dziwność bywa odrzucana, pogardzana, niszczona, ale też budzi sensację, można ją sprzedawać, można z niej zrobić bożka, widać to dziś na estradzie. Pokazano tu w tym filmie. Czas bohaterskiego Ramy przeminął, dziś bohater tej historii desperacko woła”„Potrzebuję Rawany o dziesięciu głowach!”

Wszytko to Utpalendu Chakraborty (bengalski reżyser i scenarzysta) przedstawił przejmująco pięknie. Realistycznie, aż po brutalizm, czy to w scenach pobicia, próby gwałtu, czy dziczenia bliskich sobie ludzi pod wpływem głodu i upokorzenia. Chwilami wchodzimy w sferę  magii. Takim jest senny obraz Sity przemienionej w mściwą boginię Durgę. Najbardziej jednak dotknął mnie płacz. Samotny płacz Raghu, ale i Sity.

Smutny, mroczny film o trudzie przeżycia i niszczącym działaniu braku na relacje ludzi. Niemcy mają na to przysłowie: "Gdy bieda wchodzi do domu drzwiami, miłość oknem wylatuje". Tylko czasem niedostatek jest pożywką dla wzrostu egoizmu, tu bohaterowie są konfrontowani z rozpaczą, Jeśli szukacie filmów o rural India takich jak Nishaant (też ze Smitą), to ten film zaciekawi was, ale nie poprawi nastroju.