Sloneczniki

Kwartet

Reżyseria: Dustin Hoffman (debiut aktora)
Scenariusz: wg własnej sztuki Ronald Harwood (Motyl i skafander)
Nagrody: 3 nagrody (2 za film, 1 za reżyserię), 2 nominacje (za role - Billy Connolli, Maggie Smith do Złotego Globa)
Produkcja: Wielka Brytania
Gatunek:komediodramat
Język: angielski
Tytuł Quartet
Premiera: 2012
Oceny: IMDb 6.8

trailer



Zaprzyjaźnieni ze sobą Reginald Paget (Tom Courtenay), Wilf Bond (Billy Connolli) i Cissy Robson (Pauline Collins) żyją w ustabilizowanej sytuacji, wśród powtarzających się żartów ze swojego starzenia się, jak co roku w domu spokojnej starości dla emerytowanych muzyków przygotowując się do koncertu prezentującego fragmenty z oper Verdiego,.. Spokój ich życia zakłóca przyjazd



 byłej wielkiej gwiazdy opery Jean Horton (Maggie Smith), kobiety kapryśnej, nieobliczalnej, próżnej.



 Lata temu doszło do rozstania między nią a Reggim Pagetem. Do dziś jej nie zapomniał. Ona chce przebaczenia za to, że go skrzywdziła, on rozpamiętuje żal.



Pogodzić ich moze muzyka...


Starość nie jest dla mięczaków. Ta myśl powraca w reżyserskim debiucie siedemdziesięciopięcioletniego aktora Dustina Hoffmana dwukrotnie.



  I rzeczywiście. Jeśli fundamentem naszej tożsamości jest nasza pamięć, to co jeśli ją tracimy? Zapominając najpierw gdzie coś położyliśmy, po co przyszliśmy do pokoju, a z czasem, kim jest ktoś obok mnie, kim ja jestem? Emerytowani muzycy zebrani razem w domu tzw. spokojnej starości próbują starzeć się z godnością. Nadal muzykując, przekazując swoje doświadczenie muzyki młodym fanom rapu. "Jeśli człowiek z nożem w plecach zamiast krwawić śpiewa, to to jest opera, słyszymy wraz z młodymi od jednego z bohaterów.  A opery w tej opowieści wiele. W rozmowach zbliżających się do śmierci tenorów, basów i sopranów. Ale i w pasji, z jaką co roku przygotowują oni galowy koncert poświęcony Verdiemu.



 Dochód z niego zabezpiecza trwanie  ich azylu.  Tym razem bohaterowie tej historii będą zmagać się w śpiewie nie tylko z tym, by móc stać na scenie bez wsparcia laski, czy też by głos udręczony dziesiątkami lat życia nie załamał się pnąc się w górę. Tym razem w operowym śpiewie tytułowy kwartet z Rigoletta będzie mógł wyrazić uczucia, którym mocy nie odjęło zmęczenie starego ciała. Zakwestionują oni w tym śpiewie na chwilę prawdę, że z ich życia wiekszość już przeminęło. I tej chwili wystarczy , by poczuć radość życia, by w zwiędniętych twarzach rozświetliły się nadzieją oczy.

P.S. Cieszyłam się na Maggie Smith (Pokój z widokiem) w jednej z głównych ról,



 ale ucieszyła mnie też wyrazistość zabawnej postaci stworzonej przez Billy'ego Connolli (Jej wysokość pani Brown).



Dodatkowym, niezwykłym bohaterem jest muzyka - aż chce się pobiec do opery posłuchać jej na żywo.
Melancholią napełniły mnie zdjęcia  starych ludzi zestawione na koniec ze zdjęciami odgrywanych postaci z młodości. Co trwa nadal, gdy przemijamy?

Brakowało mi odniesienia do wieczności, do Boga. To jedno z pytań starzejącego się człowieka: co dalej?