Sloneczniki

Jaskółki z Kabulu (Yasmina Khandra)

post na blogu z 18 V 2010

Tytuł:                Jaskółki z Kabulu

Autor:               Yasmina Khadra

Wydanie oryg:   2002

Tytuł oryginału:  Les hirondelles de Kaboul

Język oryg:        francuski

Tłumaczenie:      Barabra Przybyłowska

Wydawnictwo:    Amber

Polskie wydanie:  Warszawa maj 2005


     


Kabul. Miasto, które odbiera ludziom nadzieję na miłość, w którym nie można czuć szacunku do siebie. Publiczne egzekucje, dzieci powtarzające w zabawie kamieniowanie kobiet na stadionach. Mohsen straciwszy podczas bombardowania rodzinę i dom przeczekuje mroczny czas  żoną. Zunaira, kiedyś  bojowniczka ,o prawa kobiet nie wychodzi z domu, by nie narazić się na upokorzenia talibów, by nie musieć zasłaniać twarzy kwefem, ciała burką. Pewnego razu Mohsen sam nie rozumiejąc co się z nim dzieje, ulega szałowi tłumu - zagoniony na publiczną egzekucję rzuca kamieniem w zabijaną kobietę.  To zdarzenie zmienia relację między nim a żoną. Nie umieją już wesprzeć siebie podtrzymując w sobie nadzieję, wiarę w siebie, w wartości z przeszłości. Zunaira odwraca się od męża. Zamyka się w sobie.

Atik, strażnik więzienny ma za sobą przeszłość żołnierską, walczył o wolny Afganistan, ranny ocalał dzięki opiece Musarat, która przewiozła go na ośle przez ośnieżone góry, by móc go wyleczyć w Peszawarze. Z wdzięczności ożenił się ze starszą od siebie nigdy nie kochaną kobietą. Teraz Musarat umiera zniszczona postępującą chorobą a Atik woli spędzać czas w pracy pozostając w więzieniu,  niż bezsilnie patrzeć na cierpienia żony. Przerażony, że budzą one w nim zamiast współczucia złość.

Pewnego razu losy tych dwóch par krzyżują się ze sobą.

Algierski pisarz Mohammed Moulessehoul


 


pisząc jako oficer armii algierskiej unikał ingerencji cenzury przyjmując jako pseudonim imiona swej żony – Yasmina Khadra. Po 2000 roku, kiedy wyjechał z Algierii stając się pisarzem francuskim obawa przed cenzurą stała się nieaktualna, ale sława, jaką przyniosły mu przetłumaczone na 11 języków „Jaskółki z Kabulu” na dobre zrobiły w literaturze miejsce Yasminie Khadrze. (Yasmina Khadra - Zachodzie, zrozum nas.


To maleńka książeczka, a przecież rozdział po rozdziale, zdanie po zdaniu wpisuje się głęboko w kogoś, kto ją czyta.

Noblista J.M Coetzee napisał o niej „To piekło na ziemi; to tęsknota, rozpacz i dławiący strach, zamieniony we wzruszająca poezję”.

Na jej okładce ktoś umieścił słowa:„Ta książka jest jak modlitwa, jak najszczersza podróż w głąb siebie”

Afganistan pojawił się w mym życiu w wiadomościach telewizyjnych. Daleki, obcy, obojętny. Potem w filmach: indyjskim  „Kabul Express


 


i rosyjskim „9-ta Rota”.

 

Jak rana. Skalista buro-szara ziemia, kurz i strach. I śmierć.

Potem czas na książki: „Nad Afganistanem tylko Bóg płacze” Siby Shakib....,"Księgarz z Kabulu” Asne Seierstad, „Modlitwa o deszcz” Jagielskiego. Przedtem „Córka bajarza” Sairy Shah. Tak się złożyło, że przede wszystkim znam Afganistan opisany przez kobiety. Tu opisuje go mężczyzna ukryty za nazwiskiem kobiety.

Ten wybór jest ważny, bo w opisywanym świecie kobiety ukrywają się w skorupach swoich domów, na zewnątrz zakryte burkami, kwefami. Gdy nadchodzi ta chwila, że już przestaje być ważne, czy odsłonią twarz, ich widok budzi kogoś do życia, pozwala poczuć w tym świecie śmierci miłość. Mimo  okrucieństwa kabulu - ciągłego huku wystrzałów, świstu batów talibów, kamieniowania kobiet to właśnie miłość otwiera nas na nadzieję. Miłość miedzy małżonkami Mohsenem i Zunairą, miłość Atika do Zunairy, pełna poświęcenia miłość Musarat do Atika. Ona odbudowuje ruiny Kabulu. Nawet jeśli z niej nie rodzą się dzieci (to znak miejsca, w tej historii nie ma dzieci, nie widać przyszłości), to gesty poświęcenia, aż po zatracenie łącznie z  desperackim gestem Atika odsłaniającego twarze kobiet zza kwefów, przezwyciężają panującą w Kabulu wrogość i strach. Podobną wolność ma w sobie decyzja starego Nazisha  z pokonaniem zmęczenia starego ciała  wspinającego się górę, ponad Kabul. W swej wędrówce do oceanu. Jego wybór ma tu wymiar wręcz symboliczny.

Nawet jeśli język czasem wydał mi się zbyt kwiecisty, to obrazy miasta,


 


stanów psychicznych bohaterów, ich sylwetki zakorzenione w historii ich życia pokazane są tak wyraziście, że książki nie można czytać obojętnie. Ważne są też budzące niepokój (a może w kimś nadzieję) niedopowiedzenia. Podobnie jak w Kabulu, jak w Afganistanie, ktoś tu nagle znika i nawet autor tworzący tę historię nie jest na tyle wszechmogący, by powiedzieć nam, co się stało z tą osobą. Jej los pozostaje w nas, jak znak zapytania.


W tej książce na zaledwie 143 stronach zmieszczono tyle rozpaczy, że nic dziwnego, że czytając ją wciąż chce się szukać nadziei. Nawet jeśli ktoś z bohaterów niszczy swoje oparcie w więzi wybierając żal zamiast wybaczenia, to pocieszenie znajduje w uświadomieniu sobie, co było darem w jego życiu, w wymodlonej wiedzy, że miłość przekracza granicę śmierci. W tej historii pokazano wiele obrazów modlących się ludzi. Tych zaganianych do meczetu batami talibów, ale i tych, którzy chylą głowę przed Bogiem z porywu serca.

   

Taka jest modlitwa Atika kruszejącego w dialogu z Bogiem, przemienianego ku proszeniu o wybaczenie skrzywdzonego starego Nazisza, ale też i błagającego Boga, by dał mu siły sprostać próbie, której go poddaje. Przyjąć nierozumiany i sprawiający ból los. I Bóg daje mu na to odpowiedź w spotkaniu z Zunairą. To właśnie widok jej modlitwy wypełnia pustkę jego serca miłością.  Najbardziej jednak przejmującą wydaje mi się pełna zapomnienia o sobie modlitwa Musarat.  Te obrazy modlitwy przedstawione przez piszącego tę historię muzułmanina być może chcą nam powiedzieć, jak bardzo mylimy się na Zachodzie utożsamiając islam z religią nienawiści.

Zastanawiałam się też czytając pełną fanatycznej wrogości wypowiedź mułły, na ile autor utożsamia się w niej z niektórymi słowami krytykującymi Zachód, który "tracąc wiarę utracił duszę".

Samą mnie uderzyły słowa o tym, jak trudno być strażnikiem samego siebie.

W tym świecie, gdzie szaleńca zabija się na ulicy za krzyk: "Boga nie ma!", z którego wygoniono muzykę, w którym za grzech uznano radość, a błogosławieństwem staje się bezdzietność,


   


trudno o nadzieję. A jednak nawet na takim ugorze rodzi się miłość. Szkoda tylko, że musi ona pokonywać śmierć zamiast rodzić nowe życie.


  

Polecam ostrzegając, że smutne.

  

CYTATY

"Ziemie afgańskie są już tylko polem bitwy, areną zmagań i cmentarzyskiem. Głosy modłów kruszy w powietrzu trzask salw karabinowych. Wilki wyją każdego wieczoru, wietrząc śmierć, a wiatr, jeśli się zrywa, niesie ze sobą jęki żebraków i krakanie kruków.” (str 5)... Miejscami brzęczenie much i fetor padliny nadają temu obrazowi  zniszczenia wymiar ostateczny. Rzekłbyś, że cały świat jest w stanie rozkładu, że jego gangrena tu się  zaczyna i stąd nieubłaganie się szerzy na ludzkie sumienia i na ludzkie umysły” (str 6)

o napaści rosyjskiej na Afganistan:

„Niebo  afgańskie, po którym się snuły najpiękniejsze idylle tej ziemi, pokryło się z nagła stadem pancernych drapieżców; jego lazurową przejrzystość przecięły smugi wystrzałów, a wśród baletu pocisków rozpierzchały  się spłoszone jaskółki.Oto wojna. Nadeszła,by się rozgościć.  (str 12)


„targ oblepiony niczym robactwem żebrakami”  (str 15)

strażnik więzienny Atik o sobie do  przyjaciela z dzieciństwa Mirzy Shaha:

„trudni jest być strażnikiem samego siebie” (str 17)

 

Mirza do Atika:

A co się dzisiaj zmieniło? Nic.. Krąży ta sama broń, pokazują się te same gęby, te same psy szczekają i przeciągają te same karawany. Zawsze  tak żyliśmy. Kiedy król odchodził, zastępowała go inna uświęcona władza. Co prawda zmieniają się hasła, w których imię walczymy , ale nadużycia, które za sobą niosą, są  zawsze takie same. Nie ma co się łudzić. Umysłowość od wieków się nie zmienia.  Ci, którzy wypatrują na horyzoncie pojawienia się nowej ery, tracą tylko czas. Jak świat światem są tacy, którzy się na niego godzą i tacy, którzy go odrzucają. Mądry z pewnością jest ten, który  bierze rzeczy taki, jakie są...Jest ci źle, bo sam nie wiesz, czego chcesz. A przyjaciele są po to, by ci pomóc przejrzeć na oczy.  ( str 20)

 

Mohsen Ramat o otaczającym go świecie:

Ludziom trudno współistnieć z własnym cieniem.Strach stał się najbardziej skutecznym przejawem czujności. Kiedy podejrzliwość szerzy się jak nigdy przedtem, każde zwierzenie może być łatwo źle zinterpretowane, a talibowie nie umieją przebaczać nieopatrznie wypowiedzianych słów. Mogąc podzielić się z innymi jedynie własnym nieszczęściem, ludzie wolą zagryzać się swoimi troskami we własnym kącie i w ten sposób nie obciążać się także zgryzotami innych. W Kabulu radość zaliczona została do grzechów głównych; próżno szukać pociechy. Jakąż pociechę można  by zresztą otrzymać w tym świecie pełnym zamętu,


 


zrodzonym z brutalności i nieprawdopodobieństwa, naznaczonym krwawym szaleństwem okrutnych wojen, w świecie opuszczonym przez świętych patronów


,


wydanym na łup katom i krukom, któremu nawet najgorętsze modły nie mogły przywrócić rozumu. ( str 24)

Atik:

Nie może zrozumieć,  po co przeżył dwa  następujące po sobie dziesięciolecia zasadzek, nalotów lotniczych, eksplozji obracających w miazgę dziesiątki trupów wokół niego, nieoszczędzających ani kobiet ani dzieci ani trzód, ani wiosek, jeżeli ma w końcu wegetować w tak mrocznym i niewdzięcznym świecie, w mieście całkowicie odmienionym, utkanym miejscami straceń i nawiedzanym przez ludzkie łachmany, w mieście, które nim poniewiera


  

i nieubłaganie go wyniszcza, dzień po dniu, noc po nocy...Jeżeli  poddajesz mnie takiej próbie, Panie, daj mi siły, by jej sprostać. (str 38)


 


Atik do Musarat, swej chorej żony, podejrzliwej z powodu choroby:

Po cóż obracać każde słowo, by zobaczyć, co się pod nim kryje? (str 39)

Musarat do Atika:

Upokorzenie niekoniecznie rodzi się z tego, co inni o nas myślą, , niekiedy z poczucia, że się człowiek nie sprawdza”  (str 40)

 Atik do Musarat – Moje milczenie nie oznacza, ze cię odrzucam, to wyraz mojej niemocy. (str 41)

 

Musarat do Atika

Choroba to poważna rzecz, to chwila prawdy. Nie można już nic przed sobą ukrywać (str 42)


O Naziszu

„, starym muftim z Kabulu, erudycie głoszącym piękne kazania, który straciwszy synów na wojnie z Rosjanami z czasem  zaczął wysiadywać przed swoją bramą: z równą obojętnością przyglądając się jak mijają dni, czy przechodnie  (str 49)

Nazisza marzenie o odejściu bez dziękuję i pożegnania, marzenie o puszczeniu Kabulu

miasta, w którym za dużo ludzi umiera, a  ulice pełne są wdów i sierot (str 50)


  


bezdzietny Atik patrzy na bezdomne dzieci:

Zawsze doznaje głębokiego niepokoju widząc,jak nieubłaganie opanowują miasto, na podobieństwo sfory psów, które pojawiają się nie wiadomo skąd i które, żywiąc się odpadkami ze śmietników,

 

 


biorą to miejsce we władanie, budząc respekt jego mieszkańców...

 

Po cóż obarczać się dzieciakami. Po to tylko,by oglądać  jak powoli się marnują, a potem kończą jako mięso armatnie w wojnie tak wlokącej się w nieskończoność, że staje się już częścią ludzkiego bytowania-uznanie bezdzietności za błogosławieństwo (str 61)

 

Zunaira wzbraniając się przed spacerem po mieście na który ją zaprasza mąż

"Wolę zamknąć się w domu. Tutaj przynajmniej, kiedy widzę swe oblicze w lustrze, nie muszę się przed nim zasłaniać ramieniem..

Zunaira o burce:


 


Ze wszystkich brzemion, jakie nam narzucili to jest najbardziej szpecące. Szata Dejaniry nie uwłaczałaby tak mej godności, jak ten żałosny strój, który czyni ze mnie przedmiot zasłaniając  twarz i odbierając tożsamość (str 58)

 Mohsen do niej:

To nie jest nasz dom, Zunairo. Nasz dom, w którym stworzyliśmy sobie swój świat, został zmieciony wybuchem pocisku. Tu jest tylko schronienie. Nie chciałbym, żeby stało się naszym grobem.  Straciliśmy nasze dobra, nie traćmy jednak naszych dobrych nawyków. Jedynym sposobem walki, jaki nam pozostał, by nie poddać się tyranii i barbarzyństwu, to strzec tego, co dało nam nasze wychowanie i wykształcenie. Zostaliśmy wychowani na ludzkie istoty z uwzględnieniem tego, co w nas boskie, i tego, co śmiertelne (str 57)

 Nazisz w rozmowie z Atikiem tęskniący za muzyką:

Muzyka to prawdziwe tchnienie życia. Je się, żeby nie umrzeć z głodu. Śpiewa się, żeby czuć, że się żyje (str 62)


  


Atik wspomina siebie z przeszłości:

Zbyt biedny by być hojnym, roztropnie powstrzymywał się od obdarowywania innych, by ich nie zobowiązywać do wdzięczności.

Wojna go nauczyła, by się zbytnio nie przyzwyczajać do ludzi, których czyjś zwykły kaprys może mu zabrać. Rozmyślnie zamknął się w swojej skorupie, by się chronić przed daremnym bólem (str 64)

z kazania mułly Baszira do wysłuchania którego przymuszono Muhsena:

„Wkrótce będzie na ziemi tylko jeden język, jedno prawo, jeden ład.Zachód zginął.. Wzorzec , jaki ofiarowywał głupcom, się nie sprawdził. A czymże jest ten wzorzec? Czy jest to, co uznaje on za emancypację i nowoczesność? W tym niemoralnym społeczeństwie, które zrodził rządzi zysk, skrupuły, pobożność i miłosierdzie liczą się za nic. Liczą się tylko wartości finansowe, bogacze stają się tyranami, a pracownicy skazańcami, przedsiębiorstwo zastępuje rodzinę, aby wyizolować jednostkę i nad nią  zapanować,a potem ją odprawić z niczym; kobieta znajduje upodobanie w rozwiązłości, mężczyźni pobierają się między sobą; kupczy się jawnie ludzkim ciałem i nie budzi to niczyjego sprzeciwu; Zachód jest skończony. Jego fetor zatruwa powłokę ozonową. To świat kłamstwa.... Gigantyczność jego fasady to czysta maskarada. Jego rozmach zdradza wewnętrzną panikę. On dogorywa złapany jak szczur w pułapkę. Tracąc wiarę utracił dusze, a my mu nie pomożemy odzyskać ani jednej ani drugiej. Wierzy, że zabezpieczy go jego rozwój ekonomiczny, wierzy,  że  ulegniemy jego technologii, że jego satelity przechwycą nasze modlitwy. (str 70)...I nic nam nie przeszkodzi oczyścić ziemi od niewiernych,


 


aby od Dżakarty po Jerycho, od Dakaru po Meksyk, od Chartumu po Sao Palo i od Tunisu po Chicago mogły rozbrzmiewać triumfalne wołania z minaretów: ALLAH AKBAR (str 71)

 Nazisz opuszczający Kabul w upale wspinający się na górę, z jej wysokości patrzy na Kabul, na którym się zawiódł:

Kabul, stary miłośnik śmierci, zamknięty w swej udręce, leżący płasko u jego stóp, rozbity, obrosły brudem, ze szczękami startymi od żucia kurzu. Były czasy, kiedy legenda tego miasta

walczyła o lepsze z Samarkandą i Bagdadem...Te czasy minęły, nie przywróci się ich nawet we wspomnieniach. Bo Kabul ma wstręt do wspomnień. Na placu publicznym wykonał wyrok śmierci na swojej historii, na przerażających stosach spalił nazwy swoich ulic, obrócił dynamitem w pył  swoje pomniki i wyparł się przysiąg, jakie jego założyciele podpisywali krwią swoich nieprzyjaciół. Teraz wrogami Kabulu są jego własne dzieci.

Wyrzekły się przodków i tak się oszpeciły, by nie być podobnym do nikogo... (str 77)

cel Nazisza: zapomnieć o trzasku karabinów...zobaczyć z bliska ocean

 

Kasim policjant zabiegający gorliwie, aby uczyniono go dyrektorem więzienia do podwładnego Atika, martwiąc się jego rozpaczą:

Żyć to przede wszystkim być gotowym, że niebo może ci spaść na głowę ( str 86)

Atik zabiegając o uwolnienie niesprawiedliwie skazanej kobiety:

„Zdechną wszyscy. Wraz z Kabulem tym przeklętym miastem, które każdego dnia uczy się zabijać (str 117)

 



Atik ogołocony ze wszystkiego wpatrując się w księżyc wspomina ojca, który opowiadał mu w dzieciństwie  tajemnicę księżyca:

„To jest słońce, które dawniej oświetlało dni, ale w swej nadgorliwości naruszyło tajemnice nocy. A  to, co tam zobaczyło, było tak straszne, że utraciło cały swój żar.Co tam się okropnego dzieje po drugiej stronie nocy, że słońce traci od tego swe kolory” (str 137)