Sloneczniki

Indyjska przygoda (Iwona Macałka)

Tytuł: Indyjska przygoda

Autor i wydawca: Iwona Macałka

Wydanie: Londyn 2009

ISBN - 978-0-9563234-1-5


 

Książeczka ta nie ma nawet 100 stron.Jej autorka opisuje dwa tygodnie spędzone w 2008 roku, podczas świąt Bożego Narodzenia w pewnej gudżarackiej wiosce. I. Macałka, nauczycielka w londyńskiej szkole




poświęciła swój urlop, by móc uczyć angielskiego dzieci w indyjskim sierocińcu. Krok po kroku towarzyszymy jej w drodze samolotem, przy odprawach celnych, przy poznawaniu indyjskich nauczycielek, na lekcjach, podczas prób kupowania sari, czy wizyt w domu starców. W wolnym czasie I.M.wspina się wraz z indyjskimi pielgrzymami na świętą górę Girnar

(10 tysięcy schodów: „Jeśli ktoś wszedł na Girnar, wejdzie na każdą górę”),


 

columbia.edu

zwiedza Sasan Gir, park narodowy w Devolia (obfotografowywanie lwa i żal z powodu scysji o droższy bilet dla cudzoziemca)

 


 i świątynię Somnath tuż na brzegu Arabskiego Morza.

 

Czy podobała mi się ta książka? Nie. Mimo, że opowiada ulubioną przeze mnie prawdziwą historię.

Oczywiście podziwiam autorkę, że wystarczyło jej wytrwałości, by spełnić swoje marzenie, że mimo grozy, jaką wzbudziły zamachy w Mumbaju z listopada 2008


 

1.bp.blogspot.com


miała odwagę jechać do Indii. Nie chciałabym jej jednak towarzyszyć. Sprawia wrażenie pełnej współczucia, wrażliwej, ale przeszkadza mi jej częste dziwienie się, oburzenie tym, czego Indiom brak, ciągłe porównania do Anglii. Wydawało mi się, że dla I.M. miarą prawidłowości jest nasza kultura. Kładzie akcent na różnice wyciągając wniosek o lepszym i gorszym świecie. Pisze np, że „niestety (!) w małych wioskach w Indiach tylko mężczyźni i chłopcy ubierają się na europejski styl. Kobiety i dziewczynki noszą tylko tradycyjne stroje”. Przeszkadza mi jej marudzenie (Co? Tylko dwa lwy? Sarny mam u siebie). I.M. o wielu osobach wypowiada się z serdecznością, niemniej razi mnie u niej pewne lekceważenie ludzi. O jednej z poznanych tam osób, Okilu, który skonstruował instrument muzyczny, I.M. pisze „przynajmniej ma chłopina jakieś hobby”. Autorka ma dużo wrogości do twórcy wioski dającej opiekę stu dziewczynkom, stu chłopcom, stu staruszkom i dwustu karmiących ich krowom. I.M. drażni to, że uznany w wiosce za Guru pozwala on się czcić wdzięcznym ludziom i wykorzystuje datki z fundacji na życie obok ludzkiej nędzy w luksusie. Tu pewnie bym się z nią w niechęci być może zgodziła.Tak jak łączą nas podobne wrażenia z jazdy drogami Indii –szaleństwo i jednocześnie poczucie bezpieczeństwa, kurz i hałas wiecznie używanego klaksonu.

Podobają mi się uwagi o innej postawie wobec nauki w Indiach, większym głodzie wiedzy i szacunku do niej w porównaniu z naszymi szkołami. Cieszyło mnie też, że książka dotyczy zupełnie nieznanej mi części Indii: Gudżaratu.Ten stan kojarzy mi się tylko z budzącą rozbawienie rodziną bohatera filmu „Kal Ho Na Ho”, z tym, że tam urodził się Gandhi


 

1.bp.blogspot.com


i stamtąd pochodzi rodzina Parsów Freddiego Mercury


 

 Niestety Gudżarat to też masakra tysiąca muzułmanów z 2002 roku



theviewspaper.net


pokazana w filmach „Parzania” i ”Firaaq”.


 

Pozostaje jednak znużenie nadmierną drobiazgowością opisów i drażniące mnie samozadowolenie („Opowiadając swe historie uświadomiłam sobie, jak wiele zaoferowałam światu”), a może po prostu zazdroszczę jej, że dwa tygodnie w Indiach spędziła pracując, ucząc indyjskie dzieciaki, podczas gdy ja przez miesiąc tylko je fotografowałam pytając o imię.


P.S.

Podobało mi się, że rozdając przed wyjazdem wszystkie pieniądze I.M. zapomniała o sobie, co ją potem na lotnisku kosztowało klika godzin głodu i pragnienia. Błogosławione zapomnienie o sobie.


CYTATY


Ludzie często używają porównania Matka Teresa z Kalkuty


  

dla ludzi, którzy robią coś dla innych lub starają się pomagać innym.To porównanie nie jest jednak nawet w małym stopniu właściwe. Nikt nie wykonuje tak olbrzymiej pracy w służbie bliźniego – chorego, zawszonego,brudnego, ropiejącego, a czasem rozkładającego się żywcem człowieka”


Czy książki nie są po to, aby  nauczyć czegoś nowego, nawet jeśli nie możemy tego przeżyć w rzeczywistości?”