O północy w Paryżu - pocztowki z miasta sztuki i miłości
Reżyseria: Woody Allen ("Manhattan")
Scenariusz: Woody Allen
Obsada: Owen Wilson, Kathy Bates, Rachel McAdams, Marin Cottilard
Język: angielski
Produkcja: USA
Tytuł: Midnight in Paris
Premiera: 2011
Oceny: IMDb 7.8
Woody Allena hymn pochwalny ku czci Paryża obejrzałam jednocześnie z francuskimi "Nietykalnymi". Zdecydowanie wolę Paryż przedstawiany przez Francuzów. Na przykład właśnie w "Nietykalnych", "Klasie", czy "La journée de la jupe" (Pokolenie nienawiści). W tych historiach czuje się miasto pokazane poprzez historie ludzi. Pozostaje po nich pewien niepokój i tajemnica. Odczucie bólu. U Woody Allena z przyjemnością i niezobowiązująco obejrzałam obrazki,
których nie zapamiętam. Pianka, czar, pocztówki.
Nawet jeśli kamera Irańczyka Dariusa Khondhji odtwarza przed nami świat Paryża lat 20-ch, czy Belle Epoque XIX wieku w pociągający sposób. Do Paryża trzeba pojechać, zakochać się w nim (i w kimś jeszcze).
Albo przejść się po w opatrzonych już miejscach z ukochaną osobą. Wieża Eiffla, bukinistyczne stoiska nad Sekwaną, wzgórze Monmartre, francuskie karuzele, cmentarze, muzea.
Pokazane przez W. Allena obrazki jawią się jak zdjęcia z albumu turysty -
uwiecznienie miejsc, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że się było w Paryżu. W mieście miłości i sztuki. To stereotyp. Ładnie pokazany, budzi przyjemność, ale stereotyp. Wyliczanka wielkich postaci, które szukały tu natchnienia lub zapomnienia - amerykańscy pisarze: Ernest Hemingway
Hiszpanie: malarze Pablo Picasso
Salvadore Dali,
Ochamy z bohaterem zdumieni krążąc wśród tych postaci. Sięgając wstecz aż po Belle Epoque, by spotkać malarzy Toulouse Lautreca
To tylko wyliczanka sławnych nazwisk. Osób wyjętych z kontekstu ich życia. Nie ma tu dramatu, nie ma właściwie relacji, uczuć. Może właśnie tę letniość, powierzchowność chciał pokazać W. Allen? Patrzy się więc na ten Paryż jak na skórę wygładzoną reklamowanym kremem. Nie widać mięśni, kości, a co dopiero duszy. Bo co zostaje z myśli? To, że nie umiejąc zaakceptować swojego życia, wciąż wydaje nam się, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma?
Oczywiście, każdy może mieć swój Paryż. Nie tylko Woody Allen. Mój najpierw wyobrażałam sobie na podobieństwo literatury od Hugo, Balzaka i Maupassanta poczynając. Jako miasto wracając do którego zginął w wypadku Albert Camus. Gdy pewnego razu wreszcie przyjechałam do Paryża, skojarzył mi się z odkrywaniem swoich korzeni, spotkaniem pierwszy raz w życiu z w końcu odnalezioną na emigracji matką mojego ojca, z odwiedzeniem grobu dziadka. Tydzień wędrówki po mieście. Nie znając nikogo, więc w całkowitym milczeniu. To wyostrza zmysły. Czym dla mnie był Paryż? Ile z niego zobaczyłam krążąc też przede wszystkim przed obrazami malarzy, przed rzeźbami Rodina?
Cała w myślach o przeszłości mojej rodziny, zastanawiając się, kim właściwie jestem?
A czego Wy szukacie w Paryżu? Tym wyobrażanym sobie i tym zapamiętanym?
P.S. Pamiętasz, Weroniko, naszą rozmowę o Paryżu. Mam nadzieję, że kiedyś tam pojedziesz (może z Wiktorią?) Pewnie wyślecie stamtąd na widokówkach pozdrowienia dla Bruna, Darii i Laury:)
Scenariusz: Woody Allen
Obsada: Owen Wilson, Kathy Bates, Rachel McAdams, Marin Cottilard
Język: angielski
Produkcja: USA
Tytuł: Midnight in Paris
Premiera: 2011
Oceny: IMDb 7.8
Woody Allena hymn pochwalny ku czci Paryża obejrzałam jednocześnie z francuskimi "Nietykalnymi". Zdecydowanie wolę Paryż przedstawiany przez Francuzów. Na przykład właśnie w "Nietykalnych", "Klasie", czy "La journée de la jupe" (Pokolenie nienawiści). W tych historiach czuje się miasto pokazane poprzez historie ludzi. Pozostaje po nich pewien niepokój i tajemnica. Odczucie bólu. U Woody Allena z przyjemnością i niezobowiązująco obejrzałam obrazki,
uwiecznienie miejsc, które trzeba zobaczyć, by wiedzieć, że się było w Paryżu. W mieście miłości i sztuki. To stereotyp. Ładnie pokazany, budzi przyjemność, ale stereotyp. Wyliczanka wielkich postaci, które szukały tu natchnienia lub zapomnienia - amerykańscy pisarze: Ernest Hemingway
Hiszpanie: malarze Pablo Picasso
Salvadore Dali,
reżyser Luis Buńuel.
Ochamy z bohaterem zdumieni krążąc wśród tych postaci. Sięgając wstecz aż po Belle Epoque, by spotkać malarzy Toulouse Lautreca
To tylko wyliczanka sławnych nazwisk. Osób wyjętych z kontekstu ich życia. Nie ma tu dramatu, nie ma właściwie relacji, uczuć. Może właśnie tę letniość, powierzchowność chciał pokazać W. Allen? Patrzy się więc na ten Paryż jak na skórę wygładzoną reklamowanym kremem. Nie widać mięśni, kości, a co dopiero duszy. Bo co zostaje z myśli? To, że nie umiejąc zaakceptować swojego życia, wciąż wydaje nam się, że lepiej jest tam, gdzie nas nie ma?
Oczywiście, każdy może mieć swój Paryż. Nie tylko Woody Allen. Mój najpierw wyobrażałam sobie na podobieństwo literatury od Hugo, Balzaka i Maupassanta poczynając. Jako miasto wracając do którego zginął w wypadku Albert Camus. Gdy pewnego razu wreszcie przyjechałam do Paryża, skojarzył mi się z odkrywaniem swoich korzeni, spotkaniem pierwszy raz w życiu z w końcu odnalezioną na emigracji matką mojego ojca, z odwiedzeniem grobu dziadka. Tydzień wędrówki po mieście. Nie znając nikogo, więc w całkowitym milczeniu. To wyostrza zmysły. Czym dla mnie był Paryż? Ile z niego zobaczyłam krążąc też przede wszystkim przed obrazami malarzy, przed rzeźbami Rodina?
A czego Wy szukacie w Paryżu? Tym wyobrażanym sobie i tym zapamiętanym?
P.S. Pamiętasz, Weroniko, naszą rozmowę o Paryżu. Mam nadzieję, że kiedyś tam pojedziesz (może z Wiktorią?) Pewnie wyślecie stamtąd na widokówkach pozdrowienia dla Bruna, Darii i Laury:)
obraz Gauguina "Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?"
(obecnie wystawiany w Bostonie)
(obecnie wystawiany w Bostonie)