Sloneczniki

Outsourced (Zaginiony w Indiach)

Reżyseria:           John Jeffcoat
Scenariusz:         George Wing, John Jeffcoat
Produkcja:          Tom Gorai
Zdjęcia:              Teodoro Maniaci
Muzyka:              BC Smith
Obsada:              Assif Basra, Ayesha Dharkar, Josh Hamilton
Rok produkcji:   2006
Nagrody:            5 nagród (dla reżysera za najlepszy film)

           
   

Seattle. Todd Anderson (Josh Hamilton), pracownik telekomunikacyjnej firmy sprzedającej towary z wielką niechęcią przyjmuje zmianę wprowadzoną nagle przez kierownictwo. Dział sprzedaży zostaje rozwiązany. Aby zaoszczędzić na płacach firma wysyła Todda do Indii. Ma  tam założyć filię firmy i przeszkolić Indusów, którzy anglizując swoje imiona i podrabiając amerykański akcent, mają stwarzać Amerykanom złudzenie, że nadal są obsługiwani przez swoich. Na miejscu Todd przeżywa szok.

         

To, co go otacza jest tak różne od tego, co zna. On też budzi zdumienie i niezrozumienie w Indusach. Samotność w Indiach uświadamia mu, jak bardzo był też sam w Ameryce. Zdesperowany odsłuchuje z sekretarki informacje o tym, że nikt mu nie pozostawił pod jego nieobecność żadnych wiadomości. Jego miejsce u boku byłej dziewczyny okazuje się już zajęte. Odwiedzani kilka razy do roku rodzice nie liczą na jego kontakt. Postawione mu przez szefa firmy zadanie skrócić czas kontaktu z klientem z 12 minut do sześciu wydaje się przy mentalności Indusów niemożliwe. Bilans klęsk. Todd musi się zmierzyć z tym, w jakim miejscu swojego życia jest, co wymaga zmiany. Jednak z pomocą zaprzyjaźnionych Indusów Puro (Assif Basra) i Ashy (Ayesha Dharkar) Todd osiąga sukces. W między czasie coraz bardziej rozsmakowując się w Indiach i zakochując w Ashy....


          
   

Ten film to zaproszenie do podróży, zanurzenie w Indie. Oglądając go czułam na swojej twarzy uśmiech spełnienia. Od tak dawna już tęsknię za tym by stanąć przed na tylu już filmach widzianym mumbajskim dworcem Chhrapati Shivaji Terminus, przekonać się, jak poczuję się w tłumie walczących o przeżycie ludzi, narzucających się z usługą, błagających o jałmużnę. Jak pachną Indie? Tyle razy czytałam próby utrwalenia w słowie tego zapachu przez zafascynowanych podróżników czy stęsknionych emigrantów. Tydzień z życia po pierwszym zatruciu pokarmowym? Szok brudu?
Mumbaj, Ghorapur nad rzeką,  Gharapuri na wyspie Elephanta. Czy przełamałabym się tak jak bohater tego filmu? Ze sterylności Seattle wrzucony w kolorowy zgiełk Indii. Za ostro, za słodko. Dziwnie. W tym filmie wiele dialogów wynikających z różnicy kultur mnie rozbawiło lub zastanowiło. Scena ze świętem Holi urzekła. Najpierw rady dawane cudzoziemcowi: zamknąć się w domu, uchronić się przed nieznanym. Potem poczucie ściganego zwierzęcia, atakowanego kolorem, oblewanego i obsypywanego farbami. Krycie się, ucieczka i nagle...odpowiedź na atak. Oblewany kolorami bohater oblewa innych. Walka staje się zabawą.  Roześmiany, wyzwolony zanurza się w tłum. Staje się w tej chwili częścią świętujących Indii. Wejście w rzekę zmywa coś więcej niż farbę. Jest odrzuceniem sztywności i lęku, łagodnieniem i otwarciem na to, co nieznane. Zgodą na życie, które go otacza.

        

Inną sceną, która mnie do łez wzruszyła jest wdzięczność okazywana Amerykaninowi za dzielenie się jedzeniem. Zaproszenie na ucztę przez biedaków, hojnie dzielących się z nim tym niewiele, co mają.
To trzeci film podczas tegorocznego Bollywoodfestival, w którym mamy do czynienia z outsourcingiem. Amerykanie przyuczają Indusów  do obsługiwania poprzez łączność w internecie klientów amerykańskich. Tania siła robocza. Szybsze zyski. W "Hello" udzielali oni informacji, doradzali, tu sprzedają towary. Podobnie jak w "Tashan" wymagana jest gra, wyrzeczenie się indyjskich imion, podróbka amerykańskiej wymowy, by stworzyć złudzenie swojskości. Ameryka zarabia na Azji odbierając jej kawałeczek tożsamości.
To, co lubię w tym filmie to nie tyle fabuła (dzielni Indusi pod przewodnictwem zauroczonego Induską Amerykanina osiągają niemożliwy do zdobycia cel i...), ale raczej uśmiech i pytanie, które budzi się na styku dwóch kultur, zmiana, jaką może w nas dokonać otwarcie się na innych, obrazy Indii, ciepło i humor sytuacji między ludźmi (np. "trzecie oko", bindi wędrujące z czoła Induski na policzek Amerykanina i lądujące w końcu między oczyma prezydenta USA).

              

Magię cyfr (z 12 minut zmniejszyć czas kontaktu z klientem do sześciu, 8 razy, 20 razy tańszy pracownik) zastępuje magia powstających między ludźmi więzi. To lubię. Tym bardziej, że zostało to tak przedstawione w obrazie i grze aktorów, że im wierzyłam (no może w miłości między Ashą i Toddem coś przeskoczono, czy dlatego, że była odpowiedzią na wielką samotność kogoś, komu nikt nie zostawia wiadomości w telefonie?)

        

Oceny i recenzje:
* http://outsourcedthemovie.ning.com/
* http://www.imdb.com/title/tt0425326/ 7.2/10
* http://vintagefan.wordpress.com
* http://en.wikipedia.org/wiki/Outsourced
* http://www.filmweb.pl 6.8/10