Sloneczniki

Ab Tak Chhappan - 56, 57, 58...

Reżyseria:            Shimit Amin ( debiut, potem "Chak De! India")
Scenariusz:          Sandeep Srivastava ("Kabul Express")
Produkcja:           Ram Gopal Varma ("Shool")
Muzyka:               duet braci Salim-Sulaiman ("Krrish", "Dhoom",
                            "Bhoot")
Zdjęcia:               Vishal Sinha ("Bhoot")
Obsada:               Nana Patekar, Yashpal Sharma, Prasad
                            Purandkale,
                           Jeeva, Mohan Agashe, Nakul Vaid
Nagrody:              2 nagrody (za rolę - Nana, za scenariusz),
                           15 nominacji (Nana, muzyka, debiut reż, scenariusz,    
                           zdjęcia, montaż)
Trwa:                  128
Rok produkcji:      2004
Tytuł:                  "Do tej pory 56-ciu"
Oceny:                 IMDb 8.2/10, Tamanna 8/10

 

Opis filmu:
Pistolet oficera policji Sadhu Agashe (Nana Patekar), mimo jego gorliwej służby, milczał latami. Ale gdy przeniesiono go do specjalnego oddziału do zwalczania mumbajskich gangów, Sadhu otworzył swój rachunek zabijania.

 

Zamiast aresztowania - śmierć. Oszczędzano na przekupnych sądach. A policjant jako narzędzie zabijania był też użyteczny przy porachunkach skryminalizowanych polityków. Kazano zabijać, zabijał. Rozkaz to rozkaz. Tego właśnie Sadhu uczy młodziutkiego oficera policji Jatina Shuklę (Nakul Vaid). Uczeń jest podatny na naukę. Na pytanie Sadhu:

 

 "Czy zastanawia się nad tym, co jest dobre, a co złe?", odpowiada: "Gdybym zaczął myśleć, jak mógłbym działać?". Pewnego dnia jednak przemoc dotyka Sadhu osobiście.

 

 Podczas wesela Jatina zostaje zastrzelona żona Sadhu , Nameeta. Teraz otwiera on z gangsterami osobisty rachunek...

  


Nie darmo film ten zaczyna się mottem z Friedricha Nietzschego: Ten, kto walczy z potworami musi uważać, by samemu nie stać się potworem. Przecież to on też powiedział Bóg umarł, a jeśli Bóg umarł, możemy potłuc kamienne tablice i ignorując słowo nie zabijaj, samemu decydować, co dobre i złe. W tym filmie słowom Boga nie zabijaj, przeciwstawiono słowa zabijaj. Zabijaj i licz zabitych. Do tej pory 56-ciu, jak mówi tytuł filmu. To nie jest niestety rachunek gangstera. To konto policjanta.

 

 Jak w kontrowersyjnym "Shootout at Lokhandwala". Tam też oficer policji jak refren powtarza: "Żadnych aresztowań. Zabić!". Tam tym bardziej wstrząsające, że oparte na prawdziwej historii. 1991. W mumbajskiej dzielnicy Lokhandwala podczas trwającej 6 godzin strzelaniny 286 policjantów oddało do broniącej się piątki gangsterów 3 tysiące strzałów. Tu też Mumbaj. Policja nie potrzebuje sądu. Sama wykonuje wyroki. Czy z bezsilnej rozpaczy, jak w "Shool"  ? 
Miarą prawdziwości gry aktora jest dla mnie, czy  wierzę bohaterowi i czy mi go szkoda, jeśli cierpi. Tu wierzę nie tylko Nanie tajemniczym w swoim okrucieństwie, w rozbawieniu podczas  prawie przyjacielskich rozmów telefonicznych z gangsterem, w dociekliwym zaglądaniu w duszę młodziutkiego, jeszcze niezdeprawowanego przemocą w imię władzy Jatina.Jeszcze się śmieje, a już zabija. Coś z ducha Tarrantino. Intryguje, ale czy budzi współczucie?
Ten film można by umieścić na zbyt krótkiej liście filmów, które da się obejrzeć z mężczyzną życia. Sprawdziłam (!). To właśnie on obok mnie zapytał, co opłakuje Sadhu. Przed chwilą zabił. Kolejny raz. Tym razem zaspokoił też swój apetyt na osobistą zemstę. Skąd  łzy? Bo go zdradzono?

 

Niepokojący, budzący grozę klimat tego filmu zawdzięczamy nie tylko roli Nany. Właściwie w pamięć zapadają i Mohan Agashe ("Paap", "Apaharan"), w życiu oprócz roli aktora dobrze odgrywający też rolę psychiatry, tu jako wspierający głównego bohatera były szef i tollywoodzki aktor Jeeva (Satya") jako nowy szef policji, i debiutujący tu Kunal Vijaykar jako lojalny kumpel Sadhu Francis i Nakul Vaid w roli milczącego Jatina. Jest jeszcze Revathy z Kerali, jako płacąca życiem za wybory Sadhu jego żona. I nieznany mi dotychczas Prasad Purandhare jako gangster Zameer. Ale przede wszystkim Yashpal Sharma. Najbardziej pamiętam go z filmów Prakasha Jha "Apaharan" i "Gangaajal".

  

Tu jest zupełnie inny. Bardziej wyważony, stonowany, już nie tak buchający zmysłowością. Raczej mały, zawistny, czasem niepewny tego, co ma zrobić. Krok po kroku zmierzający do klęski. Aż go szkoda tak otoczonego niechęcią reszty policjantów!
Ten film to świetny debiut Shimita Amina. Swój talent potwierdzi potem realizując jakże inny od tego filmu "Chak De! India". Całości dopełniają nominowane do nagród: muzyka braci Salim-Sulaiman (pewnie znacie ich z "Krrish", "Dhoom", "Bhoot") i zdjęcia Vishala Sinha ("Bhoot"). Nagrodzony scenariusz Sandeepa Srivastava rzeczywiście trzyma w napięciu. Zaciekawił mnie już odmiennością historii w  "Kabul Express". Teraz więc niecierpliwie czekam na jego "New York"(z Johnem Abrahamem).

Moim zdaniem po ten film warto sięgnąć.  Ale nie liczcie na rozjaśnienie życia. Pocieszenia nie będzie.
 
      

Oceny i recenzje:
* http://www.molodezhnaja.ch/india_a.htm#atc 3/5
* http://www.imdb.com/title/tt0402014/ 8.2/10