Sloneczniki

Bhramaram - natura Boga jest wybaczyć

Reżyseria:   Blessy ("Thanmathra")
Scenariusz: Blessy
Muzyka:      Mohan Sitara ("Thanmathra", "Karutha Pakshikal")
Zdjęcia:      Ayanan Vincent ("3 Deewarein")
Obsada:      Mohanlal, Bhoomika Chawla, Suresh Menon,
                   V.G. Muralikrishan, Niveditha (dziecko)
Gatunek:    dramat, thriller
Nagrody:    24 (za role - Mohanlal, Niveditha, V.G. Muralikrishan,   
                  za zdjęcia, za dźwięk, muzykę, reżyserie)
Premiera:   2009
Język:        malajalam
Oceny:       IMDb 7.3, Tamanna 7.4/10

ഭ്രമരം
 

Coimbatore, drugie co do wielkości (po Chennai) miasto Tamil Nadu. Ogarnięte paniką po wybuchu bomby, w wyniku którego premiera odwieziono do szpitala. Ulice poprzecinane są blokadami policyjnymi. Z radia cały czas przestrzega się przed nieznajomymi osobami. Zaleca się czujność. Każdy może się okazać terrorystą. Szczególnie, gdy nie jest Tamilem. W tym czasie w rodzinie Unni (Suresh Menon) pojawia się jego kolega ze szkolnych lat Jose (Mohanlal). Unni przyjmuje go serdecznie mimo, że nie przypomina sobie ani jego twarzy, ani nazwiska. Wkrótce dowiaduje się od przyjaciela z dzieciństwa  Alexa (V.G. Muralikrishnan), że w jego klasie nie było kogoś o takim nazwisku.....


To film, który bardzo wciąga. Od pierwszej sceny nie wiadomo, jak traktować postać bohatera. Dobroduszny czy niebezpieczny? Wzbudza ufność w dziewczynce śpiewem,



 wspólnym malowaniem, ale gdy jej ojciec nie patrzy,  obrzuca go ponurym spojrzeniem. Czy ma swój udział w wybuchających w mieście bombach? Co ukrywa?
To drugi po "Ore Kadal" widziany przeze mnie film o Keralczykach w  sąsiednim stanie Tamil Nadu. Indusi w chwilach zagrożenia  swoim kraju traktowani jak obcy, gdy tylko przejadą stan dalej? Czy rządzona przez komunistów Kerala kojarzy się z ruchem naksalitów?
Pisząc o naksalitach, zbrojnym ruchu ruchu rewolucyjnym zainicjowanym 
w maju 1967 roku, najczęściej myśli się o Bengalu i Andhra Pradesh, ale ruch ten nabrał znaczenia w różnych stronach Indii. Demonstracje żądające ziemi dla bezrolnych, albo wręcz zajmowanie jej. Dotyczy to też Kerali.

Coimbatore pokazano tu bardzo realistycznie. Z chaosem przeludnionej ulicy, policyjnymi blokadami w reakcji na wybuchy bomb, z szukaniem ratunku w modlitwie przed domowym ołtarzem, kolam

 

 (rangoli) usypywanym dla ochrony przed złem przed progiem domu. Nawet w bloku.
Podobnie podróż przez  dwa stany z Tamil Nadu  ku Kerali. Zdezelowanym, zatłoczonym autobusem, gotowym zepsuć się w każdej chwili. Z postojami w przerażająco brudnych zajazdach, z prysznicami typu wiadro wody pod studnią czy pompa wylane na głowę.


 Wraz z bohaterami jedziemy coraz wyżej w górę w miejsca dostępne tylko jeepem.

 

 Mijając przepaście w okolicach Munnaru.  Niezwykłym miejscem zawsze sprawiającym na mnie wrażenie jest  przywołany we wspomnieniach z dzieciństwa święty zbiornik  wodny,


 do którego zazwyczaj schodzi się z czterech stron w dół kamiennymi schodami.
Jednak ważniejsze od pięknie  sfotografowanych miejsc są relacje między ludźmi.



Jakie relacje łączą bohaterów? Ze sceny na scenę zmienia się to. Jesteśmy zaskakiwani ich naturą. Czy bohaterowie znają się z dzieciństwa? Czemu wizyta mężczyzny, który kiedyś uczył się razem z Unni w szkole budzi w nas niepokój? Jaka krzywda dokonana w dzieciństwie rzuca cień na całe życie bohatera? Czy można kogoś tak bardzo skrzywdzić i zapomnieć o tym? Żyć potem życiem człowieka uczciwego? Bez zadośćuczynienia, bez konsekwencji dokonanego zła? Co zwycięży w sercu bohatera – pragnienie zemsty czy wybaczenia?


 

Cytuje on, jak mówi, Buddę stwierdzając „Naturą Boga jest wybaczyć”. Czy zwycięży w nim ludzka słabość, czy wielkoduszność, której uczymy się od Boga? Mohanlal niezwykle gra swego bohatera.



Nie możemy przewidzieć jego zachowań. Drażni, budzi współczucie, potem znów niepokoi, rozczula. Wraz z nim jesteśmy na huśtawce uczuć.




Zagranych całym ciałem. Z jego uśmiechem, gniewem, płaczem, krzykiem.

To thriller, którego akcja budowana jest z wielkim napięciem, najwięcej jednak dzieje się między ludźmi i oglądanie tego fascynuje. To film drogi. Rozpoczętej w Coimbatore wędrówki przez dwa stany: Tamil Nadu i Keralę. Już w Ghatach Zachodnich wokół nas krajobraz wysokich gór, skały, ostre zbocza, przepaści – w takim miejscu niebezpiecznie jechać z kimś w tak wielkim żalu. Prowadzony przez niego jeep może stać się narzędziem zbrodni.

W filmie lubię zwracać uwagę na szczególiki:

Legitymujący bohaterów patrol policji domaga się prawa jazdy lub ...karty do głosowania.

Gdy z powodu blokad, bohaterowie spóźniają się na dworzec, pocieszają się licząc, że pociąg też może być spóźniony. Całkiem realne. Na odjazd każdego z pociągów w Indiach czekałam koło godziny. Albo i dłużej.

Bawią mnie przysłowia z lokalnym smaczkiem: „Nawet bomby wybuchają, gdy starzy przyjaciele się spotykają”.„Nawet tygrys zje trawę, gdy zgłodnieje”.

Odnajduję się w radach bohatera na temat wychowania córeczki udzielanych Uni:

Nawet, gdy jesteś bardzo zajęty, musisz znaleźć czas na dziecko.Szybko wyrośnie i nie będzie już potrzebować twojego czasu. Potem obwiniamy dzieci, że gdy się starzejemy, nie potrzebują nas”.




Z ciekawością obejrzałam ten film, którego reżyserem jest Blessy.


 


Podziwiałam stworzoną przez niego historię już w "Thanmathra". Podobnie jak tu zachwycona Mohanlalem, ujęta grą Suresha Menona i V.G. Muralikrishana grających jego przeciwników. Bhumika Chawla pojawia się w szczęśliwej przeszłości bohatera.




   Niewielu tu bohaterów, ale śledzenie zmiennych relacji miedzy nimi, odsłanianie tajemnic z przeszłości, ciągłe zmiany w tym, jak widzimy bohaterów, jak oni na naszych oczach się zmieniają plus wątek sensacyjny w pięknych krajobrazach fotografowanych przez Ayanana Vincenta ("3 Deewarein"), pod muzykę Mohana Sitarę ("Thanmathra", "Karutha Pakshikal") - wszystko to czyni film naprawdę interesującym.