Sloneczniki

Kehtaa Hai Dil Baar Baar - Pendżab poślubia Gudżarat

Reżyseria:    Rahul Dholakia (debiut -potem "Parzania")
Scenariusz:  Raman Bharadwaj (debiut)
Dialogi:        Neeraj Vora ("Josh", "Rangeela")
Zdjęcia:        Ashok Kemar
Muzyka:       Jatin-Lalit, Manohari Singh, Richard Mithra
Obsada:       Paresh Rawal, Jimmy Shergill, Kim Sharma, Johny Lever,
                   Nina Kulkarni
Gatunek:     komediodramat miłosny i rodzinny
Premiera:    2002
Oceny:        IMDb 5.3/10,Tamanna4.9/10

 

New Jersey. Ranchodlal Patel (Paresh Rawal), emigrant z indyjskiego Gudżaratu  naście lat myjąc auta Amerykanom z trudem i w upokorzeniach uczyniwszy siebie bogatym marzy teraz o tym, by dla swych dwóch córeczek Namraty i Ritu (Kim Sharma) znaleźć godnych narzeczonych.Zięć musi być bogaty,wykształcony i z Gudżaratu. Namrata wychodzi za mąż spełniając jego oczekiwania, ale Ritu na praktyce lekarskiej w Nowym Jorku poznaje cieszącego się życiem  Sundara Kapoora (Jimmy Shergill). Sprzedający na ulicy indyjskie jedzenie kucharz z Pendżabu w oczach ojca Ritu nie jest księciem z bajki. Jednak na prośbę Ritu Sundra ma spędzić tydzień w ich domu, aby pozyskać serce Patela...



Sięgając po ten film liczyłam na wzruszenia, których mi dostarczył Rahul Dholakia

 


 swoim dramatem "Parzania". Niestety oglądając ten debiut mogłam tylko odpocząć przy przewidywalności fabuły, rozczarować się Jimmy Shergillem, (dalekim od swych ról terrorystów czy antyterrorystów w "Maachis" czy "A Wednesday") i zasłużyć na podziw Zahry, za to że kolejne byle co obejrzałam do końca.

W filmie komizm Paresha Rawala, holly w bolly (nawiązania do "Meet The Parents" z de Niro) i  podziały biedni-bogaci, z Gudżaratu-z Pendżabu pokonane przez miłość. Oczywiście najpierw trzeba przejść przez próbę niezgody rodzica. Przymusowo obejrzymy czyjeś zaręczyny, czyjś ślub, kolejny raz może porwie nas dynamika pendżabskiej bhangry (no, tu nie Sukhbira) Wszytko to na tle New Jersey i Nowego Jorku. NRI (Indusi żyjący poza Indiami) szukają tu tożsamości w pieniądzu,w ustawiającym społecznie wykształceniu. Co jeszcze? Żartobliwe nawiązania do słynnej granicy wyznaczanej przez Lakszmana w Ramajanie , szukanie jedności w wierze w Boga, do którego można modlić się i z pomocą Bhagawadgity hindusów  i Sri Guru Granth sikhów, (nie licząc naszej Biblii i muzułmańskiego Koranu), ale i żarty typu picie...moczu.

Zupełne (niemiłe) zaskoczenie po filmie "Parzania". Wiem, wiem, ten był dramatem małego Parsa i jego rodziny pokazanym na tle prawdziwych wydarzeniach z 2002 w Gudżaracie (w ciągu jednego dnia pogrom na tysiącu muzułmanów). A tu romantyczne byle co. Mimo rozczarowania ciekawa jestem kolejnego filmu  Rahula Dholakii "Lamhaa", którego akcja ma rozgrywać się w Kaszmirze. Liczę, że będzie bliżej "Parzanii" niż "KHDBB"