Sloneczniki

Deewana - trójkąt miłosny z wdową

Reżyseria:    Raj Kanwar (debiut, potem "Daag: The Fire", "Judaai")
Scenariusz:   Sagar Sarhadi ("Kabhi Kabhi", "Bazaar", "Rang")
Obsada:       SRK (debiut), Divya Bharti, Amrish Puri, Rishi Kapoor,
                    Dalip Tahil, Alok Nath
Premiera     1992
Muzyka:         Shravan-Nadeem ("Raja Hindustani" "Dhadkan")
Nagrody:       4 nagrody (za debiut SRK, za muzykę,
                   Kumar Sanu za śpiew "Sochenge tumhe" i
                   za tekst piosenki "Teri umeed tera intezar")
Zdjęcia:       Harmeet Singh ("Yes Boss","Judaai" )
Tytuł:          Szalony
Oceny:        IMDb 6.4/10, Tamanna 5.9/10
दीवाना
 

Kajal (Divya Bharti) piękna dziewczyna z biednego domu marzy o piosenkarzu Ravi (Rishi Kapoor). Jedna chwila, podczas której prosi go o autograf, wystarcza mu, aby się w niej zakochać i wkrótce ją poślubić. Wywołuje to wściekłość jego wujka Dhiredra Pratap (Amrish Puri), który liczył na przejęcie rodzinnego dziedzictwa. Dochodzi do rodzinnej kłótni, podczas której Ravi broniąc zaatakowanej Kajal, zabija syna Dhiredra Pratapa, za co sam płaci śmiercią. Aby umknąć przed gniewem wuja matka Ravi z rozpaczającą młodziutką synową uciekają do miasta.

 

 


 Tam spotykają młodego lekkoducha Raju Sahay (Shah Rukh Khan), syna bogatego przemysłowca (Dalip Tahil). Spotkanie młodziutkiej wdowy zmienia życie hulaki. Zakochany ma odwagę przeciwstawić się ojcu, który z gniewem odrzucił pomysł poślubienia wdowy. Raja dla swojej miłości opuszcza swego ojca. Pozyskuje serce opiekującej się Kajol teściowej.

  
  
 

Powoli zdobywa serce zranionej dziewczyny.

 
  
 
  
 

 Ale ich szczęście też nie trwa długo...




Właściwie ten film już dość dawno temu  obejrzałam ciekawa nagrodzonego debiutu Szaruka.


 


Zagrał on w nim u boku Rishi Kapoora. W swoim czasie starzejący się Raj Kapoor czując, że już go nie chcą tak chętnie oglądać jak w „Awaara”, czy „Shree 420” wyreżyserował debiut swojego syna „Bobby”. Młodziutki Rishi Kapoor stał się gwiazdą. Minął czas -  amantowi przybyło lat i kilogramów. Pierwszej miłości nie powinno się przeżywać w drugim, trzecim wieku życia. Tzn można, ale nam patrzącym na to z boku trudno się zachłysnąć świeżością doznań.

Dlatego pierwszą część filmu do interwału z trudem przetrwałam. Drugą też bez rewelacji z okropnymi podskokami pt tańce, ale tu wraz z Szarukiem na motorze  pojawia się arogancki, bawiący się życiem syn bogacza,


 


jego spór z rodzicem o poślubienie (o zgrozo w Indiach!)...wdowy,  jakaś bójka,


 


tajemnica zagubienia się, odnalezienia, czyjś smutek rezygnowania z miłości. 

   

Wtedy na początku wyłapywałam chciwie pierwsze słowa w hindi i były to oczywiście pyaar, ishq, tytułowe deewana czy pagal. Miłość i szaleństwo wisiało w powietrzu. Dumnie to brzmi, a przecież tak naprawdę pamiętam z tego filmu przede wszystkim karmienie kogoś jako znak miłości


 


odmowę przyjęcia jedzenia z czyichś rąk jako brak zaufania


 


czerwień ślubnego sinduru nakładanego na przedziałek niechętnej temu dziewczyny,


 


uwzględniającą to, co czuje dziewczyna rezygnację z nocy poślubnej, a przedtem czerwień proszku  Holi –święta, w którym można bezkarnie kogoś dotknąć farbą, zostawić na jego ciele kolorowy ślad tego dotyku. Bohater wyznaje miłość w Holi, a odpowiedź na nią przyjdzie w święcie Karwa Chauth. W postaci kobiecego postu za pomyślność męża.  Do dziś ożywiam się na widok choćby echa jakiegoś ze świąt indyjskich, wciąż ich niesyta, zawsze ich ciekawa. 

W jak różnym kontekście się pojawiają. HOLI – wystukiwany bębnem rytm buntu młodych przeciw despotyzmowi starych w  „Mohabbatein”, jednanie się białych i Indusów w czas brytyjskiej kolonizacji w „Mangel Pandey”, groza i miłosna obsesja    wybijana bębnem w „Darr”, czy gwałt jako konsekwencja rozluźnienia hamulców święto radosnego przekraczania granic w „Damini”. A Wy, gdzie jeszcze pamiętacie jakieś Holi?

Święto KARWA CHAUTH.   Do głowy mi w tej chwili przychodzą tylko „Yes Boss”, „Bibi nr 1”, „Hum Dil De Chuke Sanam”, „KKKG” ( a Wam co jeszcze?) - święto, w którym czasem  trzeba pościć za kogoś wbrew sercu, w którym post jak  tu w "Deewana" okazuje się wyznaniem uczuć.

Czerwień nakładana na czyjąś skórę. Spotykamy ją w Holi, podczas malowania rąk henną i nakładania pannie młodej sinduru na przedziałek we włosach. Ostatnio znalazłam w "Biegnącej z wilkami"  ciekawą interpretację tego. Zajmująca się psychoterapią i mitami kulturowymi  Clarissa Pinkoli Estés wiąże tę czerwień z symboliką krwi narodzin, menstruacji, utraty dziewictwa i porodu. No może, Holi to ja tu doczepiłam do tej symboliki sinduru i henny na rękach, ale kto wie?

Wracając do filmu. Od niego właśnie zaczął się czas Szaruka. Nagrodzony tu za debiut zwraca uwagę świeżością: przeżywanych uczuć: buntu,gniewu w próbie tłumienia w sobie budzącej się miłości, czułości.



Obok niego Divya Bharati ( z którą w tym samym roku wystąpił w słabym "Dil Aashna Hai"). Młodziutka, świeżutka, rok przed tragiczną śmiercią spowodowaną upadkiem z okna.



W roli jej teściowej Sushma Seth, którą najlepiej zapamiętałam w rolach babć w "Kal Ho Na Ho" i "Kabhi Khushi Kabhie Gham".

Jako despotyczny ojciec Raju wiecznie drugoplanowy Dalip Tahil, który ojca Szaruka zagra  też "Darr", a jego wroga w "Baazigar".


 

 

Ponadto detronizowany tu przez Szaruka  40-letni Rishi Kapoor  ("Hum Tum", "Karz") niepasujący w tej roli do młodziutkiej bohaterki. 


 


Mimo tego, że daleko mu było do amanta budzi współczucie w swej roli tego trzeciego. I wiecznie negatywny Amrish Puri.

Ponadto film tworzą debiutant reżyse Raj Kanwar ( "Judaai"), dobry scenarzysta Sagar Sarhadi ("Kabhi Kabhi", "Bazaar", "Rang") i operator Harmeet Singh ("Yes Boss","Judaai" ). Nagrodę za muzykę uzyskał duet Shravan-Nadeem ("Raja Hindustani" "Dhadkan")
i  Kumar Sanu za śpiew "Sochenge tumhe".

Od tego filmu minęło prawie dwadzieścia lat. Czuje się w nim przestarzałość konwencji, niedbałość podskoków udających taniec, ale wielbiciele Szaruka i historii, w których trzeba z miłości złożyć ze swego życia ofiarę dla kogoś, znajdą to w tym filmie.