Sloneczniki

Kieł

Reżyseria:Giorgos Lanthimos

Tytuł:Kynodontas (Dogtooth)

Język: grecki

Nagrody: 10 nagrod (w Cannes, Dublin, Montreal, Sarajewo, Sztokholm) , 6 nominacji (do Oscara, British Independent)

Ocena: IMDb 7.2/10


Pewien ojciec (Christos Stergioglou) i pewna matka (Michelel Valley)  zdecydowali się swoim dzieciom zapewnić życie ograniczone do przestrzeni domu z ogrodem. Trójka dzieci, dziś już dorosłe: syn (Hristos Passalis) i dwie córki  nie mają nawet imion,


od lat uczone są tego, że świat poza granicami domu stanowi zagrożenie. Ojciec co rano wyjeżdża samochodem do pracy przywożąc rodzinie wszystko, czego potrzebuje ona do życia. Izolowane od ludzi dzieci żyją zdane we wszystkim na rodziców. Starsza z córek (Angeliki Papoulia) stopniowo dorasta do buntu. Chce własnego życia...

 

Czy widziałam kiedykolwiek grecki film? Ten jest chyba pierwszym i myślę, że nietypowym dla każdej kinematografii. "Kieł" zaszokował mnie i bawiąc chwilami bardzo przygnębił. To historia o tym, co możemy zrobić własnym dzieciom, wychowujac je na podobieństwo własnych lęków, poddając je codziennej tresurze słów, gestów,

wyborów i nawyków. Dorosłe osoby pokazano nam tu jako zinfantylizowane istoty, skazane na znajomość ze światem regulowaną ograniczeniami rodziców.

Nawet język zaproponowany przez rodziców nie pozwoliłby im nigdy porozumieć się na zewnątrz. W tym metajęzyku wagina zwie się klawiatura, słowo potwór oznacza natomiast mały, żółty kwiatek. Śmieszy to i jednocześnie pokazuje, jak można własnemu dziecku wdrukować ideę nieufności wobec świata, stworzyć z niego kogoś, kto nie poradzi sobie w relacji z innymi, kto będzie wiecznym obcym. Ale zgodnie z ideą rodziców ich dorosłe dzieci wciąż ćwiczone

i wzmacniane nagrodami w postaci ...nalepek, nie powinny nigdy opuścić jedynego znanego im świata domu rodzinnego. Bojąc się, że wyjście spod opieki/kontroli rodziców oznacza grozę zmierzenia się

np z tak strasznym potworem, jak...kot.

 

Więzi ludzkie w tej historii nacechowane są tu pewnymi automatyzmami.

Szczytem zmechanizowania jest seks. Nie łączy on tu nikogo ze sobą, jest tylko aktem przygnębiających transakcji, używania kogoś w sposob odpychajacy i pogłębiający samotność. Uprzedmiotowienie osób w seksie budzi wstręt. Sceny są dosłowne, pornograficzne. Z przekraczaniem wszelkich tabu. Na te sceny najtrudniej było mi patrzeć. Miałam duże wątpliwości, czemu służyła ta dosłowność i epatowanie żałosnymi tu, odartymi z jakiejkolwiek intymności i czułości aktami kopulacji.

Na ten film ten można też patrzeć nie tylko jak posunięty do najdalszych granic eksperyment na zależnych od nas ludziach. Pokazuje on też sztywność naszych nawyków, bawi scenami pokazującymi, co z naszego mózgu robią filmy – w tym przypadku nawiązano do "Szczęk", "Rockiego" i filmów z Bruce'm Lee. Stawia pytania, na ile każdy z nas żyje nagradzany nalepkami, czy rzuconym nam czyjąś ręką samolotem-zabawką? Co dla nas jest tą nagrodą, po którą biegniemy przepychając się z innymi? Jakimi wymyślonymi lękami nas się straszy, jakimi sami siebie straszymy?

Wychodząc z Kina Letniego miałam mieszane uczucia. Ostatnia scena bardzo mnie przygnębiła. Trudno było by mi powiedzieć, czy chciałbym ten film komuś polecać. Jednocześnie czuję, że wstrząsnął mną sposobem,w jaki przedstawił ludzkie więzi.