Sloneczniki

Lahore - wojna i pokój na ringu

Reżyseria:   Sanjay Puransigh Chauhan (debiut)
Scenariusz: 
Piyush Mshra ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
                   "1971", "Yahaan"), Sanjay Puransigh
Chauhan

Obsada:       
Aanaahad (debiut), Sushant Singh, Farooq Sheikh, Nafisa Ali,
                  Mukesh Rishi, Saurabh Shukla, Jeeva, Nirmal Pandey
Zdjęcia:      Neelabh Kaul
Nagrody:    4 nagrody (Nagroda jury za najlepszy film na World
                 Fest Houston,
za rolę - festiwal włoski w Salento, w Festiwal Azji
                 w Singapurze (nominacja)
 i w Brytanii (Tenefife             
Premiera:   2010
Gatunek:
    dramat sportowy, film akcji
Oceny:       IMDb 6.1/10, Tamanna 5.7/10

8 miejsce - najwyższe oceny krytyków  (od I do IV 2010) 2.78/5 (po "Love Sex and Dhoka", 3.88/5 "My Name Is Khan"  "My Name Is Khan", "Ishqiya", "Thanks Maa", "Road to Sangam", ""City of Gold", "Well Done Abba")
लाहौर
لاہور

   

Dwóch braci z Radżastanu. Radźpucka krew wojowników objawia się u nich na polu sportowym. Starszy Dheeru Singh (Sushant Singh) odnosi sukcesy jako kixbokser, młodszy Veeru (Aanaahad) zdobywa sławę w krykiecie. Zaraz po mistrzostwach Azji w kixboxingu w rodzinie ma się odbyć wesele Dheeru. Zamiast radości czeka ich jednak rozpacz. Podczas rozgrywek rozgniewany swoją klęską zawodnik Pakistanu (Mukesh Rishi) uderza z tyłu. Cios zabija indyjskiego zawodnika. Korzystając z organizowanych w Lahore w ramach ocieplenia stosunków zawodów indyjsko-pakistańskich w kixboxingu brat Veeru


 jedzie pomścić na ringu śmierć brata...

Już pisząc o czym jest ten film widzę, że czytając taką historię nie chciałabym wiedzieć co dalej. Z zemsty krykiecista zaczyna walczyć na ringu? W reprezentacji kraju?!  Zdradziecki Pakistan jak zwykle atakuje szlachetne Indie z tyłu.

To na kilometr pachnie kłamstwem.
I rzeczywiście film okazał się wg mnie rozczarowaniem. Bolesne relacje Pakistanu i Indii, wciąż żywe wspomnienie krwi z 1947, a potem z trzech wojen są tak ważne dla Indii, że zawsze patrzę z uwagą na filmy poruszające ten problem - świetny "1971", melodramatycznie szukający zgody "Veer-Zaara", ale i pełne uprzedzeń "LOK Kargil", czy "Deewar" Let's Bring Our Heroes  Home". W wielu z nich (jak w "Border") wojna lub jej echo. W tym filmie pada pytanie: "Jak można zobaczyć brata w kimś z kim miało się niedawno trzy wojny?" No na pewno nie przerzucając się na ekranie kwestiami typu: "proszę, wybacz mi w imieniu narodu pakistańskiego" czy "Wierz mi, nie wszyscy Pakistańczycy są źli". Padają one z ust Pakistanki, dziewczyny, która ma być przeciwwagą dla zawziętych walczących  o kondycję sportową w górach sportowców przypominających pełnych wrogości wojowników.



Oczywiście pojawia się wątek miłosny, bo miłość przecież nie zna granic. Nieprawdziwy wg mnie. Podczas spotkań bohaterów więcej ciekawości niż wyrażane przez bohaterów uczucia




budziła we mnie architektura miejsc spotkań czy to w Delhi czy w Lahore.



Lahore. Sam tytuł filmu urzekł mnie. Był dla mnie obietnicą spełnienia jakichś tęsknot zaszczepionych przez literaturę. W czytanych przeze mnie książek wypędzeni z Lahore w 1947  hindusi marzyli o nim, we śnie znów wędrowali jego ulicami. Dziś muzułmańskimi.

To przed meczetem Badszahi modlą się o zwycięstwo nad Indiami pakistańscy zawodnicy.



Miasto jest tu pięknie filmowane przez
Neelabha Kaula Z góry, nocą. Z sylwetką nowoczesnego minaretu Minar-e-Pakistan

Także walki na ringu pokazywane są  bardzo przekonująco. Dla tych, którzy to lubią. Ja przewijałam je rozdrażniona, że od obrazów bicia pięścią

 mogę tu odpocząć przy waleniu rakietą basebolową. Z indyjskich filmów sportowych w pamięć wbił mi się przede wszystkim "Chak De India!", z którego tu ściągnięto scenę przyjazdu drużyn konkurencyjnych tam do Australii tu do Malezji. W obu filmach dramat relacji z Pakistanem i budowanie jedności narodowej Indii, ale jak różnie pokazane! Tam czułam to jako problem, poruszona, porwana sposobem pokazania, tu zażenowana patrzyłam na ten indyjski trójkolor zestawiany z zielenią i półksiężycem Pakistanu.

 

 Dęte, napuszone, śmiesznie patetyczne. Film miał być wezwaniem do indyjsko-pakistańskiego pojednania, a tym czasem okazał się kolejnym kamieniem niezgody. W Pakistanie nie zgodzono się na jego pokaz. Bo też przedstawił indyjskie anioły boksu kruszące swoją dobrocią (a najpierw pięścią)



nienawiść i pogardę pakistańskich zombi.Te samcze miny, spojrzenia spode łba, szczerzenie zębów, zaciskanie pięści. W 3 wojnach przelewali krew teraz dla zbudowania harmonii i przyjaźni leją krew na ringu. Nie!
Bohaterami filmu są więc nogopięściarze, ich trenerzy i jak zwykle niegrzeczni politycy. W tej roli Jeeva ("Saatya")



 Plus kilka kobietek. Dla okrasy. W tych łzawych enigmatycznych rolach matek czy ukochanych wpatrzonych jak ich mężczyźni biją lub są bici - 
Nafisa Ali ("Life in a Metro"), Shradha Nigam

 i Shradha w roli pakistańskiej lekarki , psychiatry... kixbokserów
 

W roli starszego brata Dheeru sugestywny w swej grze Sushant Singh ("The Legend of Bhagat Singh", "Mughbiir").



W roli młodszego brata debiutant Aanaahat





Za swoją role został on nagrodzony, ale mi wydawał się smętny, nie powściągliwy, ale bierny i niezbyt wyrazisty. Chociaż w filmie jest scena w której ładnie spada mu z twarzy maska zawziętości robiąc miejsce na łagodność. Kolejnego kixboksera gra Kelly Dorji, którego skośnooką twarz znam z ról policjantów ('Fareb") lub naksalitów ("Tango Charlie")



No i oczywiście lubiany przeze mnie jeszcze z "Sarfarosh" Mukesh Rishi



jako szkolony na zwierzę do zabijania Pakistańczyk. Ich trenerów grają bardzo powściągliwie Sabyasachi Chakraborty ("Dil Se", "The Namasake")


 i niezwykle naturalnie, szczerze i z dużym ciepłem Farooq Shaikh

którego znam tylko sprzed 30 lat z roli pięknego nababa w "Umrao Jaan".
W nic nie znaczący sposób dobrego Pakistańczyka, ojca zakochanej Idy gra
Ashish Vidyarth ("Vaastav", "Pokiri")



W filmie zabawnym dopełnieniem trenera Indusów jest lubiany przeze mnie
 Saurabh Shukla ("Saatya", "Hazaaron Khwaishein Aisi")



W filmie zwróciłam uwagę na twarz  właściwie nikogo tu  nie grającego Nirmala Pandeya. Szkoda, że odtwórca ukochanego Phoolan Devi z  "Bandit Queen",  posiadacz nagrody  dla ...najlepszej aktorki za rolę hidźry (" Daayraa"/The Square Circle) nie pożegnał się z życiem tworząc w tym filmie godną zapamiętania rolę. W lutym 2010 zmarł na serce.

 

Nie wiem,czy jestem ciekawa następnego filmu debiutanta Sanjaya Purana Singh Chauhana

 

Mimo obiecującego początku (krótka historia relacji Indii i Pakistanu  ze zdjęciami Jinnaha i Gandhiego ściskających sobie dłonie, ze wspólnym doświadczeniem hindusów i muzułmanów  bitych przez Brytyjczyków) i scenariusza cenionego przez mnie za 
Piyusha Mishry ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
 "1971", "Yahaan")
film jest przewidywalny, najeżony stereotypami i pod płaszczykiem idei pojednania głoszący wyższość Indii nad Pakistanem. Czy Sanjay Puran Singh Chauhan może stworzyć w następnym filmie poruszającą historię? Być może... Rahul Dholakia zadebiutowawszy fatalną komedią zrealizował przecież "Parzanię".

 


Khaab Ye Kaafila
(KK, Karthik, MM Kreem).
A Saanware
(MM Kreem).
trailer