Lahore - wojna i pokój na ringu
Reżyseria: Sanjay Puransigh Chauhan (debiut)
Scenariusz: Piyush Mshra ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
"1971", "Yahaan"), Sanjay Puransigh Chauhan
Obsada: Aanaahad (debiut), Sushant Singh, Farooq Sheikh, Nafisa Ali,
Mukesh Rishi, Saurabh Shukla, Jeeva, Nirmal Pandey
Zdjęcia: Neelabh Kaul
Nagrody: 4 nagrody (Nagroda jury za najlepszy film na World
Fest Houston, za rolę - festiwal włoski w Salento, w Festiwal Azji
w Singapurze (nominacja) i w Brytanii (Tenefife
Premiera: 2010
Gatunek: dramat sportowy, film akcji
Oceny: IMDb 6.1/10, Tamanna 5.7/10
Dwóch braci z Radżastanu. Radźpucka krew wojowników objawia się u nich na polu sportowym. Starszy Dheeru Singh (Sushant Singh) odnosi sukcesy jako kixbokser, młodszy Veeru (Aanaahad) zdobywa sławę w krykiecie. Zaraz po mistrzostwach Azji w kixboxingu w rodzinie ma się odbyć wesele Dheeru. Zamiast radości czeka ich jednak rozpacz. Podczas rozgrywek rozgniewany swoją klęską zawodnik Pakistanu (Mukesh Rishi) uderza z tyłu. Cios zabija indyjskiego zawodnika. Korzystając z organizowanych w Lahore w ramach ocieplenia stosunków zawodów indyjsko-pakistańskich w kixboxingu brat Veeru
jedzie pomścić na ringu śmierć brata...
Już pisząc o czym jest ten film widzę, że czytając taką historię nie chciałabym wiedzieć co dalej. Z zemsty krykiecista zaczyna walczyć na ringu? W reprezentacji kraju?! Zdradziecki Pakistan jak zwykle atakuje szlachetne Indie z tyłu.
To na kilometr pachnie kłamstwem.
I rzeczywiście film okazał się wg mnie rozczarowaniem. Bolesne relacje Pakistanu i Indii, wciąż żywe wspomnienie krwi z 1947, a potem z trzech wojen są tak ważne dla Indii, że zawsze patrzę z uwagą na filmy poruszające ten problem - świetny "1971", melodramatycznie szukający zgody "Veer-Zaara", ale i pełne uprzedzeń "LOK Kargil", czy "Deewar" Let's Bring Our Heroes Home". W wielu z nich (jak w "Border") wojna lub jej echo. W tym filmie pada pytanie: "Jak można zobaczyć brata w kimś z kim miało się niedawno trzy wojny?" No na pewno nie przerzucając się na ekranie kwestiami typu: "proszę, wybacz mi w imieniu narodu pakistańskiego" czy "Wierz mi, nie wszyscy Pakistańczycy są źli". Padają one z ust Pakistanki, dziewczyny, która ma być przeciwwagą dla zawziętych walczących o kondycję sportową w górach sportowców przypominających pełnych wrogości wojowników.
Oczywiście pojawia się wątek miłosny, bo miłość przecież nie zna granic. Nieprawdziwy wg mnie. Podczas spotkań bohaterów więcej ciekawości niż wyrażane przez bohaterów uczucia
budziła we mnie architektura miejsc spotkań czy to w Delhi czy w Lahore.
Lahore. Sam tytuł filmu urzekł mnie. Był dla mnie obietnicą spełnienia jakichś tęsknot zaszczepionych przez literaturę. W czytanych przeze mnie książek wypędzeni z Lahore w 1947 hindusi marzyli o nim, we śnie znów wędrowali jego ulicami. Dziś muzułmańskimi.
To przed meczetem Badszahi modlą się o zwycięstwo nad Indiami pakistańscy zawodnicy.
Miasto jest tu pięknie filmowane przez Neelabha Kaula. Z góry, nocą. Z sylwetką nowoczesnego minaretu Minar-e-Pakistan
Także walki na ringu pokazywane są bardzo przekonująco. Dla tych, którzy to lubią. Ja przewijałam je rozdrażniona, że od obrazów bicia pięścią
mogę tu odpocząć przy waleniu rakietą basebolową. Z indyjskich filmów sportowych w pamięć wbił mi się przede wszystkim "Chak De India!", z którego tu ściągnięto scenę przyjazdu drużyn konkurencyjnych tam do Australii tu do Malezji. W obu filmach dramat relacji z Pakistanem i budowanie jedności narodowej Indii, ale jak różnie pokazane! Tam czułam to jako problem, poruszona, porwana sposobem pokazania, tu zażenowana patrzyłam na ten indyjski trójkolor zestawiany z zielenią i półksiężycem Pakistanu.
Dęte, napuszone, śmiesznie patetyczne. Film miał być wezwaniem do indyjsko-pakistańskiego pojednania, a tym czasem okazał się kolejnym kamieniem niezgody. W Pakistanie nie zgodzono się na jego pokaz. Bo też przedstawił indyjskie anioły boksu kruszące swoją dobrocią (a najpierw pięścią)
nienawiść i pogardę pakistańskich zombi.Te samcze miny, spojrzenia spode łba, szczerzenie zębów, zaciskanie pięści. W 3 wojnach przelewali krew teraz dla zbudowania harmonii i przyjaźni leją krew na ringu. Nie!
Bohaterami filmu są więc nogopięściarze, ich trenerzy i jak zwykle niegrzeczni politycy. W tej roli Jeeva ("Saatya")
Plus kilka kobietek. Dla okrasy. W tych łzawych enigmatycznych rolach matek czy ukochanych wpatrzonych jak ich mężczyźni biją lub są bici - Nafisa Ali ("Life in a Metro"), Shradha Nigam
bollywoodhunagama 3.5/5
molodezhnaja 2.5/5
timesofindia 2.5/5
indiatimes 3/5
pasionforcinema 2.5/5
indianexpress 2/5
rediff 2.5/5
Scenariusz: Piyush Mshra ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
"1971", "Yahaan"), Sanjay Puransigh Chauhan
Obsada: Aanaahad (debiut), Sushant Singh, Farooq Sheikh, Nafisa Ali,
Mukesh Rishi, Saurabh Shukla, Jeeva, Nirmal Pandey
Zdjęcia: Neelabh Kaul
Nagrody: 4 nagrody (Nagroda jury za najlepszy film na World
Fest Houston, za rolę - festiwal włoski w Salento, w Festiwal Azji
w Singapurze (nominacja) i w Brytanii (Tenefife
Premiera: 2010
Gatunek: dramat sportowy, film akcji
Oceny: IMDb 6.1/10, Tamanna 5.7/10
8 miejsce - najwyższe oceny krytyków (od I do IV 2010) 2.78/5 (po "Love Sex and Dhoka", 3.88/5 "My Name Is Khan" "My Name Is Khan", "Ishqiya", "Thanks Maa", "Road to Sangam", ""City of Gold", "Well Done Abba")
लाहौर
لاہور
لاہور
Dwóch braci z Radżastanu. Radźpucka krew wojowników objawia się u nich na polu sportowym. Starszy Dheeru Singh (Sushant Singh) odnosi sukcesy jako kixbokser, młodszy Veeru (Aanaahad) zdobywa sławę w krykiecie. Zaraz po mistrzostwach Azji w kixboxingu w rodzinie ma się odbyć wesele Dheeru. Zamiast radości czeka ich jednak rozpacz. Podczas rozgrywek rozgniewany swoją klęską zawodnik Pakistanu (Mukesh Rishi) uderza z tyłu. Cios zabija indyjskiego zawodnika. Korzystając z organizowanych w Lahore w ramach ocieplenia stosunków zawodów indyjsko-pakistańskich w kixboxingu brat Veeru
jedzie pomścić na ringu śmierć brata...
Już pisząc o czym jest ten film widzę, że czytając taką historię nie chciałabym wiedzieć co dalej. Z zemsty krykiecista zaczyna walczyć na ringu? W reprezentacji kraju?! Zdradziecki Pakistan jak zwykle atakuje szlachetne Indie z tyłu.
To na kilometr pachnie kłamstwem.
I rzeczywiście film okazał się wg mnie rozczarowaniem. Bolesne relacje Pakistanu i Indii, wciąż żywe wspomnienie krwi z 1947, a potem z trzech wojen są tak ważne dla Indii, że zawsze patrzę z uwagą na filmy poruszające ten problem - świetny "1971", melodramatycznie szukający zgody "Veer-Zaara", ale i pełne uprzedzeń "LOK Kargil", czy "Deewar" Let's Bring Our Heroes Home". W wielu z nich (jak w "Border") wojna lub jej echo. W tym filmie pada pytanie: "Jak można zobaczyć brata w kimś z kim miało się niedawno trzy wojny?" No na pewno nie przerzucając się na ekranie kwestiami typu: "proszę, wybacz mi w imieniu narodu pakistańskiego" czy "Wierz mi, nie wszyscy Pakistańczycy są źli". Padają one z ust Pakistanki, dziewczyny, która ma być przeciwwagą dla zawziętych walczących o kondycję sportową w górach sportowców przypominających pełnych wrogości wojowników.
Oczywiście pojawia się wątek miłosny, bo miłość przecież nie zna granic. Nieprawdziwy wg mnie. Podczas spotkań bohaterów więcej ciekawości niż wyrażane przez bohaterów uczucia
budziła we mnie architektura miejsc spotkań czy to w Delhi czy w Lahore.
Lahore. Sam tytuł filmu urzekł mnie. Był dla mnie obietnicą spełnienia jakichś tęsknot zaszczepionych przez literaturę. W czytanych przeze mnie książek wypędzeni z Lahore w 1947 hindusi marzyli o nim, we śnie znów wędrowali jego ulicami. Dziś muzułmańskimi.
To przed meczetem Badszahi modlą się o zwycięstwo nad Indiami pakistańscy zawodnicy.
Miasto jest tu pięknie filmowane przez Neelabha Kaula. Z góry, nocą. Z sylwetką nowoczesnego minaretu Minar-e-Pakistan
Także walki na ringu pokazywane są bardzo przekonująco. Dla tych, którzy to lubią. Ja przewijałam je rozdrażniona, że od obrazów bicia pięścią
mogę tu odpocząć przy waleniu rakietą basebolową. Z indyjskich filmów sportowych w pamięć wbił mi się przede wszystkim "Chak De India!", z którego tu ściągnięto scenę przyjazdu drużyn konkurencyjnych tam do Australii tu do Malezji. W obu filmach dramat relacji z Pakistanem i budowanie jedności narodowej Indii, ale jak różnie pokazane! Tam czułam to jako problem, poruszona, porwana sposobem pokazania, tu zażenowana patrzyłam na ten indyjski trójkolor zestawiany z zielenią i półksiężycem Pakistanu.
Dęte, napuszone, śmiesznie patetyczne. Film miał być wezwaniem do indyjsko-pakistańskiego pojednania, a tym czasem okazał się kolejnym kamieniem niezgody. W Pakistanie nie zgodzono się na jego pokaz. Bo też przedstawił indyjskie anioły boksu kruszące swoją dobrocią (a najpierw pięścią)
nienawiść i pogardę pakistańskich zombi.Te samcze miny, spojrzenia spode łba, szczerzenie zębów, zaciskanie pięści. W 3 wojnach przelewali krew teraz dla zbudowania harmonii i przyjaźni leją krew na ringu. Nie!
Bohaterami filmu są więc nogopięściarze, ich trenerzy i jak zwykle niegrzeczni politycy. W tej roli Jeeva ("Saatya")
Plus kilka kobietek. Dla okrasy. W tych łzawych enigmatycznych rolach matek czy ukochanych wpatrzonych jak ich mężczyźni biją lub są bici - Nafisa Ali ("Life in a Metro"), Shradha Nigam
i Shradha w roli pakistańskiej lekarki , psychiatry... kixbokserów
W roli starszego brata Dheeru sugestywny w swej grze Sushant Singh ("The Legend of Bhagat Singh", "Mughbiir").
W roli młodszego brata debiutant Aanaahat
Za swoją role został on nagrodzony, ale mi wydawał się smętny, nie powściągliwy, ale bierny i niezbyt wyrazisty. Chociaż w filmie jest scena w której ładnie spada mu z twarzy maska zawziętości robiąc miejsce na łagodność. Kolejnego kixboksera gra Kelly Dorji, którego skośnooką twarz znam z ról policjantów ('Fareb") lub naksalitów ("Tango Charlie")
No i oczywiście lubiany przeze mnie jeszcze z "Sarfarosh" Mukesh Rishi
jako szkolony na zwierzę do zabijania Pakistańczyk. Ich trenerów grają bardzo powściągliwie Sabyasachi Chakraborty ("Dil Se", "The Namasake")
i niezwykle naturalnie, szczerze i z dużym ciepłem Farooq Shaikh
którego znam tylko sprzed 30 lat z roli pięknego nababa w "Umrao Jaan".
W nic nie znaczący sposób dobrego Pakistańczyka, ojca zakochanej Idy gra
Ashish Vidyarth ("Vaastav", "Pokiri")
W filmie zabawnym dopełnieniem trenera Indusów jest lubiany przeze mnie
Saurabh Shukla ("Saatya", "Hazaaron Khwaishein Aisi")
W filmie zwróciłam uwagę na twarz właściwie nikogo tu nie grającego Nirmala Pandeya. Szkoda, że odtwórca ukochanego Phoolan Devi z "Bandit Queen", posiadacz nagrody dla ...najlepszej aktorki za rolę hidźry (" Daayraa"/The Square Circle) nie pożegnał się z życiem tworząc w tym filmie godną zapamiętania rolę. W lutym 2010 zmarł na serce.
Nie wiem,czy jestem ciekawa następnego filmu debiutanta Sanjaya Purana Singh Chauhana
Mimo obiecującego początku (krótka historia relacji Indii i Pakistanu ze zdjęciami Jinnaha i Gandhiego ściskających sobie dłonie, ze wspólnym doświadczeniem hindusów i muzułmanów bitych przez Brytyjczyków) i scenariusza cenionego przez mnie za Piyusha Mishry ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
"1971", "Yahaan") film jest przewidywalny, najeżony stereotypami i pod płaszczykiem idei pojednania głoszący wyższość Indii nad Pakistanem. Czy Sanjay Puran Singh Chauhan może stworzyć w następnym filmie poruszającą historię? Być może... Rahul Dholakia zadebiutowawszy fatalną komedią zrealizował przecież "Parzanię".
W roli młodszego brata debiutant Aanaahat
Za swoją role został on nagrodzony, ale mi wydawał się smętny, nie powściągliwy, ale bierny i niezbyt wyrazisty. Chociaż w filmie jest scena w której ładnie spada mu z twarzy maska zawziętości robiąc miejsce na łagodność. Kolejnego kixboksera gra Kelly Dorji, którego skośnooką twarz znam z ról policjantów ('Fareb") lub naksalitów ("Tango Charlie")
No i oczywiście lubiany przeze mnie jeszcze z "Sarfarosh" Mukesh Rishi
jako szkolony na zwierzę do zabijania Pakistańczyk. Ich trenerów grają bardzo powściągliwie Sabyasachi Chakraborty ("Dil Se", "The Namasake")
i niezwykle naturalnie, szczerze i z dużym ciepłem Farooq Shaikh
którego znam tylko sprzed 30 lat z roli pięknego nababa w "Umrao Jaan".
W nic nie znaczący sposób dobrego Pakistańczyka, ojca zakochanej Idy gra
Ashish Vidyarth ("Vaastav", "Pokiri")
W filmie zabawnym dopełnieniem trenera Indusów jest lubiany przeze mnie
Saurabh Shukla ("Saatya", "Hazaaron Khwaishein Aisi")
W filmie zwróciłam uwagę na twarz właściwie nikogo tu nie grającego Nirmala Pandeya. Szkoda, że odtwórca ukochanego Phoolan Devi z "Bandit Queen", posiadacz nagrody dla ...najlepszej aktorki za rolę hidźry (" Daayraa"/The Square Circle) nie pożegnał się z życiem tworząc w tym filmie godną zapamiętania rolę. W lutym 2010 zmarł na serce.
Nie wiem,czy jestem ciekawa następnego filmu debiutanta Sanjaya Purana Singh Chauhana
Mimo obiecującego początku (krótka historia relacji Indii i Pakistanu ze zdjęciami Jinnaha i Gandhiego ściskających sobie dłonie, ze wspólnym doświadczeniem hindusów i muzułmanów bitych przez Brytyjczyków) i scenariusza cenionego przez mnie za Piyusha Mishry ("The Legebd of Bhagat Singh", "Black Friday",
"1971", "Yahaan") film jest przewidywalny, najeżony stereotypami i pod płaszczykiem idei pojednania głoszący wyższość Indii nad Pakistanem. Czy Sanjay Puran Singh Chauhan może stworzyć w następnym filmie poruszającą historię? Być może... Rahul Dholakia zadebiutowawszy fatalną komedią zrealizował przecież "Parzanię".
bollywoodhunagama 3.5/5
molodezhnaja 2.5/5
timesofindia 2.5/5
indiatimes 3/5
pasionforcinema 2.5/5
indianexpress 2/5
rediff 2.5/5