Sloneczniki

Adaminte Makan Abu - jeśli Bóg pozwoli

Reżyseria:    Salim Ahmed (debiut)
Scenariusz:  Salim Ahmed (debiut)
Obsada:       Salim Kumar, Serena Vahab, Mukesh, Nedumuddi Venu
Muzyka:       Isaac Thomas Kottukappaly
Zdjęcia:       Madhu Amdat ("Kerala Cafe" - "Makal")
Nagrody:     4 nagrody (National Award - złoty Lotos za film,
                   Srebrny za role - Salim , za zdjęcia, muzykę),
                   nominacja do Oscara 2012 (za nieangielskojezyczny film)
Gatunek:     dramat
Język:         malajalam
Tytuł:          Abu, syn Adama
Premiera:    2011
Oceny:        IMDb 8/10

ആദാമിന്റെ മക അബു

 

Wioska niedaleko Kalikatu, gdzie ponad 500 lat temu wylądował w Indiach Vasco da Gama. Siedemdziesięcioletni Abu (Salim Kumar)  wędruje po całej Kerali, po miejscach uświęconych uroczystościami religijnymi,



 by w pobliżu meczetów

 
meczet Beemapalli w stolicy Kerali thrivandrum

 móc sprzedawać attar i pobożne książki. Ale coraz mnie ludzi potrzebuje perfum z owoców i ziół, coraz mnie czyta święte księgi. Abu i jego żona
pomagają sobie sprzedając ogromne owoce z drzewa bochenkowego i mleko od krowy. Nie mogą liczyć na pomoc swego jedynego syna Sathaara, który wżeniwszy się w bogatą rodzinę wyjechał do pracy nad Zatokę Perską. Abu i Aishu

 
 

 nigdy nie widzieli swoich wnuków. Syn wstydząc się ich biedy, unika kontaktu. Mimo to małżonkowie nie gorzknieją. Bardzo bliscy sobie,




 wspierani ufnością, że wszystko jest w ręku Boga, marzą tylko o jednym: by móc przed śmiercią odbyć pielgrzymkę do Mekki. Od kilkunastu lat zbierają na to pieniądze i wreszcie w tym roku mają szanse spełnić swoje pragnienie. Dostają paszporty
i decydują się zdobyć brakujące pieniądze ścinając drzewo i sprzedając bydło. Lada moment mają wyruszyć w drogę...

Pięć filarów islamu? Jak powinien żyć pobożny muzułmanin, by osiągnąć zbawienie? Wyznanie wiary, pięć razy dziennie modlitwa z twarzą zwróconą w kierunku  Mekki, co roku miesiąc postu od wschodu do zachodu słońca, część dochodów oddawana biednym i raz w życiu pielgrzymka do Mekki. Oprócz tego dobrze żyć, nie krzywdząc, a skrzywdziwszy prosić o przebaczenie. Tak żyją bohaterowie tej historii. Do absolutnego spełnienia się brakuje im tylko  pielgrzymki do Mekki.

Kim jest pielgrzym? Powiedziałeś, że kimś, kto rusza w drogę, by znaleźć drogę. Znam to doświadczenie z naszej pielgrzymki do Rzymu, do Jerozolimy. Jednak oglądając "Adaminte Makan Abu" zdaję sobie sprawę, że nie doceniałam wagi pielgrzymki. Rozumiem to patrząc, jak naście lat żyjąc w niedostatku, prawie ascezie Abu i Aishu odkładają pieniądze, jak wyzbywszy się wszystkich swoich zabezpieczeń, żegnają się przed drogą prosząc o wybaczenie.
Bliskich sąsiadów, ale też świadomie odszukując ludzi, z którymi lata temu doszło do sporu. By prosić ich o wybaczenie.
Wzruszona patrząc na te sceny jednania się, zastanawiałam się, kogo ja powinnam by prosić o wybaczenie, ruszając na przykład w pielgrzymkę, o której marzę. Piechotą do Santiago de Campostela.

W każdej chwili każdy z nas może umrzeć. Lepiej nie odchodzić w żalu. Może nasza skrucha rozbroiłaby czyjś żal? W historii Abu jego przyjście z prośbą o przebaczenie dopełnia losu jego wroga. Teraz wie on, że może już spokojnie umrzeć. Pogodzony. Godnie.
Na Abu i Aishu,
  starych małżonków patrzę z uwagą i czułością. Ile tu wzajemnej zrozumienia i zaufania do Boga! Z jaką prostotą mówią o tym, że Bóg pokaże im wyjście z trudności, czując stale na sobie Jego pełne miłości spojrzenie!

Salaam Alejkum - Alejkum Saalam!, słyszymy tu często między bohaterami tej historii. Skąd aż dwadzieścia pięć procent  mieszkańców Kerali to muzułmanie? Jeszcze wcześniej niż pojawili się jako najeźdźcy na północy Indii,  w portach Kerali ożywiony ruch arabskich kupców doprowadził do osiedlania się muzułmanów na wybrzeżu malabarskim. Tu też doszło do pierwszych nawróceń hindusów na islam. W VII wieku wybudowano tu  pierwszy w Indiach meczet.
Historia z "Adaminte Makan Abu rozgrywa się przeważnie w ich świecie.

 
Głos muezina budzi bohaterów ze snu. Modlitwą rozpoczyna się każdy dzień. Zastanawiam się, co oznacza zwracanie głowy w lewo, w prawo, ręce uniesione przed twarzą,

 

 jakby delikatne ścieranie z niej czegoś na końcu modlitwy. Skąd te gesty? Skąd gest złożonych ze sobą dłoni w naszej modlitwie, u hindusów oznaczający pozdrowienie, namaste? Gdy żegnamy się krzyżem (czemu nazywamy to żegnaniem się?), dotykamy ręką czoła. Czy, aby prosić o oświecenie głowy? Potem serca. Prawego i lewego ramienia, na końcu składając ręce ze sobą w geście skupienia i prośby. W prawosławiu czoła dotykamy trzema złączonymi ze sobą palcami. Na znak jedności Boga w Ojcu, Synu i Duchu Świętym. Muzyka gestów fascynuje mnie, a co dopiero gestów, którymi próbujemy dotknąć tego, co duchowe, co w nas i  w naszej więzi ze światem i Bogiem.
W przypadku bohatera droga jest jego życiem.
Opuszczony przez syna zarabia na życie wędrując po Kerali po świętych miejscach islamu, od święta do święta w tłumie wiernych próbując sprzedać pobożne książki. Zmęczony upałem, poruszając się z coraz większym trudem. Zwierzając po powrocie wszystkie troski żonie. I modląc się. W "Adaminte Makan Abu" pokazano nam  kilka relacji bohatera z ludźmi - wszystkie wiąże motyw przygotowań do pielgrzymki. Gdy okazuje się, że Abu może zabraknąć pieniędzy na wymarzony wyjazd do Mekki, z pomocą śpieszą  hindus, muzułmanin i chrześcijanin. W tym filmie nie ma ducha podziału ze względu na wyznanie. Wiara w Boga jest czymś, co łączy bohaterów. Chrześcijanin słysząc o decyzji pielgrzymki do Mekki, mówi do Abu "Jezus byłby z ciebie zadowolony". Żegnając się z hindusem, Abu słyszy od niego "Człowiek  z jego egoizmem jest najlepszy w obliczu Boga. Pomódl się tam za nas".
Oferując pomoc bohaterowie budują między sobą więzy rodzinne. Mówią do siebie: synu, bracie. (tego włączania w rodzinę nieraz doświadczyliśmy w Indiach powszechnie słysząc od dzieci: auntie, uncle).
Ten film poruszył mnie w wielu momentach. Tęskną pieśnią "Makkah Madina", szacunkiem w relacjach między ludźmi, skromnością przepełnionego miłością życia Abu i Aishu ("Takie życie to najpotężniejsza z modlitw", mówi o nim jeden z bohaterów").



 Zachwyciły mnie obrazy zgiełku miejskiego Kalikatu, ale i  klimat wioskowej herbaciarni, czy ogromna przestrzeń pól o zmierzchu, gdzie szuka spokoju udręczony ludzkimi problemami, Ustad, muzułmański guru.
W tej historii czuje się, że świat wokół bohaterów zmienia się, a oni nie nadążają za tymi zmianami, coraz mniej potrzebni z tym, co robili całe życie. Niewielu już ludzi chce kupować pobożne książki czy naprawiać parasole. Smutek i czułość budzi we mnie też obraz pogłębiającej się starości Abu. W miarę rozwoju historii widać, jak coraz szybciej ogarnia go zmęczenie, coraz więcej rzeczy staje się trudem.  Pewnego razu usłyszałam od starej, bardzo bliskiej mi osoby: "Gdy kiedyś ktoś mi powiedział, że starość to cierpienie i trud, zdumiałam się. Rozumiem, że cierpienie, ale trud? Przecież stary człowiek może dużo odpoczywać. A teraz sama już wiem, że to trud - trud podnieść się z miejsca, trud iść, kłaść się, schylić się, rozprostować."

To piękny film, debiut Salima Ahmeda.
Powoli otwierający nas na nadzieję, wyprowadzający ją nawet z sytuacji niespełnienia.

P.S. Czy Karan Johar chce nakręcić hindi remake z Szarukiem?! Mimo nominacji oryginału do tegorocznego Oscara?