Oh Darling Yeh Hai India - Oto Indie?
Reżyser: Ketan Mehta ("Rebeliant""Mirch Masala", "Maya Memsaab")
Scenariusz: Parvati Balgopalan
Obsada: SRK, Deepa Sahi, Amrish Puri, Anupam KHer, Javed Jaffrey
Tytuł: Kochanie, oto Indie
Premiera: 1995
Oceny: IMDb 4/10, Tamanna 4/10
Bombaj. Bezdomnemu Hero (Shah Rukh Khan) trafia się okazja zarobić trochę forsy. Pewna zmęczona życiem dziwka gotowa jest mu zapłacić, jeśli uda mu się ją rozśmieszyć. Trzeba trochę się naśpiewać i natańczyć na ulicach Bombaju, by pocieszyć udręczoną przez ojca - alfonsa (Tinnu Anand) Miss India (Deepa Sahi). Rozbawieni, a może nawet zakochani, nie zauważają, że ich miastu, a nawet całym Indiom zagraża zamach stanu. Szef bombajskiej mafii Don Kichot (Amrish Puri)
porwawszy prezydenta (Anupam Kher) podstawia zamiast niego powolnego jego rozkazom Nathurama (Anupam Kher). Gdy Miss India wpada w oko synowi Don Kichota (Javed Jaffrey), Hero rusza do walki o swoją ukochaną i o ...Indie...
Jak świat światem w życiu i w sztuce dobro wciąż walczy ze złem. Jezus zwycięża szatana, zmartwychwstanie śmierć, Rama Rawanę. Jeśli zło zwyciężyło by dobro w sposób ostateczny, ziemię ogarnęły by ciemności nierozjaśniane światłami Diwali, czy naszej choinki. Ludzie wyciągaliby ku sobie ręce tylko w postaci gotowych do bicia pięści. Uśmiech nie rozjaśniałby twarzy jeszcze niedawno spłakanej. Nadzieja nie zastępowała by rozpaczy. Nie było by "kabhi khushi, kabhie gham", a tylko "hameshaa gham".
W "Oh Darling Yeh Hai India" o panowanie nad Indiami walczy uosabiający zło tyranii bohater grany przez Amrisha Puri. Ale czy my musimy obejrzeć tę walkę? Absolutnie nie!
Ketan Mehta, reżyser raczej alternatywny, którego podziwiam w "Mirch Masala", który zrobił na mnie wrażenie w "Mangal Pandey" popełnił (znów ze swoją żoną i SRK, jak w "Maya Memsaab")
film odtwarzający w sosie patetyczno-farsowo-patriotycznym świat dziwek, gangsterów i polityków.
W tej historii Szaruk i Deepa Sahi przeciągają się romantycznie używając wody deszczu i fontanny jako afrodyzjaka.
Za chwilę bawią się piaskiem i chorągiewkami Indii
na tle świateł bombajskiego Naszyjnika Królowej śpiewając Yeh Hai India, o kraju gdzie doświadczyć można trochę (thora thora) miłości, trochę nienawiści,
strachu, szantażu, korupcji, trochę Ameryki, trochę Rosji. Pod Bramą Indii bohaterowie wyśpiewują chwałę Indiom, w których wszystko jest możliwe, nawet spokojny sen mimo pustego brzucha,
w którym wszystko jest na sprzedaż, choćby dobre intencje przywódców, w którym nawet jutro można kupić tak, jak świętą wodę Gangesu. Itd itd. Oczywiście film przemyca tu w satyrycznej, przesadnej, patetycznej formie krytykę społeczną,
ale...
Po trzech latach z filmu najlepiej pamiętam nie urok SRK (może i był uroczy, czemu nie?),
czy sztywną Deepę. Nie. W pamięci pozostał przede wszystkim demoniczny Amrish Puri w roli ... no właśnie, kto bombajskiego gangstera tak ładnie nazwał? I trochę Anupam Kher, którego lubię zarówno w radosnych rolach ("DDLJ", "Pestonjee"), jak i w mrocznych ("A Wednesday", "Maine Gandhi Ko Nahin Mara"). Tu gra w podwójną rolę Prezydenta i jego sobowtóra. Pierwszy raz zauważyłam w tym filmie też Javeda Jaffreya ("Fire", "Singh Is Kinng", "Salaam Namaste"),
tu w roli syna przyszłego dyktatora. Ale mignie nam też Tiku Talzania
czy Tinnu Anand.
Krótko mówiąc - strata czasu. Czemu go właściwie opisuję?:)
Scenariusz: Parvati Balgopalan
Obsada: SRK, Deepa Sahi, Amrish Puri, Anupam KHer, Javed Jaffrey
Tytuł: Kochanie, oto Indie
Premiera: 1995
Oceny: IMDb 4/10, Tamanna 4/10
ओह डार्लिंग यह है इंडिया
porwawszy prezydenta (Anupam Kher) podstawia zamiast niego powolnego jego rozkazom Nathurama (Anupam Kher). Gdy Miss India wpada w oko synowi Don Kichota (Javed Jaffrey), Hero rusza do walki o swoją ukochaną i o ...Indie...
Jak świat światem w życiu i w sztuce dobro wciąż walczy ze złem. Jezus zwycięża szatana, zmartwychwstanie śmierć, Rama Rawanę. Jeśli zło zwyciężyło by dobro w sposób ostateczny, ziemię ogarnęły by ciemności nierozjaśniane światłami Diwali, czy naszej choinki. Ludzie wyciągaliby ku sobie ręce tylko w postaci gotowych do bicia pięści. Uśmiech nie rozjaśniałby twarzy jeszcze niedawno spłakanej. Nadzieja nie zastępowała by rozpaczy. Nie było by "kabhi khushi, kabhie gham", a tylko "hameshaa gham".
W "Oh Darling Yeh Hai India" o panowanie nad Indiami walczy uosabiający zło tyranii bohater grany przez Amrisha Puri. Ale czy my musimy obejrzeć tę walkę? Absolutnie nie!
Ketan Mehta, reżyser raczej alternatywny, którego podziwiam w "Mirch Masala", który zrobił na mnie wrażenie w "Mangal Pandey" popełnił (znów ze swoją żoną i SRK, jak w "Maya Memsaab")
film odtwarzający w sosie patetyczno-farsowo-patriotycznym świat dziwek, gangsterów i polityków.
W tej historii Szaruk i Deepa Sahi przeciągają się romantycznie używając wody deszczu i fontanny jako afrodyzjaka.
Za chwilę bawią się piaskiem i chorągiewkami Indii
na tle świateł bombajskiego Naszyjnika Królowej śpiewając Yeh Hai India, o kraju gdzie doświadczyć można trochę (thora thora) miłości, trochę nienawiści,
w którym wszystko jest na sprzedaż, choćby dobre intencje przywódców, w którym nawet jutro można kupić tak, jak świętą wodę Gangesu. Itd itd. Oczywiście film przemyca tu w satyrycznej, przesadnej, patetycznej formie krytykę społeczną,
ale...
Po trzech latach z filmu najlepiej pamiętam nie urok SRK (może i był uroczy, czemu nie?),
czy sztywną Deepę. Nie. W pamięci pozostał przede wszystkim demoniczny Amrish Puri w roli ... no właśnie, kto bombajskiego gangstera tak ładnie nazwał? I trochę Anupam Kher, którego lubię zarówno w radosnych rolach ("DDLJ", "Pestonjee"), jak i w mrocznych ("A Wednesday", "Maine Gandhi Ko Nahin Mara"). Tu gra w podwójną rolę Prezydenta i jego sobowtóra. Pierwszy raz zauważyłam w tym filmie też Javeda Jaffreya ("Fire", "Singh Is Kinng", "Salaam Namaste"),
tu w roli syna przyszłego dyktatora. Ale mignie nam też Tiku Talzania
czy Tinnu Anand.
Krótko mówiąc - strata czasu. Czemu go właściwie opisuję?:)