Sloneczniki

Kabzaa

Reżyser:        Mahesh Bhatt ("Zakhm", "Duplicate",  "Sadak",)
Scenariusz:   Salim Khan ("Deewaar", "Zanjeer",  "Don")
Obsada:        Sanjay Dutt, Raj Babbar, Amrita Singh,
                     Alok Nath, Paresh Rawal, Anupam Kher,
                     Dimple Kapadia
Zdjęcia:         Nadeem Khan
Tytuł:               Własność
Premiera:      1988
Oceny:          Imdb 6.3/10, Tamanna 6/10
कब्ज़ा



Gdy ma się brata (Raj Babbar), służącego swą wiedzą prawnika gangsterowi (Paresh Rawal), trudno nie uwikłać się w brudne interesy. Coś takiego przydarza się młodemu Ravi Varmie (Sanjay Dutt).



Przyzwyczajony do przemocy, otrzymuje zadanie zastraszenia muzułmańskiego nauczyciela muzyki Ali Mohammeda (Alok Nath). Mafia potrzebuje jego ziemi na budowę dochodowych domów. Mohammed przeznaczył już ją w myślach na park dla dzieci, którymi z pasją się zajmuje. Kiedyś walczył o wolność Indii u boku Gandhiego, doświadczany więzieniem i pobiciami. Niełatwo więc go zastraszyć. Przekonuje się o tym Ravi Sharma. Odwaga muzułmanina go zdumiewa, ale jeszcze bardziej Ravi czuje się rozbrojony jego dobrocią, postawą odpowiadania dobrem za zło. Najemnik bandziorów staje się obrońcą sprawiedliwego. Wspierany przez zakochaną w nim Ritę (Amrita Singh), osłabiany rozwijającą się w jego ciele chorobą...

Piękna postać muzułmanina w filmie zrobionym w dużej części przez ludzi, którym bliski jest islam. Zdjęcia - Nadeem Khan. Scenariusz – Salim Khan. Nazwisko reżysera nie wskazuje co prawda na jego więzi ze światem muzułmańskim, ale paraautobiograficzny film Muhesha Bhatta „Zakhm” odsłania jego rozdarcie między ojcem hindusem i matka muzułmanką. Grany przez Aloka Natha (wreszcie większa rola lubianego przeze mnie w aktora) Muhammed Ali to idealista, twardy zawodnik, który ideały Gandhiego realizuje w życiu codziennym. Jego chrześcijańskie, a może po prostu boże nie odpowiadanie na zło tym samym, kruszy Raviego podobnie, jak kiedyś przemieniło w „Nędznikach” serce bandyty Jeana Valjeana. W en wikipedii spotkałam się z odniesieniem "Kabzaa" do amerykańskiego „Na nabrzeżach” z Marlonem Brando, ale tamten film kojarzył mi się raczej z „Ghulam”. W tych trzech  filmach podobnie ujęto relację braci tragicznie powiązanych ze światem przestępczym.

Film jest cofnięciem się w czasie, gorączkowych majaczeniem postrzelonego bohatera. W czasie, gdy przed naszymi oczyma rozwija się historia Raviego, moją uwagę zwrócił pewien mało znaczący szczegół.  Gdy na chwilę spotykają się spojrzenia bohatera i nieznanej dziewczyny, mnie ożywiło miejsce tego spotkania – bombajska Marine Drive. Byłam tu!! To oczywiście moja bardzo osobista radość.


 

Marine Drive moim okiem


W miejscu tyle razy oglądanym jako tło bombajskiej, a potem mumbajskiej fikcji, też spotkałam się spojrzeniem z jakimiś ludźmi. Może nie zmieniło to tak mojego losu, jak wpłynęło na życie granego bardzo prawdziwie przez Sanjaya Dutta Raviego, ale ja też nie potrzebowałam tak desperacko zmiany, nie czułam tak bardzo braku sensu mego życia jak Ravi Sanjaya. Bohater odnalazł go nie w miłości do Rity,




ale w szacunku, jaki wzbudził w nim Mohammed Ali i w pragnieniu, aby żyć tak, by zasłużyć na jego wybaczenie. Zawsze mnie to wzrusza - przemiana, to że ktoś obcy może w naszym życiu odegrać  nagle nieobsadzoną rolę ojca, matki, brata czy siostry.

Dobrze mi się ogląda młodego Sanjaya (już w "Sadak" się o tym przekonałam), choć Amritę Singh wolę w wersji późniejszej ("Shooout at Lokhandwala", "Kalyug"). Mimo to miło mi się w piosence-marzeniu  patrzyło na  życie, które być może im się przydarzy: począwszy na strachu przed nocą poślubną, poprzez kłótnie małżeńskie, na troskliwym masowaniu nóg skończywszy.

W tym filmie pokazano chrześcijanina, któremu brakuje odwagi stanąć po stronie sprawiedliwości ("ja nie Chrystus") i muzułmanina, głoszącego, że "głodny człowiek śpiewa z brzucha, kłamca z gardła, uczciwy z serca". Kontakt z nim, z jego pełnym łagodności, ale i zdecydowania spokojem przemienia tu niejedno serce. Skorumpowany i zastraszony policjant wściekając się słyszy: "Nie jesteś zły na nich, jesteś zły na siebie; gdybyś wykonywał swoje obowiązki i był  w zgodzie ze sobą, nie byłbyś zły"



No tak, sporo tu propagandy, łopatologii, pobożnych idei i manipulowania sercem widza. Z jednej strony życie dla innych, co tam innych! - dla dzieci! - z drugiej - chciwość, nabijanie sobie kabzy (jak sugeruje to hindi tytuł). I symbol portretu Gandhiego, którym bohater nie śmie rzucić o ziemię demolując dom idealisty.

Mimo to cieszyłam się obrazami Bombaju, szczerością kreacji młodego Sanjaya, łagodnością Aloka Natha, czy (niestety zbyt mało znaczącą) obecnością Dimple Kapadia, której wypatruję od chwili ujrzenia jej w "Dil Chahta Hai".


 

Ciekawie też prezentował się w roli starszego brata Raj Babbar ("Rudaali", "Umrao Jaan"). W negatywnej roli - Paresh Rawal.
Mahesh Bhatt ("Duplicate",  "Sadak",) to reżyser, któremu zawdzięczam "Zakhm", więc sięgając po jego film liczę, że zawsze coś tam znajdę, nawet jeśli będzie to zwyczajowa składanka indyjskiego masala - weź Bombaj, wrzuć do niego gangsterów, dodaj osieroconych wspierających się braci (czy nie znamy tego z "Parinda"?), wlej w to trochę miłości, krzywdy, walkę o sprawiedliwość. A i ,oczywiście, nie może zabraknąć gangstera z apetytem na zostanie posłem głoszącego "Trzeba użyć religii, by uzyskać głosy". I co jeszcze? Co powiecie na chorobę bohatera? A może na kobietę rezygnującą dla miłości z kariery? Teraz zaostrz tylko to smakiem przemiany bohatera i.. jesz to, co znasz. Smakuje? Może niekoniecznie tobie.


P.S. Cytat z filmu: "Różne religie, ale postawa do życia jedna - to samo Jezus, Mahatma i Martin Luther King. By powstrzymać zasadę krew za krew, potrzebna zasada Jezusa: jeśli ktoś cię uderzy w prawy policzek, nadstaw lewy"Lubił to Gandhi, znajdziemy to u Munna bhai w "Lage Raho Munna Bhai" (też z Sanjayem). W filmie scena  przewrotnie ilustrująca tę zasadę.

Yeh Mere Malik

Kabzaa part 1