Sloneczniki

Yamla Pagla Deewana

Reżyseria:    Samir Karnik ("Heroes", "Kyun Ho Gaya Na..")
Scenariusz:  Jasvinder Singh Bath (debiut)
Obsada:       Nafisa Ali, Dharmendra, Bobby i Sunny Deol,
                   Ajay  Devgan (narrator), Anupam Kher
Muzyka:      Anu Malik
Zdjęcia:         Kabir Lal ("Taal", "Pardes", "Apne")
Premiera:     2011
Oceny:        IMDb 6.7/10, Tamanna 4.8/10
यमला पगला दीवाना

 

Modlący się wciąż do Boga o odnalezienie od dziecka niewidzianego brata i ojca sikh Paramveer Singh Dhillon (Sunny Deol)



 trafia na ślad swojej rodziny. Jego młodszy brat Gajodhar (Bobby Deol)  i ojciec Dharam Singh Dhillon (Dharmendra) są znaną w Benaresie parą oszustów.

l

 Mimo oporu swojej białej żony



 Paramveer opuszcza Kanadę i jedzie do Indii odnaleźć rodzinę. Jego powrotu z utęsknieniem wyczekuje w Ameryce  matka (Nafisa Ali)...

 
 

Trójkę: ojca Dharmendrę i jego dwóch synów Sunny i Bobby Deola



 znam już z ich wspólnej , rodzinnej gry z Apne. Tak pisałam o tamtym filmie na wikipedii:Tematem filmu jest miłość między ojcem i synami. Miłość, która dopuszcza pojawienie się urazy, żalu za niespełnienie oczekiwań, niemożność przebaczenia, dojrzewanie do pojednania się, aż po pragnienie poświęcenia za sobie życia. Tu też coś w tym duchu, tyle, że niestrawnie. Sięgnęłam po ten film, by zobaczyć, co się kręci w 2011, skuszona stosunkowo wysoką oceną na Imdb. Cieszyłam się już na wstępie, bo obrazy z "Amar Akbar Anthony" wprowadzające temat łączenia rozproszonych braci,  obiecywały wzruszenia. Przecież to miłe, jak się rozdzieleni odnajdą, wpadną sobie ze łzami w ramiona i odtąd żyć będą wszyscy razem w miłości. Ponadto temat sikhów, zestawienie NRI z Indusami z Indii, widoki Benaresu, obyczajowość Pendżabu. Taak. Mogło być dobrze. Nie było. Nie wierzyłam minom, gestom rodzinki Dharmendro-Deoli.

d
 
 
 

Nie śmieszyły mnie sceny z  Johnny Leverem (choć patrzyłam na niego z sentymentem jak na dawno niewidzianego znajomego)



więzi miedzy parą grana pzrez Nanfisa Ali i Dharmendrę daleko było do uroku pary, jaką stworzyli w "Life in a metro".




Zakochany Bobby to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej.

h


nawet jeśli skądinąd dobry operator  (Kabir Lal ("Taal", "Pardes", ) próbuje ratować film dając jako tło miłości Taj Mahal. Swoją drogą Taj Mahal wprowadza do miłości ducha "memento mori".



 Co jeszcze mi się nie podobało? Wszystko. Może to kwestia nastroju, ale nudził mnie i stary cieszący się urokami życia



  i zbyt poważnie traktujący siebie Sunny Del (którego najlepiej zniosłam  w "Damini").

  
 
Ten pantoflarz w konfrontacji ze swoją kanadyjską żoną, rzuca ludźmi po ścianach, podtrzymuje ramieniem walące się budynki i robi wyrozumiałem  minki wobec niegrzecznego ojca i brata.
 
 

Pewnie można się tym bawić podobnie jak parodią sikhijskiego macho w wydaniu machającego pistoletem przy każdej okazji Anuapama Khera, ale... Ja czekałam końca. No, może rozśmieszyła mnie parodia wiecu przedwyborczego, na której bohater przemawia po angielsku demaskując kandydującego oszusta, a tłum nie rozumiejąc języka wiwatuje mu oklaskując kandydata.
Nie pierwszy raz rozczarował mnie reżyser Samir Karnik .

 
Samir karnik z Sunny Deolem

W poprzednich filmach też moja ocena rozchodziła się z oceną IMDb, czy to w patriotycznym "Heroes", czy w melodramatycznym "Kyun Ho Gaya Na..". Gdyby ta rodzinka chociaż lepiej grała!
Wg mnie szkoda czasu, ale wiem, że się tacy którym podoba się jego barwny rozmach, zwroty akcji, pendżabskie nuty w muzyce Anu Malika, może nawet śmieszy ich rodzinne wydanie "3 Idiots" w turbanach. Pewnie to kwestia nastroju i... jakości kopii.