Sloneczniki

Mirch - przyprawione zdradą

Reżyseria:    Vinay Shukla ("Godmother")
Scenariusz:  Vinay Shukla ("Virasat", "Ram Jaane")
Obsada:       Konkona Sen Sharma, Raima Sen, Shahana            
                    Goswami,Arunoday Singh, Shreyas Talpade,
                    Rajpal Yadav, Boman Irani
Muzyka:       Monty Sharma ("Saawariya", "Black")
Zdjęcia:       Sudhar Reddy Yakkadi
Tytuł:           Chili
Premiera:      2010
Oceny:         IMDb 6.9/10, Tamanna 6.7/10

 

Mumbaj. Ruchi (Shabana Goswami) wierzy w swojego Maanava (Arunoday Singh).


 


Mimo jego zmiennych nastrojów, tracenia wiary w siebie, żalu do nierozumiejących jego pasji rodziców.


 

Wykorzystując słabość, jaką ma do niej producent Nitin (Sushant Singh) próbuje ona uzyskać od niego pieniądze na sfilmowanie debiutu jej ukochanego. Maanav ma (indyjskim zwyczajem) okazję opowiedzieć historię, którą chce przedstawić producentowi. Jednak, gdy jego film w odczuciu Nitina wydaje się być zbyt mroczny, pozbawiony centralnego bohatera plus historii miłosnej, Maanav wpada na pomysł zrealizowania filmu, na który złożą się cztery historie ze starożytnego zbioru „Pańczantra”. Każda z nich opowiada o tym, jak kobieta podstępem może zwieść mężczyznę...


   


Film zaciekawia. Dobrze zbudowaną historią. Tworzy go przecież scenarzysta Vinay Shukla ("Virasat", "Ram Jaane").


 


Przyjmując formę szkatułki – opowieści w opowieści. Wybierając jako temat kobiecą seksualność. Odwołując się do starożytnego zbioru historii „Pańczatantra”. Trochę przypomina mi to włoski  XIV-wieczny "Dekameron”, chociaż pochodząca z II-IV w n.e. wieku ”Pańczantantra” jest starsza. Film obudził we mnie pragnienie poznania jej (ile jeszcze ma czekać na półce nieczytana?)

To film o tworzeniu filmu (jak „OSO", „Luck By Chance” i ...i co jeszcze wg was?) W dyskusji broniącej swego filmu bez historii miłosnej, bohater odwołuje się do „Chak De India!”, „Taare Zameen Par”. Przypomina przykłady "Iqbala", "Bheja Fry", "Life in a Metro”. Ten ostatni film podpowiada bohaterowi pomysł na nową historię. Ciekawie jest obserwować, jak z dyskusji wyłania się na naszych oczach nowa forma filmu. Jak z potrzeby uwzględnienia gustów młodego indyjskiego mieszczucha historie umiejscowione na indyjskiej wsi lub w płacach maharadżów


   


dopełniane są innymi, opisującymi współczesne dramaty w relacjach między mężczyzną a kobietą w Mumbaju. To, co wspólne to kłamstwo między nimi, zwodzenie się, manipulowanie sobą, nieufność otwierająca drzwi zdradzie. Gorzki film. Dość dobrze się go ogląda, ale budzi najpierw śmiech, potem smutek.Tyle mijania się, intryg, pragnienia przyjemności kosztem wierności. Dziwne, ale z czasem staje się to mimo zmysłowości obrazów nudne w  swej przewidywalności. Uczucia zastąpione grą na dłuższą metę nużą mnie. Uwiarygadniają je tu nieznani mi aktorzy. Szczery w swej roli, ale drażniący mnie  chwilami swoim pozowaniem na  prawdziwie głębokiego artystę, z tych, co bliżej Bergmana niż kogokolwiek innego Arunoday Singh w roli Maanava, Shabana Goswami jako Ruchi, Reima Sen w jako bohaterka dwóch historii,



znana już teraz nie tylko  z "Mr ad Mrs Iyer" Konkona Sen Sharma


  


 

  jako młoda rani poślubiona staremu radży impotentowi i zdradzana mumbajska żona. Towarzyszy jej Prem Chopra w roli starego męża i Boman Irani.


  


Jako decydujący o pieniądzach producent Nitin - lubiany przeze Sushant Singh . W roli zakochanego na śmierć i życie w swojej żonie wieśniaka - Rajpal Yadav.


  


A nieufnego męża gra Shreyas Talpade


 


No i jeszcze Ila Arun jako zaufana służąca rani, jej stręczycielka.


  


Historie się dobrze ogląda (przede wszystkim dwie pierwsze z przeszłości Indii), bo pokazano je bardzo zmysłowo.  Niestety nie  poruszyły one mojego serca, nawet jeśli  ciekawie było widzieć, jak bardzo opowieść o cudzym życiu może obudzić w nas lęk, nieufność na temat relacji, jakie łączą nas z najbliższą osobą, patrzeć na grę miłości, a może raczej zaspakajania zmysłów.

Kamera Sudhara Reddy Yakkadi wprost pieści widoki rural India, czy koronek pałacu radżów, ciesząc mnie jednak też obrazem deszczu w Mumbaju. Jeden z obrazów pokazuje mityczne dla mnie miejsce – kamienny zbiornik, do którego wody schodzi się schodami w dół. Po raz pierwszy zobaczyłam go w "Paheli" w scenie z duchem pojawiającym się pod postacią ptaka i jeśli dobrze pamiętam śladów mokrych stóp. To miejsce mnie urzekło. Szukałam go potem zwiedzając mumbajską Bangangę, choć znalazłam dwukrotnie dopiero w Hampi.

Co jeszcze? Muzyka? Czy w ogóle zauważyłam muzykę Monty Sharmy?  

Podsumowując: dla smakoszy ładnie pokazywanej zdrady (przynajmniej, gdy tłem jej są stare Indie). I dla fanów Bomana Irani i Konkony.