Sloneczniki

Lal Salaam - czerwone Indie

Reżyseria:     Gaganvihari Borate (debiut)
Scenariusz:   Arshad Jamal (debiut)
Obsada:        Nandita Das, Vijay Raaz, Sharad Kapoor,
                     Makrand Deshpande
Tytuł:            Czerwone pozdrowienie
Zdjęcia:         Debu Deodhar (Daaryaa, Kairee, Dhayasparva)
Muzyka:        Hridaynath Mangeshkar ("Mashaal", "Jait Re Jait",
                     "Umbartha", "Maya Memsaab"), Uday Masumdar
Premiera:     2002
Oceny:         IMdb 6.8/10, Tamanna 6/10

 لال سلام,
 लाल सलाम,  
  লাল সলাম (Bengal)

 

W wiosce w dżungli Rupia (Nandita Das) ciesząc się miłością studiującego w Nagpurze Karny Marhavi (Sharad Kapoor) gotowa jest dla niego nauczyć się nawet pisać i czytać. Jednak ani ta umiejętność, ani miłość nie uchroni jej przed nadużyciami, od których wioska cierpi ze strony przedstawicieli państwa. Policji, leśniczych. Ci, którzy do dżungli wprowadzają tu cywilizację, zatruwają życie mieszkańców, pogardzając nimi, wykorzystując ich w pracy. Rupia zostaje pewnego dnia zgwałcona. Zniszczona tym doświadczeniem znika z wioski przystając do naksalitów, ludzi walczących w dżungli z bronią przeciwko przemocy państwa i korporacji. Ukończywszy studia Karna daremnie poszukuje wszędzie swojej narzeczonej....


O naksalitach naczytałam się ostatnio u Arundhati Roy w „The Shape of the Beast”. Terroryści czy skrzywdzeni?




Wichrzyciele czy obrońcy najbiedniejszych? Bronią dżungli adidasi przed eksploatacją jej przez międzynarodowe korporacje? Dają do ręki broń zgwałconym kobietom, by nigdy więcej nie poczuły się bezsilne wobec (o ironio!) nadużywających swej władzy policjantów. Niedawno obejrzałam inny film o naksalitach „Red Alert”. Bardziej zapadł mi w pamięć niż „Lal Salaam”, debiut Gaganvihari Borate. Może ten  nie spełnił moich oczekiwań, bo czas szukania filmu sprzyjał ich wzrostowi. Wreszcie mogłam go zobaczyć (dzięki, Mariola:)! Po rosyjsku! Ten język nadużyty w propagowaniu komunizmu, tu mnie tym bardziej  raził. Wzmacniał moje wątpliwości. „Jeszcze na naszej ulicy zaświeci słońce”. Czy to czasem nie cytat ze Stalina?!

Czy w rzeczywistości w tym konflikcie, do którego raczej pasują już słowa „wojna domowa” role zostały tak właśnie podzielone? Potrzebujący obrony ludzie żyjący w dżungli i pałująca ich, wrzucająca do suk policja? Sama szukałabym w takiej sytuacji oddziałów naksalitów.

Zastrzelony Gandhi umierał ze słowami Ram (Boże!) na ustach, tu życie kończy okrzyk „lal salaam”(czerwone pozdrowienie). Po arabsku  "salaam" oznacza pokój, ale pokoju w ruchu naksalitów niewiele.  Mówi się  o corocznym wzroście ofiar od 156 zabitych  w  1996    po 10 tysięcy (od 2005). 

Broń w ręce jako obietnica siły dającej upokorzonym wolność, marzenie o rozszerzeniu tej swobody na całe Indie


o wkroczeniu kiedyś uzbrojonych naksalitów do Delhi. To budzi niepokój.

Wioski plemienne między młotem a kowadłem policją i naksalitami "Kiedyś baliśmy się dzików i tygrysów, teraz strzałów policji i naksalitów"
Ruch rozpoczęty w 1967 w wiosce Naxalbari w Zachodnim  Bengalu (skąd nazwa) rozrósł się. Z Komunistycznej Partii Indii (marksistowskiej) część przeszła do polityki obejmując rządy w Bengalu, a inni do podziemia rozbudowując w latach 80-ch w lasach Chjattgarhu szczególnie naprzeciw rzeki Indravati River ruch partyzancki.


 Stamtąd rekruci z adiwasi szkoleni wojskowo


 atakowali regularnie policję i wojsko.  Latami niedoceniani,  w 2004 zradykalizowali się. Dwie  dominujące części ruchu połączyły się z agresywniejszą w działaniu Komunistyczną Partią Indii (Maoistowska). Chhattisgarh, Bihar, Andhra Pradesh, Jharkhand, Madhya Pradesh, Maharashtra, Orissa, Uttar Pradesh, Zachodni Bengal i Karnataka. Ilość stanów łączonych z ruchem naksalitów wzrasta.
Koteshwar Rao, przywódca naksalitów w Bengalu



 mówi o policji "powinni zwalczać nas, a nie plemiona... walczymy o ludzi i naszym jedynym sojusznikiem jest ich uciśnienie"



"Lal Salaam" to historia miłości na tle przemocy.

 

 Minęło trochę czasu i teraz jestem reżyserowi wdzięczna przede wszystkim za poruszenie ważnego tematu. Z samego filmu jednak nie pozostało we mnie zbyt wiele obrazów. Zapijający swoje okrucieństwo policjant i leśniczy: przedstawiciele państwa bezkarnie nadużywający swojej władzy. Grani przez Sayaji Shinde i Akhilendrę Mishrę.



Zawsze wypatrywany przeze mnie Vijay Raaz w roli zafascynowanego naksalitami brata bohaterki. Ona sama, Nandita Das. Podziwiałam ją w tylu filmach. "Bawandar", "Earth", "Fire".  Zawsze wybiera ważkie tematy. Także na swój debiut reżyserski przejmujący "Firaaq". W tym filmie nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Jeszcze mniejsze partnerujący jej Sharad Kapoor ("Josh")



Mimo dramatyzmu historii miłosnej  rozbitej gwałtem przemieniającym spragnioną uczucia wiejską dziewczyną w nierozstającą się z bronią naksalitkę. Zdjęcia Debu Deodhar,


którego filmów (Daaryaa, Kairee, Dhayasparva) szukam. Muzyka Hridaynath Mangeshkar, którego dobrze wspominam z  "Mashaal", "Jait Re Jait","Umbarthy" i  "Maya Memsaab"). Kto jeszcze?

Rajpal Yadev w roli skrzywdzonego wieśniaka. I...?  Wioski plemion bardziej przejmująco i prawdziwie pokazane w "Jait Re Jait". Może scenę gwałtu na bohaterce i obraz  naksalickiego pogrzebu zapamiętam -  ciało przykryte flagą z sierpem i młotem i pieść wzniesiona w okrzyku w lal saalam!
Teraz bardziej ciekawa jestem innego "Lal Salam", malajalam filmu z Mohanlalem, z 1990 o naksalitach w Kerali. Ten mnie raczej rozczarował.