Sloneczniki

Adrian Mole. Czas cappuccino - Sue Townsend

Sięgnęłam po tą książkę na półkę warszawskiej kawiarni Kafka. Adrian Mole. Literatura młodzieżowa. Lekkie, pewnie z humorem. O poprzednich częściach słyszałam,  nie czytałam. W plecaku miałam tylko klasyczną filozofię indyjska Balcerowicza. Może coś lekkiego dla odmiany? Kusiły motta:
    - "Ten wielki dzieciuch nie wyszedł jeszcze z pieluch ("Hamlet" Szekspira) - gdzie to w "Hamlecie"?
    - "...istotnie, mogliśmy nie dojechać, jednakże dojechaliśmy i gdyby wszyscy ludzie więcej rozumowali, przekonaliby się, życie nie warte jest tego, by o nie tak bardzo się troszczyć" ("Bohater naszych czasów" Lermontowa)
    Między książki na półkach kawiarni Kafka włożyłam kartkę z obietnicą odesłania książki wraz z innymi. Już w pociągu pożałowałam.  Opowieść z założenia zabawna nużyła mnie. Może lepiej byłoby  zrezygnować z przewracania kartek i poszukać w sieci "Героя нашего времени"?
    Skakałam, dziobałam tu i tam.
    Opowieść o mężczyźnie, który dorasta do ojcostwa. Pisana w pierwszej osobie, w formie dziennika. Z wpisami typu: "Ostatnio zaniedbuję swoje życie intelektualne, na przykład nie widziałem jeszcze Titanica"
    W książce przydarza się śmierć jednego z bohaterów. Zakłopotany Adrian Mole nie wie, jak powiadomić o niej swojego synka. Szuka rady u bliskich:
     "Jak wytłumaczyć trzylatkowi, że ktoś umiera?
    ...- Kiedyś to było proste, bo wszyscy wierzyliśmy w Boga. Po prostu mówiło się maluchom, że zmarły poszedł do nieba spotkać się z Jezusem.
    - Trzeba będzie znów wynaleźć Boga. Czasem okazywał się pożyteczny.
    - Powiedz mu, że martwe ciało Archiego zamieni się jakby w nawóz i przez to warzywa będę jakby większe...
    W końcu powiedziałem mu, że Archi poszedł spać i nie chciał się obudzić. Zrozumiał od razu. Też miewa trudności z porannym wstaniem."

    Bohater próbuje wychowywać swego dopiero poznanego 13-letniego syna:
    "Wyjaśniłem chłopakowi, że sabat oznacza siódmy dzień tygodnia, kiedy to Pan Bóg odpoczywa po stworzeniu świata.
    Glenn słuchał zafascynowany. Powiedział, że przerabiali w szkole judaizm, hinduizm, sikhizm, buddyzm i pogaństwo, ale "jeszcze nie doszliśmy do chrześcijaństwa, tato."

Przeleciałam na wyrywki książkę do końca. Teraz wyszukuję na półkach książki, do których mogłaby się ta opowieść przytulić w paczce wysłanej do wypełnionej literaturą kawiarni Kafka.