Sloneczniki

Aakrosh - krzyk niedotykalnego Adiwasi

 

Reżyseria:    Govind Nihalani (debiut operatora, potem reż. "Dev",    
                   "Hazaar Chaurasi Ki Maa","Thakshak")                 
Scenariusz:  Vijay Tendulkar ("Arth Satya", "Nishaant") - na faktach
Zdjęcia;       Govind Nihalani ("Bhumika", "Junoon")
Obsada:       Naseeruddin Shah, Om Puri, Smita Patil,
                  Amrish Puri, Mohan Agashe, Arvind Deshpande,
                   Nana Palsikar , Mahesh Elkunchwar
Nagrody:      7  (za reżyserię, za film, scenariusz, za role -
                   Naseeruddin Shah i Om Puri i scenografię)
Język:          hindi
Tytuł:           Obawa niepokój, ale i "Krzyk bólu, krzyk zranionego"
Oceny:         IMDb 7.4/10, Tamanna 7/.5/10
Premiera:    1980


आक्रोश
  

Bhaskar Kulkarni (Naseeruddin Shah)  dotychczas pozostający pod opieką swojego mistrza, zastępującego mu ojca prokuratora Dushane (Amrish Puri)


 ma poprowadzić swoją pierwszą sprawę. Zlecono mu obronę z urzędu w procesie, w którym oskarżycielem będzie jego mentor. Sprawa wydaje się przesądzona. Popijający Adiwasi, Lahaniya Bhiku (Om Puri), człowiek z pierwotnych plemion zabił swoją żonę Nagi Bhiku (Smita Patil).


 Wrzucając jej ciało do studni. Bhaskar daremnie próbuje przekonać Lahanya tego, by opowiedział mu swoja wersję historii. Oskarżony zapadł w milczenie.


Przejęty swoja pierwszą sprawą Bhaskar szuka pomocy u redaktora gazety, wędruje do wioski Adiwasi. Coraz mniej przekonany o winie Lahanyi,

i

 coraz bardziej bojący się o swoje życie....

Najkrócej można ten film podsumować: prawdziwa historia korupcji w systemie sądowym i obraz krzywdy niedotykalnych, ludzi z pierwotnych plemion indyjskich zwanych  Adiwasi.


Govind Nihalani znany mi z zapadających w pamięć społecznych thrillerów
("Dev", "Hazaar Chaurasi Ki Maa","Thakshak") to wspaniały operator   
                  


 

(także alternatywnych filmów Benegala- "Bhumika", "Junoon"). Tym filmem 30 lat temu zadebiutował on jako reżyser.
System kast, który w czasach najazdów Ariów rozwiązywał problem pokojowego współistnienia z tubylczymi Drawidyjczykami dziś jest bólem Indii. Prawnie zakazany, przez państwo wyrównujący szanse pokrzywdzonych przez zapewnienie im pewnego procentu miejsc w pracy i w szkołach, nadal króluje w mentalności Indii tylko w wielkich miastach tracą częściowo na znaczeniu. 4 kasty: na górze bramini (którym przeznaczono los kapłanów i uczonych), kszatrija (władcy, wojownicy), wajśjowie
(zajmujący się produkcją, handlem, rolnictwem) i śudrowie (służący trzem powyższym kastom)
 

Na samym dole systemu znajdują się bezkastowi, zwani też niedotykalnymi, pariasami, przez Gandhiego Haridżanami ("bożymi dziećmi") a ostatnio dalitami. To właśnie w tej grupie znajdują się Adiwasi,

f

 ludzie z pierwotnych plemion zamieszkałych różne rejony Indii, przeważnie góry i dżungle.


Ich losem jest bieda, ich codziennym doświadczeniem krzywda. 70 milionów
wydziedziczonych.

.

Niewykształceni, nie umieją się bronić przed pozbawianiem ich ziemi


Mimo że mają własną religię, w XIX wieku wielu z nich, szczególnie w Orisie, przeszło na chrześcijaństwo, nie doświadczając z tego powodu żadnego
odrzucenia ze strony współbraci.


W ostatnim czasie głosy niedotykalnych staja się języczkiem u wagi w wyborach. A oni samo nabierają odwagi domagając się poszanowania swoich praw.


  

W swej bezsilności też sięgając po broń i zasilając oddziały walczących w dżungli zbrojnie z oddziałami armii indyjskiej naksalitów.



 

Upokarzani,
,

bici,
 

 zabijani.



Widzieliśmy ich niedawno w "Raavan" i "Raavanan". Kiedyś mignęli mi w "Saaya". A może Wam przychodzą do głowy jeszcze inne filmy z adiwasi?

f

Ich krzywda jest tłem przedstawionego w "Aakrosh" prawdziwego losu Bhiku

granego przez młodego tu jeszcze Om Puri



To najbardziej wstrząsająca go kreacjo. Om Puri gra prześladowanego adiwasi bez słów, z mocą odtwarzając w spojrzeniach, wyrazie twarzy swoja bezsilność, grozę, wzburzenie, gniew i strach. Tylko patrzy, ale jak patrzy! Milczenie jest jego bronią. Bronią bezsilnego. Niewierzącego w moc
słowa prawdy.

 

I to milczenie budzi wątpliwość w broniącym go z urzędu adwokacie. Grany wspaniale przez Naseeruddina Shaha bramin Bhaskar Kulkarni


zaczyna czytać z jego twarzy, współodczuwa jego milczenie. Ta rutynowa sprawa, która miała go tylko wprawić w rzemiosło prawnicze przemienia młodego, naiwnego idealistę w nieufnego, z coraz większym trudem pokonującego rosnący lęk człowieka. Inaczej też pokazuje mu paraojcowsko-synowską więź łączącą go z jego mistrzem prokuratorem Dushane granym przez Amrisha Puri. Oboje będą w tej sytuacji wybrać i ten wybór ich zaboli. Amrish Puri, który zaciekawił mnie już bardzo w innych rolach prawników ("Meri Jung", "Damini") gra z siłą,  zdecydowanie

 

tworząc w parze z Naseeruddinem przejmującą relację.


 

W alternatywnym kinie 80-ch lat obok Oma, Naeruddina i Amrisha nie mogło zabraknąć Smity Patil.


Grając żonę Bhiku, zmysłową, drogo płacącą za swoja urodę Nagu pojawia się ona w jego pięknie sfotografowanych pełnych erotyki wspomnieniach wyrywając z jego niemych ust rozdzierający krzyk żalu.
Wiarygodność tej historii współtworzą jednak i inni aktorzy: nieznany mi Nana Palsikar w roli  zastraszonego ojca Bhiku i dramaturg i człowiek walki o przemianę społeczną w Indiach Mahesh Elkunchwar

f

 grający kogoś, kto dobrowolnie z narażeniem życia próbuje uświadamiać Adiwasi
potrzebę walki o swoje prawa.


Przejmująca rola. Bardzo oszczędnie pokazany  bohater, którego los tłumaczy popularność sięgającego po przemoc ruchu naksalitów wśród Adivasi. W negatywnej roli wyróżnia się Mohan Agashe, psychiatra, któremu leczenie nie wystarcza. Sprawdza się jeszcze w filmach.
Reżyser i operator tego filmu to jedna i ta sama osoba. Podobnie jak u Santosha Sivana  twórczość NIhalani zaczęła się od pięknie sfotografowanego obrazu. Także i tu. Zarówno jeśli kamera śledzi wyraz twarzy bohaterów,


 

jak tez gdy w pierwszych kadrach tej historii pokazuje ich w bezkresie morza.

.

Reżyser dobrze potrafi budować klimat tej opowieści np w takich scenach, jak samotność głównego bohatera. Jego szklanka mleka przed snem, trochę muzyki, spojrzenie przez okno i...

g  

 Mroczny i piękny film. Echem znanego wszystkim Bollywoodu jest tylko piosenka, w której kuszące gesty tancerki oglądane są w lubieżnych spojrzeniach mężczyzn.
 
 

 Gorąco polecam! Dla tych , którzy W Indiach kochaja nie tylko kolory, ale i ich mrok.