Sloneczniki

Modlitwa o deszcz - Wojciech Jagielski

Autor: Wojciech Jagielski
 ("Dobre miejsce do umierania")
Literatura faktu,
reportaż z podróży,
2002, wyd. WAB



Wstyd się przyznać, że z książek Jagielskiego - Dobre miejsce dla umierania i Wieże z kamienia o Czeczenii oraz Nocni wędrowcy i Wypalanie traw o Afryce - znam tylko Modlitwę o deszcz o Afganistanie. O tym kraju czytałam tylko "Księgarza z Kabulu", "Nad Afganistanem Bóg już tylko płacze", Jaskółki z Kabulu i "Córkę bajarza" Sairy Shah (choć Zahra opowiedziała na blogu też o Tysiąc wspaniałych słońc), a brakuje nam nie tylko Chłopca z latawcem.

Modlitwa o deszcz porusza nie tylko tytułem. To  oszczędna, surowa w słowach, ale przebogata w fakty opowieść o tym, co w ostatnich latach działo się w Afganistanie. Wciąż słyszymy o nim przy okazji historii o czyjejś nagłej śmierci. Autor pisze do bólu szczerze, nie wywyższając się, próbując zrozumieć, a nie osądzić. Czuje się, ze on tam był i to nie raz (jedenaście podróży od 1992 do 2001 roku), że rozmawiał, że go to, co tam się dzieje i  obchodziło i bolało. Historia Afganistanu jest tak boleśnie zawikłana, ze na początku trudno mi było się orientować w tym: kto kogo i z kim, nie pytając już dlaczego i i po co. Czytałam z rosnącym zachwytem, porażona treścią, bezsilna wobec fatów, współczując ludziom.

Książka spotkała się z dużym uznaniem. Nominowana do nagrody NIKE 2003, nagroda im. J. Tischnera w kategorii "publicystyki lub eseistyki na tematy społeczne, która uczy przyjmować nieszczęsny"dar wolności", nagroda Złotego Bursztyna Biblioteki Raczyńskich za najlepszą książkę podróżniczą. Jej autor Wojciech Jagielski naprawdę budzi we mnie podziw.

  
opis fragmentów książki:
Przekraczając granice Afganistanu



czy to przez Przełęcz Chajberską,

  
 
czy od strony burzliwej rzeki Amu-Darii musimy być gotowi na "zgodę na poddanie się niewiadomej", świadomi, że tu nie możemy już tak liczyć na to, że nasz los zależy od nas.
1.
 Obraz suszy, która dziesiątkuje wymęczonych latami wojny ludzi. Spustoszone miasta, z których przed prawami talibów uciekli pisarze, lekarze, nawet licealiści. Pozostali uchodźcy z wiosek daremnie czekają w głodzie na pomoc z zagranicy. Zburzenie przez talibów świętokradczych wg nich tysiącletnich posągów Buddy oburzyło świat.

 
marzec 2001 -talib przy szczątkach wysadzonego posągu Buddy

Zrozpaczeni mieszkańcy Kabulu zastanawiają się, za jakie grzechy Bóg odwraca się od nich.

2.
W Afganistanie rósł strach przed wojną. Kolejną, bardziej tragiczną w skutkach niż ostatnie 25 lat wojen, które zrujnowały Afganistan. Zagrażała ona Afganistanowi ze strony świata, który nie zawiesiłby działań wojennych nawet w czas świętego postu w miesiącu Ramadan ani w kończący go radosny dzień przebaczenia, modlitwy i wzajemnego obdarowywania się id al-fitr.
 
 Różne znaki zwiastowały zbliżającą się tragedię. Zima zbyt łagodna nie zasypała przełęczy górskich nie wstrzymując śniegiem wojny. Trzęsienie ziemi w Badachszanie zabiło tysiące ludzi. Wędrowne ptaki w swym locie zaczęły omijać Afganistan woląc bezpieczniejsze niebo nad Iranem. Groźby wojny głoszone przez cudzoziemców nie niepokoiły jednookiego emira Omara próbującego wokół Kandaharu stworzyć utopię islamskiego państwa rządzącego się prawami sprzed stuleci. Wbrew groźbom zachodniego świata dając schronienie arabskim terrorystom, którzy wypowiedzieli wojnę Ameryce i światu rządzonemu bez Boga, przygotowywał Afganistanowi koszmar kolejnej wojny. Jesienią  2001 sprawdziły się zapowiadające ja znaki.
3.
Mułla Mohammad Omar - czerń ubioru i brody, poczernione węglem (na podobieństwo Mahometa) oczy, bladość twarzy i  blizna zmiażdżonego oka.



 Przewodzący talibom mula ogłoszony potem emirem sprawiał posępne wrażenie. Jednocześnie jednak budził respekt. Mimo ze królował najpierw jako komendant siedząc na podłodze, potem z łoża  ustawionego w izbie. Nawet koronacja na kalifa, przywódcę wszystkich muzułmanów świata, uznana przez wielu z nich za bluźnierczą, nie obudziła w nim pragnienia przepychu. Chciał tylko wprowadzić Boży ład i pokój, z którym rozminęli się   mudżahedini walczący też w imię Allaha z komunistami i popierającymi ich Rosjanami. Ich zwycięstwo nad Rosjanami rozpoczęło szarpanie Afganistanu w walkach udzielnych komendantów o władzę, o ziemię. Zmęczonym bratobójczymi walkami Afgańczykom mułła Omar

 wprowadzający ład na czele talibów wydał się z początku zbawcą. Oszpecenie, unikanie kontaktów czyniły z niego zagadkowa postać. Spekulowano, że mógłby być ocalonym z rosyjskiego zamachu tyranem Hafizzulahem Aminem, lub synem wygnanego króla Zahira Shaha. Sławny a nieznany nikomu Omar budził podziw pakistańskiego świętego męża Sami ul-Haq. Za wierność islamowi, za zuchwałość muzułmańskiej rewolucji.

Tę zuchwałość ułatwiała niewiedza. Niskiego rodu Pasztun spod Kandaharu, , pomniejszy z komendantów w walce z Rosjanami. Wsławił się ostrzeliwując Rosjan jako mistrz bazuki. Jego odwaga wzbudzała podziw, ale i przerażała innych.
Kandahar - oaza na pustyni zbudowana na ruinach fortu Aleksandra Macedońskiego. Szczyt rozkwitu w XVIII.
  
  Reszta w książce...