Daawat-e-Ishq - rzeżnik zakochany w koźle ofiarnym
reż. Habib Faisal ( Ishaqzaade, Do Dooni Char)
2014
język hindi
tytuł oryg. Uczta miłości
IMDb 6.2/10
Wyraźnie miałam wczoraj nastrój na coś tak lekkiego. Film zaczyna się wprowadzeniem do tematu ważkiego społecznie. Chodzi o problem posagu. Mimo zakazu i od 1961 roku zagrożenia karą więzienia dla osób domagających się i akceptujących posag, pozostaje on przyczyną śmierci indyjskich kobiet. Co godzinę w Indiach w związku z rozliczeniami związanymi z posagiem umiera jedna kobieta. Początek dramatyczny, niemniej film w lekkiej formie, z wartką akcją przedstawia oburzenie bohaterki Gulrez Qadir (Pareenity Chopra) wystawianej na upokarzające targi podczas prób aranżowania małżeństwa. Nawet, gdy bohaterka zakochuje się, obiekt jej miłości nie potrafi przeciwstawić się naciskom rodziców żądających posagu w wysokości uniemożliwiającej małżeństwo. Stąd też Gully wpada na pomysł wykorzystania paragrafu 498a w celu wymuszenia na żądających posagu pieniędzy za odstąpienie od pozwania ich do sądu. Uzyskane pieniądze mają umożliwić jej studia w Nowym Jorku. Dzięki nim zgodnie ze swoim marzeniem pragnie zostać projektantką butów. Liczy, że pomoże jej w tym jej przyjaciel i tata w jednej osobie.
Abdul Qadir (Anupam Kher) nie pali się do łamania prawa, ale nie umie swej ukochanej córeczce niczego odmówić. Razem angażują się w niebezpieczną grę.
Gully wybiera na swoją ofiarę właściciela serii restauracji słynnych ze smakowitych kebabów Tariqa Haidera (Aditya Roy Kapoor).
Plan udaje się zrealizować, Gully zdobywa szantażem potrzebne jej na spełnienie marzenia o amerykańskim śnie pieniądze, ale... w realizacji postawionych sobie celów zaczynają jej przeszkadzać myśli o Tariqu, który w trzy dni przed ślubem zdążył pozyskać jej serce.
Cieszył mnie w tym filmie widok znanego Charminaru, obrazy jeziora Sagar i posągu Buddy, fakt, że akcja rozgrywa się w bliskim mi Hajdarabadzie. A potem, gdy bohaterowie na miejsce swojej zemsty na łowcach posagów wybrali stolicę Uttar Pradeś, Lucknow ucieszył mnie widok nieznanego miasta. Aż pobiegłam do mapy sprawdzać, jak daleko jest od planowanej trasy kolejnej podróży do Indii. Urzeczona muzułmańską architekturą, lekkością wieżyczek, kamienną koronką, smukłością minaretów, ale i ruinami miejsc, kiedyś mieniących się klejnotami i blaskiem jedwabiu żyjących w przepychu nawabów. Teraz stawały się one tłem do cieszenia się sobą bohaterów,
do wyśpiewywania sobie, że jesteśmy jak thumri i dadra, razem brzmimy jak kanon, że "moja cierpliwość niecierpliwie czeka". Niemniej cieszyło mnie to, że akcja rozgrywa się wśród muzułmanów.
Pewnie za sprawą reżysera, znanego mi z filmów Ishaqzaade, Do Dooni Char Habiba Faisala.
Dzięki temu możemy słyszeć tu często powitanie Khuda hafiz!, czy salam alejkum, dwukrotnie być świadkami ślubu muzułmańskiego, usłyszeć na nim: "biorę ciebie, biorę twoje kłopoty, to, jak mówisz do mojej matki mamo, twój sposób świętowania Holi". Właśnie Holi. Widok Holi zawsze mnie cieszy w filmie. Teraz, od kiedy przeżyłam je w Kalkucie osobiście - jeszcze bardziej.
Lubię też obrazy ulicy budzącej mój apetyt na Indie widokiem przygotowywanego jedzenia. Rozumiem bohaterkę, że daje się złowić na smak potraw, od przypraw których płoną usta.
PIOSENKI
Rangreli