Sloneczniki

Invictus - Niepokonany

Reżyseria:   Clint Eastwood ("Bez przebaczenia",

                  "Za wszelka cenę", "Co się zdarzyło

                  w Madison County")
Obsada:     Matt Damon, Morgan Freeman
Premiera:   2009
Nagrody:    2 nominacje do Oscara, 6 nagród, 17 nominacji

                 (za role - Matt i Morgan Freeman i za reżyserię)
Gatunek:    dramat biograficzny
Oceny:       IMDb
7.4/10 , Tamanna 7.1/10

 
 

1994. Uwolniony z więzienia bojownik o wolność czarnej Afryki Nelson Mandela (Morgan Freeman) zostaje demokratycznie przez murzyńską większość wybrany prezydentem Republiki Południowej Afryki. Czeka go trudny czas kierowania nie tylko niedoświadczonymi w zarządzaniu krajem czarnymi Afrykanami, ale i z pełną uprzedzeń i lęku, jeszcze niedawno despotycznie rządzącą krajem białą mniejszością południowej Afryki.


  

www.thewe.cc


Mandela świadomie decyduje się na współpracę z białymi współobywatelami, gotów jest zaufać im pozwalając, by strzegli jego bezpieczeństwa (wiedząc, że za takie zaufanie wobec sikhów premier Indii Indira Gandhi w 1984 zapłaciła śmiercią). Widząc uprzedzenia, jakimi czarni Afrykanie darzą białych zawodników zespołu rugby, Mandela wpada na pomysł zbudowania jedności dopiero uwolnionego z reżymu apartheidu kraju wokół międzynarodowej wygranej zespołu Springbok. W tym celu poznaje się z kapitanem tej drużyny Francoisem Pienarem (Mat Damon) pomagając mu odnaleźć źródło inspiracji umożliwiającej drużynie wygrywać w imieniu Republiki Południowej Afryki...

 

To chyba pierwszy film o Afryce na naszym blogu. Zazwyczaj króluje tu Azja (przede wszystkim pod postacią Indii). A przecież Afryka


 

www.mmoginfo.com

jest równie porywająca, równie barwna i dramatycznie przeżywająca swój los,


 

www.jon-atkinson.com


także w cieniu krzywdy związanej z obecnością białych na tym kontynencie.

 

www.south-africa-tours-and-travel.com


Głupio pisząc o tym używać przymiotników „biały”, „czarny”, bo to rozróżnienie ze względu na kolor skóry ma tyle skojarzeń rasistowskich, upokarzających, niemniej nie wiem, jak pisać, by uwzględnić ból tego rozróżnienia


 

w Afryce plaża tylko dla białych


i radość z przekraczania go.


  

www.wwwebart.com

Jak w tym filmie.

Afrykę poznawałam z podtrzymujących uprzedzenia książek jako dziecko w „Koziołku Matołku”, potem w w postaciach Kali i Mei w „W pustyni i puszczy”. Niestety, niewiele książek o niej czytałam. W tej chwili z ostatnio czytanych przypomina mi się  „Hańba” Coetzee –przejmująca, świetnie napisana, ale tak mroczna, że trzymałam się potem z daleka od tego nagrodzonego Noblem Afrykańczyka. (A co Wy polecilibyście mi z literatury o Afryce?) Bardziej kojarzę ją w obrazach ”Pożegnania a Afryką” (także książki Karen Blixen), „Tsotsie”,


 

www.myspace.com

„Łzy słońca”, „Wierny ogrodnik” i przede wszystkich z opartych na faktach historii „Cry Freedom” (z Denzelem Washingtonem),


 

www.stardusttrailers.com

czy „Hotel Ruanda”.


 

www.salon.com

Bardzo je przeżyłam. Może jeszcze w zupełnie innym duchu film lubianego przeze mnie dziwaka Wernera Herzoga „Cobra Verde”.


 

http://2.bp.blogspot.com

Zdecydowanie, Afryka pozostaje dla mnie "ubi leones" - dosłownie ziemią, gdzie przebywają lwy, białą plamą na mapie.

Co w tym filmie najbardziej mi się podobało? To, że dotyczył przemiany, nie tylko ludzi, ale całego kraju, który od losu (a wg mnie Boga) za sprawą takich ludzi jak Mandela

  

www.mrdowling.com

a otrzymał szansę na stworzenie nowego, bardziej sprawiedliwego ładu. Jak Indie w 1947 roku. Jak my w 1980 roku. Taki jest moment końca apartheidu w 1990 roku. Co dalej? Odwet?  Niegdyś zniewalający kogoś poczują smak bycia zniewolonym? Upokarzający bycia upokarzanym? Mandela w tym filmie  stawia nie na podział wynikający z krzywdy, ale na jedność.


 


Mimo krzywdy z przeszłości. Grany w skupieniu, z wielką powag przez Matta Damona


 


kapitan zawodników rugby mówi w pewnej chwili „ Jak to możliwe, by przesiedziawszy 30 lat w wiezieniu


 

www.dghugo.com

wybaczyć tym, którzy ciebie tam zamknęli?” Mandela wybacza. Romantycznie odwołując się do mocy poezji, która zdejmuje więzy z uwiezionego, dając mu poczucie bycia panem swego losu. I to doświadczenie daje mu siłę, aby także w chwili zwycięstwa nie okazać słabości, jaką jest zemsta.  Morgan Freeman ma w mojej pamięci wiele twarzy - wozi panią Daisy, przyjaźni się na śmierć i życie w "Skazani na Showshank", pomaga uwolnić porwanych na niewolników Afrykanów w świetnym „Amistad” Spielberga, budzi sympatię w pełnym grozy „Siedem”. Teraz stał się w moich oczach Nelsonem Mandelą.

 

Przenikliwym, pełnym serdeczności, tym, dla którego nikt z ludzi nie jest niewidoczny. Aż mi się nie chciało sprawdzać tego bohatera Afryki szukając w internecie, jakie kontrowersje łączą się z jego osobą. Świętych jest niewielu. Sama znam smak swoich słabości i błędów, więc nie mi sądzić kogoś.  Mandela mnie w tym filmie zaciekawił. Stanął obok kilku innych  (znowu nieporadność języka – czarnych?) postaci, takich jak Martin Luther King,


  

www.africawithin.com

bardziej kontrowersyjny Malcolm X,


 

pl.wikipedia

czy bokser z opartego na faktach  filmu ”Huragan”.

To niezwykłe, że film, który może wzmocnić w Południowych Afrykanach dumę z przynależności do swego kraju stworzył biały Amerykanin Clint Eastwood.

To film polityczny, film relacji dwojga bardzo różnych, a jednak pełnych szacunku i podziwu wobec siebie ludzi.

Ale także film sportowy.

 

 Jak „Chak De! India”, czy „Iqbal”. Pełno w nim scen walki na boisku rugby, w których najważniejsza jest jednak nie wola sportowego zwycięstwa, ale więzi, jakie zostają zadzierzgnięte, na przekór różnicom pochodzenia i doświadczenia między  kibicami, więzi które z kibiców jednej drużyny czynią obywateli gotowych choćby na chwilę zapomnieć o oddzielających ich urazach z przeszłości. Ta chwila może stać się fundamentem budowania wspólnej przyszłości.

Ciekawy film, choć niektórych może znudzić scenami rozgrywek w rugby.

 
P.S.
"Invictus" Williama Ernesta Henleya -wiersz. który pomógł Mandeli przetrwać więzienie

Out of the night that covers me,
Black as the Pit from pole to pole,
I thank whatever gods may be
For my unconquerable soul.

In the fell clutch of circumstance
I have not winced nor cried aloud.
Under the bludgeonings of chance
My head is bloody, but unbowed.

Beyond this place of wrath and tears
Looms but the Horror of the shade,
And yet the menace of the years
Finds, and shall find, me unafraid.

It matters not how strait the gate,
How charged with punishments the scroll.
I am the master of my fate:
I am the captain of my soul.


.