Sloneczniki

Opór (Defiance)

Reżyseria:    Edward Zwick ("Glory", "Blood Diamonds")
Scenariusz:  Edward Zwick
Obsada:       Daniel Craig, Liev Schreiber, Jamie Bell
Zdjęcia:       Eduardo de Serra
Muzyka:      James Newton Howard
Nagrody:    1 (za muzykę) i 2 nominacje (za muzykę)
Premiera:   2008
Gatunek:     dramat historyczny, biograficzny
Produkcja:    USA
Oceny:        IMDb 7.2/10, Tamanna 7/10

  
  

Białoruś. Żyd Tewje Bielski (Daniel Craig) nie ma zamiaru zastraszony umierać w getcie. Straciwszy rodziców i siostrę, wraz z trójką młodszych braci ucieka w lasy w okolicy Nowgoródka.



 Wokół nich zbiera się coraz więcej zbiegłych Żydów. Jego brat Zus (Liev Schreiber) uważa, że obciążeni taką ilością kobiet, starców i dzieci mają niewielkie szanse na przeżycie i na walkę
z Niemcami.
Tewje widzi to inaczej, woli, jak mówi "uratować życie jednej, starej Żydówki niż zabić 10 Niemców". Decyduje się wyciągnąć Żydów z nowogródzkiego getta ratując tym życie przyszłym teściom Asaela (Jamie Bell), trzeciego z braci.

 

  Wkrótce pod hupą w zimowym lesie poślubia on młodziutką Chaję.
Wokół czterech braci Bielskich (najmłodszy z nich jest zaledwie 14-letnim wstrząśniętym widzianą masakrą chłopcem) zaczynają się gromadzić setki Żydów. Między braćmi dochodzi do sporu. Zabierając część partyzantów Zus odchodzi, by walczyć u boku sowieckich partyzantów z Niemcami. Wsparty
miłością Lilki  (Alexa Davalos)



Tewje tworzy wraz z innymi w puszczy wciąż zagrożone przez faszystów Leśne Jeruzalem, jedyne miejsce, gdzie w tym czasie Żydzi pozostają wolni....

Na ile  napis na początku filmu - oparte na faktach - zobowiązuje twórców do przedstawienia prawdy? Jak dalece można idealizować bohaterów, by zaspokoić nasz głód bajki (czy legendy)? Realistycznie, a jednak pomijając pewne fakty.
Oddział powstał naprawdę. W 1944 roku po 3 latach ukrywania się Tewje wyprowadził z puszczy ponad 1200Żydów. Ku zdumieniu mieszkańców Białorusi, wykrzykujących "Skąd tylu Żydów?". Żyli wśród nich, ale nagle czas przyzwyczaił ludzi do widoku wielu martwych Żydów. Ale 1200 żywych Żydów?! Idący kolumnami po drogach, dzieci, starzy zdumiewali. Jak udało się im przetrwać? Jak udało im
uciekać przed Niemcami się krok po kroku pokonując kilometry bagien, po pas zanurzeni w wodzie, na ramionach niosąc dzieci?

 

Ten obóz zwany Leśnym Jeruzalem, tak dalece sławny w okolicy, że Niemcy za głowę Tewjego wyznaczyli 100 tysięcy marek,  zaczął się od rozpaczliwej woli przetrwania lub umierania w walce, na wolności czwórki braci: Tewjego, Asaela, Zusa

 

i 14-letniego Arona. Stopniowo dołączali się do nich inni prześladowani, ścigani. W puszczy powstała wspólnota z warsztatami naprawiającymi broń, wytwarzającymi wędliny, szyjąca mundury, produkująca buty, ze szkołą, synagoga i szpitalem. Ukrytymi w  w ziemiankach. Niezwykłe.
 
A jednak... Czego bardziej potrzebujemy prawdy czy mitu? Bohater, który ocala spośród milionów zamordowanych 1200 Żydów, nie powinien dla nich przemocą zdobywać jedzenia. Na białoruskich i polskich chłopach. Dokonując egzekucji donosicieli i wysługujących się Niemcom łapaczy Żydów nie powinien razem z nimi zabijać całej ich rodziny, palić ich domu. Rządząc tak różnymi ludźmi, intelektualistami, niewykształconymi, ortodoksyjnie wierzącymi, komunizującymi nie może nadużywać władzy zabijając. Lepiej było by, gdyby bohater kochał idealnie tę jedną wybraną, a nie pozwalał sobie na wiele "leśnych żon", nie śmiejących odmówić komuś od kogo zależy ich życie albo uwodzonych dzięki afrodyzjakowi, jakim jest władza.


W filmie wiele niedopowiedzeń. A gdyby pokazać prawdziwego Tewjego z jego prawdą o zapijaniu strachu i beznadziei, o ciężarze tyranii i pokusie jej nadużycia, o zwierzęceniu wobec zwierzęcenia innych? Czy nie bardziej bylibyśmy wstrząśnięci? Ale rozumiem ten głód mitu. Sama obejrzawszy ten dynamiczny, pełen pięknych zdjęć (Eduardo de Serra), z dobrze zagranymi rolami (Daniel Craig od "Bonda", Liev Schreiber, którego pamiętam z "Huraganu"

  

 i Jamie Bell, który urzekł mnie w "Billy Elliot"),

 
film niosący nadzieję, stawiający na człowieczeństwo, które można ocaleć w największej ciemności,  ze smutkiem czytałam potem na temat wątpliwości, czy bohaterowie są naprawdę bohaterami. Pobiegałam sobie po kilku wikipediach. Zobaczyłam amerykańską optykę, polską, niemiecką, czy rosyjską i z cytowanych tam artykułów

 

wyłonił się obraz, którym każdy manipuluje, jak chce. Być może to cień uprzedzeń do Żydów sprawia, że zarzuca się Tewjemu, że nie walczył zabiegając tylko o ocalenie swoich Żydów, ale i że u boku sowieckich oddziałów walczył z Akowcami, m.in. z odziałem "Góry", który współpracował z... Niemcami,  walcząc przeciwko Sowietom. W udręczonej strachem Stalina Białorusi trudno było w tym czasie zorientować się, kto jest większym wrogiem.
Chcąc zmienić akcenty nie mówi się o ocaleniu ponad 1200 ludzi, z których teraz wyrosła społeczność dziesiątek tysięcy ludzi, ale podkreśla się rzekomo specjalne pomniejszanie roli Arona, 14-letniego w 1941 roku brata Bielskiego, pokazując że ważniejsze od tamtych wydarzeń jest to, że 60 lat później stał się on przestępcą, Żydem wykorzystującym 93-letnią bezbronną Polkę. Czy ma mi to coś powiedzieć o istocie stosunków polsko-żydowskich?!
Im więcej czytam, tym smutniej. Jeden przeciwko drugiemu. W oczach Amerykanów i Rosjan super hero, w oczach niektórych Polaków bandyta, oskarżany o mord na Polakach.
Czołg z tego zdjęcia to ilustracja do twórczego rozmijania się z prawdą,
 

tak jak i chyba sprawiedliwy podział dóbr  w Jeruzalem pod rządami Tewjego , bo i skąd. Jak świat światem ludzie budowali nierówne społeczeństwa. Jeden niknął z głodu, drugi chorował od obżarstwa. Nawet ziemianka wodza może stać się w oczach rządzonego pałacem.
Pamiętacie, "Władcę much" (Goldinga lub Petera Brooka, zależy czy ktoś czytał, czy oglądał)? Jaki świat stworzyły niewinne dzieci na wyspie? Czemu raj miałby stworzyć zapijający rozpacz partyzant, któremu wybito pół rodziny w świecie, gdzie ludzi nago się stosami wrzuca do rowów? Skąd siły na dobro?
 
 

W filmie jest kwestia pokazująca, skąd. Lekceważony przez Tewjego nauczyciel mówi, że dzięki stworzonemu przez Tewjego Leśnemu Jeruzalem odzyskał wiarę w Boga. To ludzie sprawiają, że  ją tracimy, ale i  oni pomagają nam ją utrzymać - wiarę, nadzieję i miłość. To my ją w kimś wspieramy. O tym jest ten film Edwarda Zwicka, którego tak kiedyś polubiłam za chwałę głoszoną murzyńskiemu oddziałowi w wojnie secesyjnej w "Glory"

   ,
 
P.S. Czy wspomniałam, ze nie ma tam nic o Indiach?:)