Cud - zatygnąć na 128 dni
2009
Чудо
na YT z ang. napisami
W grudniu 1955 roku w rosyjskim mieście Kujbyszew (zwanym też Samara) Zoja, robotnica z fabryki nie doczekawszy się na urodzinach
zaproszonego Mikołaja zaczęła dla żartu tańczyć z ikoną Mikołaja Cudotwórcy w ramionach.
Świętokradztwo zostało ukarane. Zoja nagle...zamarła w miejscu.
Wieść rozniosła się w okolicy. W komunistycznej Rosji doszło do manifestacji uczuć religijnych z jednej strony, wyciszania sprawy przez partię z drugiej. Mimo to
Zoja trwała tak 128 dni.
Dopóki nie udało się na Wielkanoc wyjąć jej ikonę z rąk.
To prawdziwe lub legendarne zdarzenie pokazuje film Aleksandra Proszkina. Jego bohaterami są obok matki Zoi nazwanej tu Tatiana, partyjny przedstawiciel do spraw religii zagrany przez Siergieja Makowieckiego,
dziennikarz (Konstantin Chabiensky),
który zebrawszy materiały na miejscu ma przekonać czytelników, że nie ma tym zdarzeniu żadnego cudu. I pop (Wiktor Szamirow), który chcąc ratować cerkiew przed planowanym zamknięciem ma podczas kazania ogłosić, że nie zdarzył się żaden cud. To co mówi do ludzi w rozpoczynającą post Niedzielę proszenia u innych wybaczenia grzechów jest prawdą. Rzeczywiście, "brakuje nam wiary, pragniemy cudów". Nie myśląc, że " już samo życie jest cudem". Pop mówi prawdę, a mimo to zdradza swoich wiernych przekazując w kazaniu wytyczne partii, zgodnie z nimi cytując Kanta: Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne we mnie.
Film w realistyczny, chwilami nużąco przygnębiający sposób pokazuje Rosję XX zjazdu partii, na którym Chruszczow potępia stalinowski kult i przeprowadzane przez niego egzekucje. Szarość przemysłowych krajobrazów naznaczona czerwonymi plamami plakatów politycznych. To czas, gdy wiara w Boga jest podejrzana i śmieszna. Mąż ateista nie rozumie wierzącej żony. Główna bohaterka każe swojej matce wyrzucić ikony. Od pokoleń czczone na ścianie pokoju. Łampadki pod nimi dawno zgasły. Matkę już jej rodzice nie nauczyli się modlić. Teraz w oczach przyjaciół Tatiany ich obecność przynosi wstyd, ośmiesza ją przed przyjaciółmi. Poważnie traktuje Boga w tym filmie zaledwie pop rozmawiając ze swoim synem o tym , że mu, że w życiu i tak przyjdzie mu się zmierzyć z cierpieniem, wziąć krzyż na siebie lub patrzeć, jak kogoś "krzyżują".
128 dni stuporu głównej bohaterki. Życie mimo braku podstawowych funkcji stawia znak zapytania przed najbardziej tu materialistycznie nastawionymi ludźmi. W filmie powraca pytanie: był cud, czy go nie było.
Obejrzałam z mieszanym uczuciami, niektóre sceny przepuszczając, zaciekawiona prawdziwości zdarzenia (choć nie koniecznie cudu), zmęczona mrokiem życie w rosyjskiej prowincji 1956 roku. Poruszona sceną pożegnania przy zabieraniu z domu popa, przekonanego, ze czeka go jak ojca nie umieranie ale zdychanie na narach w obozie.
Temat na tyle ważny w Rosji, że 2015 roku sfilmowano tę historie kolejny raz.
CYTATY: Wiary nam niedostatoczno, nam czudo podawaj. Razwie sama żizń nie jawliajetsia czudom?