Sloneczniki

Isajew - kiedy biali stawali się w Rosji czerwonymi


Reż. Siegiej Ursiulak (Cichy Don, Likwidacja, Długie milczenie, Wypracowanie na temat Dnia Zwycięstwa)
Исаев
rosyjski



 Likwidacja Siergieja Ursiuluka mnie zachwyciła, Wypracowanie na temat Dnia Zwycięstwa zaciekawiło. Nic dziwnego, że pociagnęło mnie do filmu reklamowanego jako młodość agenta Stirlitza, wówczas znanego jeszcze jako Maksym Isajew (Daniił Strachow).




Właściwie to ciekawiła mnie nie tyle osoba Isajewa zagranego w "Siedemnastu mgnieniach wiosny" przez Tichonowa, ile czas, w którym młody Isajew dorasta do roli szpiega. Lata 20-te. Czerwoni u władzy w Moskwie, ale jeszcze nie we Władywostoku. Porty Morza Czarnego i na Dalekim Wschodzie opuszczają statki z białymi emigrantami.


 Szanhaj, Paryż, ale i biali w  estońskim Tallinie,


 w którym zaczyna się filmowa historia wokół kradzieży rosyjskich brylantów sprzedawanych przez czerwonych na Zachód po to, by stać było wyżywić głodną Rosję. Ta część historii niezbyt mnie wciągnęła mimo scen więziennych Isajewa z pisarzem Nikandrowem (Siergiej Makowieckij)


Przebudziłam się dopiero, gdy akcja wraz z bohaterem hrabią Woroncowym (Michaił Porieczenkow)  z Tallina przeniosła się do Moskwy. Moskwa porażona grozą, niegościnna, zamknięta w swoich domach, zagrożona stukiem butów czekistów po schodach. I w niej bezdomny hrabia, którego jako białego strach przyjąć pod swój dach. Michaił Porieczenkow z  z Poliną Aguriejewą szorstko i bardzo powściągliwie przeciwstawiają temu zarażeniu strachem swoją miłość.


Wątek miłosny,  w zawieszeniu, urwany w pół słowa, zatrzymany jak niespełniona obietnica zaciekawia też w tallińskiej historii Isajewa i agentki CZK Lidii (Ksienia Rappoport).


I pełna wyrzeczenia mimo, że uwieńczona ślubem w cerkwi (przy pakowanych do ewakuacji ikonach),




 rozwijana między dwoma pożegnaniami  opuszczających Rosję ukochanych mężczyzn
 


miłość Maksyma Isajewa i jego żony  Saszeńki (Wiera Strokowa).
Jednak najciekawsza wydała mi się więź bohatera z ojcem.



Widzimy ich razem w zaledwie dwóch scenach. Wsiewołod Władimirow, były biały oficer, uciekłszy spod ściany straceń przyłącza się do czerwonych. Jego ojciec nie rozumie, jak jego syn, jeszcze niedawno na służbie cara mógł zostać czekistą Maksymem Isajewem. Jesteśmy świadkami ich pożegnania. - куда едешь?  - не куда, а откуда, а точнее от тебя.  Ojciec ucieka od syna czekisty, od nowo powstałej Rosji w głąb Syberii, ale i tak nie uda mu się uciec od świata czerwonych. Jadąc do Władywostoku agent Isajew ma okazję pożegnać się z ojcem. Na małej zaśnieżonej stacyjce syberyjskiej. W całkowitym milczeniu. Niewidziany przez ojca. Miłość zawarta tylko w patrzeniu na niego. Przez okno.  To najbardziej poruszająca scena w filmie.

To,  co mnie najbardziej zaciekawiło, to filmowana w Sewastopolu historia rozegrana we Władywostoku. Isajewa wysyłają tam, by zapobiegł połączeniu sił białych z siłami atamana Siemionowa. W nadziei na szybkie rozprawienie się z nimi czerwonych



pod wodzą ministra wojny dalekowschodniej republiki Bliuchera (Konstantin Ławronienko), którego dwanaście lat później rozstrzelają swoi.



Groza wojny domowej, gdzie wszyscy rozdarci. Jak główny bohater. Już nie biały, jeszcze nie czerwony. Stąd smutek. To on zapytany przez swego przyjaciela, dziennikarza,




co w Moskwie odpowiada, że dzie
ci mają twarze starców, z oczyma bez blasku.  Jaka będzie ta nowa Rosja, która potrzebuje agitacji, a nie literatury,  o której mowa: чем проще язык, тем проще мысли; новая реальность, надо к этому готовиться. (Im prostszy język, tym prostsze myśli. Nowa rzeczywistość, trzeba  się do nie przygotować). Na razie zaś króluje  rozdarcie: сын за красных погиб, брат за белых, я по  серединe (syn zginął za czerwonych, brat za białych, ja jestem po środku). Плачет Россия как один человек.
Czita, Harbin, Władywostok. Mam sentyment do tych miejsc, szczególnie w czas, gdy tam jeszcze biali, już czerwoni plus Japończycy. Tygiel. Swiat odchodzący, świat nadchodzący. I ludzkie wybory. Zawsze w cieniu straty.  Zaciekawiło mnie to już w filmach "Wsio naczałoś w Harbinie" i "Krasnyje gory". Tu dużo ciekawiej i dramatyczniej. Prawdziwie. Ludzie skaczą z okna, bywają udręczeni przesłuchaniem jak czekista (Andrej Mierzlikin),



szukają, kto zdrajca, kto swój




 marzą o posadzie szwajcara w Szanhaju. Zabijają tego, kto wydawszy brata zdecydował się, że nie wróci do Rosji. Pędzą nagich natartych solą na mrozie czterdziestu stopni.  Zbierają ze śnieżnego pola bitwy trupy pytając: nasz? I słysząc odpowiedź: хватит, они все русские (dość, tu wszyscy  Rosjanie).
Nie wiedzą, czyją stronę wybrać: białych, czerwonych, niewozwraszczeńców (tych, co nie wrócili z uchodźtwa). Pytają się, czy ich wybór uchroni ich rodzinę przed fizycznym unicestwieniem. Żyć - męka. Jak mówi jeden z bohaterów:  Я схожу с ума, потому что водки не хочу, но буду пить, потому что нет другого способа закрыть грязь внутри себя (wariuję, bo nie chcę wódki, ale będę pić, bo nie ma innego sposobu na przykrycie brudu w sobie).  


Bohaterem opowieści:  czas, 20-te lata, gdy nie było ani winnych ani tych, po czyjej stronie racja. Wszyscy przegrali.
Ze smutkiem słuchałam śpiewu: мне тебя уже не надо.
I patrzyłam na gorzki wybór Isajewa, który rezygnuje z bycia sobą opuszczając Rosję na dwadzieścia lat jako szpieg.
Ciekawe role  Daniiła Strachowa, Michaiła Porieczenkowa, Siergieja Makowieckiego, Poliny Aguriejewej, Konstantina Ławronienko, Ksieni Rappoport i innych.