Sloneczniki

Dziwy Indii - Helena Bławatska

 

 
Rosyjska pisarka, córka niemieckiego oficera w Rosji urodzona na Ukrainie w czas upadku powstania listopadowego, osierocona przez matkę w jedenastym roku życia, w siedemnastym poślubiona przez czterdziestolatka, uciekła po trzech miesiącach rozpoczynając tym dziesięcioletnią  wędrówkę przez świat - od Stambułu, poprzez Anglię, Francję, Egipt, Meksyk i Indie. Jest jednym ze współzałożycieli Towarzystwa Teozoficznego, okultystka, zmarła w sześćdziesiątym roku życia w Londynie.





"Dziwy Indii" to maleńka, sto trzydziestostronicowa książeczka, którą wprowadziłam na moje indyjskie półki ciesząc się, że pokaże mi Nilgiri okiem dość niezwykłej, zafascynowanej Indiami, żyjącej w nich długo pisarki. I rzeczywiście za jej sprawą znalazłam się jakby w innym świecie. Zobaczyłam dżunglę, góry Ghaty



 okiem kogoś, kto wyrusza tam nie autobusem jak ja, ale prawie tongą z głową wystawioną na chłód i deszcz. Z dwieście lat temu.



Szukając rzeczy niezwykłych, tajemniczych, nie do wyjaśnienia, trudnych do uwierzenia, tak jak trudno uwierzyć  w autorki zdolność widzenia odległych tysiące kilometrów zmarłych w dniu ich śmierci.

Bławatska opisuje czas badania przez brytyjskich kolonizatorów Indii świętych szczytów Ghatów,



 przed wyprawami, na które tubylcy wzbraniają się  tak dalece, że gotowi są protestować w formie "dcharny". tj śmierci głodowej przed domami decydentów. Czy świętość tych szczytów związana jest z tym, że zamieszkują je opisywane przez Bławatską plemiona "dobrych i pięknych"



 Todów



 oraz  "złych i brzydkich" Kurumbów.



O Todach z ciekawością po raz pierwszy usłyszałam lata temu czytając "Z  Bombaju do Pattarkalu" P. Rambacha. Z Kurumbami zetknęłam się u Bławatskiej po raz pierwszy.



 Autorka bardzo demonizuje opowieści o nich (przekazywane zresztą z relacji pośrednich). Wyraźnie zachwyca się opisywaną  tajemniczością plemion, ich siłami białej i czarnej magii, Kurumbów



za pomocą hipnotyzującego spojrzenia węża możliwością sprowadzania na kogoś śmierci, a Todów


 żyjących w prawdzie darem leczenia.



Budzi to moją niewiarę, choć i ciekawość, jak naprawdę wygląda ich kultura dziś. Czy prawdą jest, że na cyplu Toddabet Todowie mają, albo kiedykolwiek mieli świątynię poświęconą Prawdzie?