Kuka - sam na sam z misiem
Reż. Jarosław Cziważewskij (debiut speca od reklam, potem Choinki)
rosyjski
2007
Lena (Dina Korzun) żyje w Moskwie, przyzwyczajona do zbytku, nastawiona na karierę.
Gdy w pewnym momencie wali się jej życie osobiste i zawodowe, Lena decyduje się wyjechać do Petersburga.
Tam w pustym mieszkaniu babci zaczyna nowe życie. Zatrudnia się jako pracownik socjalny. Wędruje po najmroczniejszych dworach Petersburga.
Pewnego razu widzi przy poczcie małą dziewczynkę z misiem w ręce.
Mała sprawia na niej wrażenie kogoś pozbawionego opieki dorosłych.
Jej przeczucie jest prawdą. Pięcioletnia Kuka (Nastia Dobrynina) żyje sama.
Odbiera na poczcie rentę babci
i opowiada w sklepie o chorobie staruszki. Tymczasem mała gospodarzy w domu sama,
robi wszystko, by nie zabrano jej do domu dziecka. Lena zaczyna szukać Kuki....
Od pierwszych scen filmu, gdy pokazano nam przebudzenie Leny i w zupełnie innym świecie przebudzenie Kuki, wiadomo, że te dwie samotne osoby będą wędrować ku sobie i mamy nadzieję, że koniec historii przyniesie przemianę ich oddzielnych historii we wspólny los.
Autor reklam Jarosław Cziważewskij
zadebiutował tym melodramatem mówiąc: Мне кажется, что в кино нельзя только убивать и гнаться. Нужно ещё и сопереживать… (Wydaje mi się, że w kinie nie wolno tylko zabijać i pędzić dokądś. Trzeba jeszcze współprzeżywać). I po to jest ten film, w którym poznajemy zaledwie kilka osób, przekonujących, czy to w scenach. które tworzone są dla rozśmieszenia widza,
czy w scenach bardziej dramatycznych.
Ucieszył mnie widok dawno niewidzianego Dmitrija Diużewa, którego polubiłam w Brygadzie.
Ta bardzo realistycznie pokazana bajka. Może wzruszyć, jako, że dzieci wzruszają samą swoją obecnością, a jeśli spotyka je ciężki los i próbują się z nim zmagać lepiej niż niejeden z dorosłych - tym bardziej.