Sloneczniki

Śród żywych duchów - Małgorzata Szejnert





Książkę Małgorzaty Szejnert



przeczytałam jednym tchem. W weekend. Wydawało mi się, że nie można tak z zapartym tchem czytać książki o szukaniu grobów rozstrzelanych przez komunistów po wojnie Akowców. A jednak. Motyw szukania, w dodatku losów poszczególnych osób, po to, by ocalić pamięć o nich, czyni tę historię bardzo poruszającą. Szukanie,  dochodzenie, zbieranie, porównywanie, spisywanie rozmów z ludźmi, rozróżnienie zasłyszanej relacji od relacji od świadka. Wszystko to po to, by dociec prawdy, by znowu włączyć w krwiobieg naszej polskiej rzeczywistości ludzi tak walecznych i tak skrzywdzonych. Czasem przed rozstrzelaniem  powiązanych drutem kolczastym. Nadzy i bezimienni we wspólnym grobie zasypywani wapnem. Chowani nocą. Z zacieraniem śladów pochówku.  Próbowano nam odebrać pamięć o nich. Uświadamiając im tuż przed śmiercią, że nie tylko zginą, ale i zostaną pochowani bez prawa do imienia na grobie.

Małgorzata Szejnert cytuje Mickiewicza:
"O grób dla kości naszych w ziemi naszej prosimy Cię, Panie"

i Krasińskiego:

"A kto wie?
Może nad Polski mogiłą
Już się proroctwo
Snów mych dopełniło?
Mnie tam, ach, tylko - mnie
Trupa, nie było
Śród żywych duchów"
Z tych słów wyprowadza tytuł książki. Wśród żywych  duchów.

O kimś, kto podobnie, jak ona szuka ocalenia dla tych, których zasługi giną w niepamięci, MS pisze "Wydaje się być pisana z misją przekazania prawdy o faktach, a nie o emocjach". I taka właśnie jest jej książka.  Fakty opisujące komunistyczną próbę odebrania pamięci i jej zabiegi o to, by ją odzyskać.  Związać imię z miejscem, bo  bez tego niepamięć: jedni wiedzieli kogo pochowano, nie wiedzieli, gdzie; inni wiedzieli gdzie, nie wiedzieli kogo - nietrwałość pamięci. Na stronach książki imiona i nazwiska spisane dużymi literami, po kilkunastu rozstrzelanych w kolejnym roku. Przechodzę dalej prześlizgnąwszy się po liście  spojrzeniem - w większości nic mi nie mówią te nazwiska - potem wracam, by przynajmniej odczytać imię i nazwisko każdego z tych ocalanych dla pamięci dzięki książce Małgorzaty Szejnert.


Stanisław Łukasik, rozstrzelany wiosną 1949 w więzieniu mokotowskim

W książce - szczegóły, które mnie poruszają

- spowiedź skazanego na śmierć przyjmuje przebrany za kapłana ubek

- prokurator chciał 5 wyroków i 1 dożywocia; sąd zatwierdził 6 wyroków śmierci
- w celi mokotowskiej wyryte w ścianie słowa: "czekam na Służewiec" i znak krzyża - to czekanie na wyrok i wrzucenie nocą  nagiego ciała do dołu na obrzeżu cmentarza na Służewcu.

I styl pisania Małgorzaty Szejnert, który czyni tę historię tak przejmującą:

- "Pozwoliła mi zadawać pytania. Sama nie zadała ani jednego. Uznała widocznie, że mam prywatny powód, by pytać. Z kolei, jako osoba, która traktowała dosyć obojętnie nocne transporty, co ją dziś zasmuca i niepokoi, miała prywatny powód, by odpowiadać".

Fakty. Liczby. Ofiary Wronek z lat 1946-1956 - 219 rozstrzelanych. We Wronkach byłam kiedyś, odwiedzałam w więzieniu  pacjenta / narkomana, który zmarł potem na AIDS. Myśląc wówczas, że to tam właśnie w piwnicy rozstrzelano 23-letniego Akowca,  Leona Suchockiego z naszej rodziny. Rozmawiając o tej książce dowiedziałam się, że zabito go w szczecińskim więzieniu. Miejsca kaźni rozsiane po całej Polsce. Wydawano na nich wyroki z tego samego paragrafu, z jakiego sądzono komendanta Oświęcimia Hessa. Zabijano uznając za zdrajców Ojczyzny. Tak zginął Nil / Emil Fieldorf.



W książce wiele historii ludzi. Z niektórych poznajemy zaledwie kilka faktów, z innych więcej.

Rotmistrz Witold Pilecki, urodzony w 1901 roku, zakładał harcerstwo w Wilnie, od 1920 w wojsku;


podczas wojny  dobrowolnie znalazł się w Oświęcimiu,



  by tam stworzyć tajną organizację wojskową, zagrożony dekonspiracją uciekł z obozu. Walczył we Włoszech, wrócił do kraju; w 1947 oskarżony o szpiegostwo stracony, gdy premierem był Cyrankiewicz, który w Oświęcimiu należał do zorganizowanej przez niego organizacji.

Władysław Sliwinski, służył jako pilot w Anglii. Swoją angielską żoną, Myrę poznał podczas wojny. Pracując na lotnisku doprowadzała ona do bazy powracających z walk powietrznych pilotów; jednemu z nich udało się wrócić  z zadania mimo rany dzięki jej naprowadzeniom; przyszedł  podziękować; pobrali się; gdy przywiózł ją po wojnie do Polski aresztowano ich.  Myra  urodziła dziecko w więzieniu, w celi współtowarzyszki uczyły ją  polskiego. Mijając ją w korytarzu więzienia mąż zrobił kółko w powietrzu - znak wyroku dożywocia; ucieszyła się bojąc wyroku śmierci (czy jej znakiem był krzyżyk ?).

Władysław Lisiecki, w 1939 roku walczył jako ochotnik w obronie Modlina; od 39 roku w Związku Walku Zbrojnej; 1940-45 w Oświęcimiu; w 1952 roku rozstrzelany przez komunistów.

Adam Mirecki, 4 krotnie aresztowany przez Niemców,  katowany, 4 razy uciekł; znów złapany dożył końca wojny w obozach; rozstrzelany przez "swoich", przez Polaków.

Tadeusz Leśnikowski, pochowany bezimiennie w dołach wykopywanych nocą na obrzeżu Powązek, stracony w więzieniu na Mokotowie uprzedził kogoś w celi, że idąc na śmierć włoży w usta medalik, by można go było rozpoznać w obdartym z wszystkiego ciele, a z czasem szkielecie ; grobów tajnie chowanych  nigdy nie rozkopano. Opłakałam czytając to jego pragnienie bycia rozpoznanym, ale i wierność jego żony;  na ziemi, w której go zakopano, postawiła mu aż dwa groby bezimienny, a z czasem, gdy nie groziło to już zniszczeniem i wykupiony z imieniem.

Tadeusz Klukowski, syn znanego lekarza z Zamojszczyzny, który wykonał ogromną archiwalną pracę tworząc listę lekarzy, którzy brali udział pomagając w powstaniu styczniowym. "Nazwiska ich dziwnie szybko poszły w zapomnienie. Zadaniem naszym jest wydobyć je ponownie na światło dzienne i choć tym sposobem złożyć hołd ich pamięci." pisał o nich. To co on robił wobec lekarzy z powstania styczniowego, to Małgorzata Szejnert zrobiła wobec jego rozstrzelanego syna. Wydobyła go z niepamięci.

 Maria, żona Zbigniewa Mariana Romera straconego na Mokotowie w 34 roku życia  zobaczyła go z domu z widokiem na spacerniak więzienny. Ukryta tam z lornetką zawołała jakby do swoich dzieci: "Gosiuniu, Tadziu na obiad!" Usłyszał to i znieruchomiał.

Płaczę nad nimi czytając.

Obok mnie ktoś bliski mi,  gdy czytam na głos fragmenty, wchodzi w nienawiść wobec oprawców, we mnie więcej miejsca na podziw i współczucie wobec bohaterów zamienianych w ofiary. I na modlitwę za nich.
Przeogromna wdzięczność Małgorzacie Szejnert za ocalenie ich pamięci.


CYTATY:
Książkę  uzupełniają cytaty, dwa z nich chcę tu przedstawić:

-  krakowski psychiatra Antoni Kępiński  pisze w "Lęku":
"Lęk działa hamująco na rozwój osobowości, w skrajnych przypadkach doprowadza do skarłowacenia człowieka. W epokach lęku i terroru ludzie nikczemnieją, stają się karłami. Lęk bowiem zmusza człowieka do skulenia się, podobnie zresztą i zwierzęta. Człowiek myśli tylko o tym, by nie zostać przez wrogie otoczenie zniszczony".

- słowa z Księgi proroka Izajasza (59, 4-10) czytane podczas pogrzebu Anieli Steinsbergowej:

"Nikt nie pozywa przed sąd według słuszności i nikt nie prowadzi sprawy uczciwie. Polegają na kłamstwie i mówią puste słowa, są brzemienni występkiem i rodzą zgubę. Wylęgają jaja bazyliszka i przędą pajęczynę; kto spożywa ich jaja, ginie, a gdy się je stłucze, wypełznie z nich gad.  Ich tkaniny nie nadają się na suknię, a ich robotą nie można się przyodziać. Ich uczynki, to uczynki złe, a dowody gwałtu są na ich dłoniach. Ich nogi biegną do złego i śpieszą się do przelewu niewinnej krwi; ich myśli, to myśli zgubne, spustoszenie i zniszczenie znaczą ich szlaki. Drogi pokoju nie znają i nie ma prawa na ich gościńcach, chodzą tylko krętymi ścieżkami. Żaden z tych, którzy nimi chodzą, nie zna pokoju. Dlatego dalekie jest od nas prawo i nie dociera do nas sprawiedliwość; wyczekujemy światłości, lecz oto jest ciemność, wyczekujemy jasności dziennej, lecz musimy chodzić w mrokach. Wymacujemy ściany jak ślepi i chodzimy po omacku, jakbyśmy nie mieli oczu, potykamy się w biały dzień jak o zmroku, jak umarli w podziemnej krainie."