Sloneczniki

Avakai Biryani - smak odmienności

reż. Anish Kuruvilla (debiut, potem - Ko antey koti )
2008
telugu
Zdjęcia: Shamdat (Kavya's DiaryPrasthanam)
Muzyka:Manikanth Kadri
IMDb 6.2/10




Tym tajemniczym tytułem i radosnym obrazem zakochanych już od dawna przyciągała mnie do tego filmu Mariola. W końcu go zobaczyłam. Szukając w nim wiejskich obrazów Telangany, przez którą jechałam w zeszłe lato.

Akbar Kalam (Kamal Kamaraju) samotnie żyjący na wsi



  zaczyna dzień muzułmańską modlitwą i skokiem z wysokości do głębokiego obudowanego kamienną ścianą zbiornika wodnego. W rozległej przestrzeni pól dom wpisany w przyrodę otwartą przestrzenią okien bez szyb. To z niego bohater



 wyrusza  rowerem do miasta, gdzie pracuje jako rykszarz. Sto kilometrów dalej prawie czteromilionowy Hajdarabad, ale tu w Devarakondzie spokój. Harmonia ciężkiego trudu, nienaruszony 
wiekami rytm  zajmowania się tym samym: praca, karmienie, wesela, porody, pogrzeby. Tę harmonie naruszy właśnie Akbar, osierocony muzułmanin, który nie zgadza się na swój los rykszarza i mimo trzykrotnych niepowodzeń na egzaminach  zabiega o to, by wykształcenie uczynić podstawą swojego życia. Prawdziwym jednak wyzwaniem dla życia społeczności okaże się miłość do wywodzącej się z braminów Lakszmi Jandhyala (Bindu Madhavi).



I zhańbienie wioski w oczach rządzącego nią panczajatu poprzez odważne odsłonięcie przez goszczącym w wiosce posłem prawdy o korupcji i nędznych warunkach życia mieszkańców...

Miłość muzułmanina i hinduski?




Spodziewałam się tragedii i z ulgą przyjęłam, że może być i inny koniec takiej historii.



  Podobnie dałam się zaczarować prawdziwości relacji,




która zaczyna się od pomocy, wchodzi w fazę nieufności i dystansu, gdy dziewczyna słysząc  muzułmańskie imię Aslam w przerażeniu wycofuje się ze znajomości,



 ale potem  zwycięża potrzeba pomocy, zrozumienie dla swoich marzeń i ambicji,



 wsparcie ich, a z tego dopiero miłość.
W tej historii życie uznawane za dar, latawce, przedstawienia uliczne, w których na chwilę nic nie różni muzułmanów od hindusów i na ekranie telewizora obrazy bomb wybuchających w Hajdarabadzie i ojca bohaterki słowa: trzeba trzymać się z dala od muzułmanów. Małżeństwo narodowej gwiazdy Indii muzułmanina Shahrukha Khana z hinduską Gauri to historia na miarę wielkich miast, ale nie małej Devarakondy.  Przed naszymi oczyma przesuwają się ociekające kolorami obrazy przygotowania jedzenia,  piosenki, w których mango i papugi zawarły ze sobą przymierze rozsiewając wokół siebie kolory, widok  dzieci u wysychającej studni, strach przed wymienieniem swego imienia, bo zdradzi wyznanie, ręce wzniesione do góry w modlitwie muzułmańskiej, która demaskuje wroga, tego, kto  śmiał pokochać, dialogi, w których:
 - Być człowiekiem, to pomagać.
-  Być człowiekiem to nie pogardzać  za odmienność.
-  Jeśli człowiek nie pomoże człowiekowi,  to kim będziemy?
Pokazano nam tu też strach, któremu poddaje się dom, a w nim  trzy pokolenia kobiet pozbawionych mężczyzny jako obrońcy. Sytuację, w której Lakszmi szuka pomocy Akbara bojąc się pożądliwości Babbara (Varun Jonnada).


Widzimy obelisk z sierpem i młotem - znak obecności partii komunistycznej w krajobrazie  politycznym filmowanego miejsca, zastępujący już coraz częściej muzułmański Charminar posąg Buddy na jeziorze jako  znak rozpoznawczy, że akcja przenosi się do Hajdarabadu.  Ważnym motywem jest też protest społeczny, gdy bohater protestuje przeciwko rozwijaniu turystyki miejsca zanim nie zaoferuje się jego mieszkańcom wody i prądu. Wyniesienie problemów wioski na zewnątrz, ogłoszenie ich podczas spotkania z posłem, które wioska traktowała jako okazję do pokazania się z dumą, a nie żalenie się na problemy staje się podstawą podjęcia decyzji panczajatu o wygnaniu niepokornego  ze wspólnoty. Próba zmiany swojej pozycji życiowej przez próbę podjęcia wykształcenia przez kogoś, kto uważa, że "nauka uczy, iż humanizm jest ważniejszy od religii" też staje się podstawą do społecznego potępienia. Tłum w swych odczuciach idzie za tym, kto tu reprezentuje władzę. Perspektywa wygnania budzi w bohaterze wspomnienie o ojcu: wspomnienie o tym,  jak tuli go małego, jak uczy liter, jak pozwala jechać na pługu, gdy orze  bawołami, jak pływa z nim, karmi go, uczy puszczać latawce, zachęca do skoku do wody z wysokości, jak jest przez niego myty, wreszcie  jak umiera.
Inny sugestywny obraz to sen rozdzielonych wyznaniem kochanków. Snią oni swój  ślub,  siedem razy  okrążając ogien, on prowadzi ja do sypialni ozdobionej znakami OM i półksiężyca.

To pięknie filmowana opowieść debiutanta (Anish Kuruvilla)




z debiutantami w rolach głównych, co zapewnia jej świeżość.  Tak pięknie filmowana aż pożałowałam, że tak długo byłam na dobrowolnym wygnaniu nie oglądając indyjskich filmów.


PIOSENKI:
- Nannu Chupagala
- Veerudena
- Nadeeche Yedu Adugullo
reż. Anish Kuruvilla (debiut, potem - Ko antey koti )