Sloneczniki

Paradesi - wyobcowani z nadziei

Reż. Bala (Sethu, Nandha, Pithamagan, Naan Kadavul, Avan Ivan)

Scen. i prod. Bala

Tytuł: Obcy, cudzoziemiec

Muzyka: GV Prakash KUmar (Kireedam, Veyil, Aadukalam, Deiva Thirumagal, Aayirathil Oruvan, Madrasapattinam, Thandavam, Mayakkam Enna)

Zdjęcia: Chezhiyan

2013

tamilski język

 

 

 

Kiedy cztery lata temu, gdy znalazłam się w Kerali na plantacjach herbaty, zakrzyczałam z radości. Zazwyczaj radość wyrażam nawet nie śmiechem, raczej lekkim uśmiechem, więc to uniesienie wśród łagodnych zielonych wzgórz porośniętych krzewami herbaty,


pomiędzy którymi z rzadka stoją drzewa obrośniętę pieprzem, z kolorowymi plamami  kobiet wynurzających się z morza zieleni, zaskoczyło mnie.


Do dziś na zdjęciach mam ich uśmiechy, ale i zaczepne, zbuntowane spojrzenia wałęsających się po plantacji dziesięcio- dwunastoletnich podrostków, być może synów zbieraczek herbaty. Ogólnie pozostało we mnie wrażenie radosnego uniesienia i pewnego niepokoju.  Ten niepokój z mocą powrócił do mnie w filmie Pardesi.

Od czasu, gdy wiem z jakiego krajobrazu wyrasta herbata, jaki trud przemienia się w jej aromat,  zaczęłam z tym większą przyjemnością cieszyć się jej smakiem. Po obejrzeniu tego filmu moja herbata miała jednak bardzo gorzki smak. Dlaczego? Indie zawdzięczają Anglikom rozpowszechnienie herbaty sprowadzonej z Chin, to oni pierwsi zaczęli ją uprawiać w Indiach. Niewolniczymi siłami Indusów.  Tragedię ludzi zwiedzionych obietnicą lepszego życia, wyrwanych ze świata swoich wiosek, świata często głodnego, ale bezpiecznego w systemie, w którym każdy ma swoje miejsce. Bohater tej historii,  Rasa (Adhaarva),  często czuje się w nim odrzucany, ale jednocześnie nie ma wątpliwości, że to jego świat.

Gdy tygodniami jest prowadzony na miejsce plantacji, oddala się od tego świata na zawsze. Powrotu nie ma. Nikt nie rezygnuje z niewolnika.

W razie ucieczki połamie mu się nogi, by okulawiony nigdy więcej jej nie próbował. Jego kobietę można zabrać mu na jedną noc, bez ryzyka, że zapłaci on za swoją i jej krzywdę. To miejsce, z którego nie ma wyjścia, w którym nie ma przyszłości. Najpierw gasną wspomnienia szczęśliwej przeszłości,

potem nadzieja na przyszłość. Gdy bohater widzi, że jego ukochana  Maragadham (Dhansika) z urodzonym w wiosce dzieckiem pojawia się na plantacji, by dzielić z nim życie, radość jest ostatnim uczuciem, jakiego doświadcza. 

 

Ogarnia go groza i rozpacz, że z tęsknoty za nim i ona znalazła się w piekle upodlenia, zwierzęcej pracy, w miejscu, gdzie zużywszy człowieka do końca, wyrzuca się, by zmarniał.

 

 Bala,

którego bardzo lubię za Sethu, Nandha, Naan Kadavul i szczególnie za Pithamagana, pokazuje nam historię bohaterów powściągliwie, w surowych obrazach. Bardzo przejmującoWarto to przeżyć.



2007 rok - światowa produkcja herbaty - połowa herbaty wyrasta w Chinach (30, 4%) i Indiach (24.4%)


Jak dziś wygląda sytuacja na plantacjach herbaty już nie eksploatowanych przez Brytyjczyków? Nadal bezsilni zaharowujący się robotnicy, których pot wzbogaca już teraz nie brytyjskich, ale indyjskich właścicieli plantacji? Mogą już teraz opuścić plantację,  ich dzieci mają prawo do podstawowej edukacji, ale faktycznie pozostają oni w pełnej zależności od tych, którzy dają im dach nad głową i ryż. Plantacje są w Kerali, Asamie, Tamil Nadu, najgorszą opinię mają te z Bengalu Zachodniego. Robotnikom płaci się tam  1,5 dolara za dzień. Połowa dzieci w szkołach jest wygłodzona. Gdy plantację się zamyka, ludzie zaczynają umierać.