Sloneczniki

Seethamma Vakitlo Sirimale Chethu - w każdym widzieć dobro

Reżyseria:Srikanth Addala (Kotha Bangaru Lokam)
Tytuł: Krzew jaśminu w ogrodzie Sity
Scenariusz:Srikanth Addala
Muzyka: Mickey M. Meyer
Zdjęcia: K. V. Guhan (Athadu, Dookudu)
IMDb 7.8/10
2013
telugu
2 nagrody (za rolę - Mahesh Babu, K.S. Chitra za kobiecy playback w piosence Seethamma Vakitlo), 5 nominacji (za role - Prakash Raj i Anjali, za muzykę, za film, dla reżysera)





Pierwsze filmy telugu oznaczały dla mnie obecność Mahesha Babu lub Prabhasa. Dużo bójek, trochę uśmiechu, czasem wzruszenia.  Obejrzawszy jakiś czas temu "Bisnessman" i "Dookudu"  z Maheshem Babu, tym razem  również  spodziewałam się hiroła. Jednak już rozpoczynające film  zapraszenie każdego z widzów do zarażania obcych uśmiechem i pochwała rodziny jako fundamentu życia wprowadziły mnie w film o relacjach. W rodzinie, a szczególnie między dwójką braci,



zagranych przez Mahesha i Venkatesha. Na tyle poruszająco to pokazano, że ktoś, kto oglądał  ze mną ten film, na koniec odezwał się: muszę zadzwonić do brata.
SVSC to film tradycyjny, głosi wartości, które Indie chciałyby ocalić przed westernizacją grożącą,  wg wielu, rozpadem rodziny. Już w pierwszej scenie widzimy bohaterkę nazwaną na wzór żony Ramy z "Ramajany" Sitą , jak przebudziwszy się dotyka dłonią ziemi i ust, mówiąc: matko Ziemio, potraktuj każdy mój krok po tobie jak pocałunek. Zrywanie płatków jaśminu, który zdobi włosy kobiet z rodziny od pokoleń, uśmiech na twarzy ojca rodziny (Prakash Raj) wędrującego wzdłuż zieleni pól ryżowych do świątyni, wspólna modlitwa małżonków przed domowym ołtarzem, na którym Sita i Rama patronują rodzinie, w której  radość życia ojca równoważy  lęki i pretensje żony. W tej  trzypokoleniowej rodzinie wzrasta osierocona siostrzenica Sita, a obok niej dwaj bracia Starszy tj. Peddhodu (Venkatesh) i Młodszy tj. Chinnodu (Mahesh Babu), obaj udręczeni  wiecznym pytaniami krewnych i znajomych: czym się zajmujesz i gdzie pracujesz. Mimo, że jako bezrobotni nie przedstawiają na rynku aranżowania małżeństw żadnej wartości nie przeszkadza to braciom wzbudzić miłość w Sicie (Anjali) i w Geecie (Samantha Ruth Prabhu).



 Relację między Geetą i Chinnodu utrudnia fakt, że dziewczyna pochodzi z wrogiej rodziny głoszącej wartość pieniądza i pozycji, gardzącej postawą wolności i pogody życia wyznawaną  przez ojca bohaterów. Ludzie, którzy nie mogąc znaleźć pracy nie tracą radości życia



 i mogą głosić jego chwałę w słowach piosenki: bo podróż przez zdziwienie trwa od neonów lat, to w ich oczach beztroscy nieudacznicy.
W filmie nowe Indie w postaci McDonalda, ale i stare - ręce złożone w modlitwie przed rozpoczęciem pracy przy komputerze.
A ponadto bohaterowie:
- masują się, karmią, omawiają problemy na huśtawce rodzinnej
- wesele wyprawiają wielkie jak w teatrze; przed sceną, goście siedzą rzędami, młodzi na scenie
- wolą Indie od Dubaju, argumentując to, że to wolny kraj, w którym można spać, jeść i pluć, gdzie się chce
- zarzucają dziewczynom rezygnację z warkoczy i kwiatów we włosach, rażące je komentarze o ich figurze usprawiedliwiając ich wyzywającym sposobem ubierania się
- Bhagawadgitę reklamują  tu jako pomocną w zachowaniu kontroli nad sobą przy pociągającej dziewczynie
- akceptują odmienność: będąc hindusami biorą na ręce muzułmańskie dzieci,  przyjaźnią się z muzułmanami w zamian za to otrzymując od nich błogosławieństwo Boga w postaci pierwszych odwiedzin zaraz po powrocie z pielgrzymki do Mekki
- pokornie oddają prasad w świątyni  puszącemu się politykowi, który nie czuje się  reprezentantem ludzi, ale kimś lepszym od nich, żyjącym  na innych prawach
- zaproszenie na ślub córki składają u stóp Boga w świątyni, oddając Mu jej przyszłość pod opiekę
- ozdabiają zdjęcia umarłych przodków kwiatami i tilakami malowanymi między ich oczyma
- przygotowują się do kolejnego ślubu malując kolamy na ziemi,



ukwiecając dom, obsypując młodych ryżem,  na zewnątrz radośni, a środku zaniepokojeni czekającą ich zmianą

- podczas ślubu modlą się oddzieleni zasłoną, a gdy zasłona między nimi spadnie, każde z nich kładzie rękę na głowie drugiego obiecując mu siebie
- gdziekolwiek są  czują, że Rama i Sita są przy nich, czują obecność Boga w swoim życiu
- śpiewają: "nasza Godawari w ciemnościach się czerwieni, to miejsce gdzie Sita staje się częścią Ramy, to chwila gdy ziemia z niebem się całuje"
- albo: "czy można karać słońce za żar, przeklinać deszcz, wygonić wiatr? - trzeba brać życie takim, jakie jest"
- mówią do swych synów: "dałem wam wiatr w skrzydła i kochającą się rodzinę - to najważniejsze"
- głoszą wizję świata jako jednej wielkiej rodziny i uśmiech jako lek na bolączki tego świata ("lato jest zawsze dla mango, pora deszczu dla tęczy, ogień dla zimnej zimy, a uśmiech dla trudów życia".)
Film w Indiach to bardzo skuteczne narzędzie w formowaniu postaw, stąd tu  ostrzeżenie przed psującymi Indie obyczajami z Zachodu, wezwanie do zachowania swoich obyczajów, w tym siły rodziny i religii,



 pozostawania w kraju, do koegzystencji hindusów z muzułmanami.



To, co w tym filmie najbardziej mi się podobało to relacja między braćmi.  Przyrównywana tu do relacji Ramy z Lakszmaną (z "Ramajany"). Właściwie to najważniejsza w tej historii  relacja miłosna. Gdy Starszy traci pracę, pierwszą osobą do której w gniewie i rozżaleniu dzwoni jest Młodszy. I nie zawodzi się uzyskując wsparcie, a nie osąd i dobre rady. Ich relację najbardziej widać w scenach na dworcu.






 Tę miłość widać w szukaniu siebie wzrokiem, w szorstko okazywanej trosce, w

 

w zmaganiu się z w nieporozumieniu z rosnącą między nimi odległością, w niedokończonych gestach, zawahaniach dłoni pragnącej dotknięcia, uścisku i uciekającej od nich.

 

Zawsze zaglądam bohaterom za plecy, poznając czy rozpoznając miejsce, w którym rozgrywa się ta historia. Ta dzieje się znów, jak w kilku niedawno przeze mnie obejrzanych filmach telugu w Hajdarabadzie i w nadmorskim Vizag, ale i w świątyni Ramy w Bhadrachalam, w której

 

 

 spotykają się rodziny z obu wrogich sobie klanów. W sytuacji niebezpieczeństwa, w tłumie pielgrzymów, poganianych pałkami policjantów, w awarii prądu, która grozi śmiertelnym niebezpieczeństwem, stwarzając tym oczywiście braciom szansę  do wykazania się swym męstwem. Z ciekawością patrzyłam na tłumy pielgrzymów wspominając obrazy z tego lata ze świątyń w  Rameshvaram, Kanyakumari, w Maduraju i  w Tiruchiripally.

W filmie oczywiście nie może obyć się  bez poświecenia, bez wypadku, strachu o kogoś bliskiego, ale i pielgrzymki do świątyni jako odpowiedzi na ten strach. Drażni to, co z założenia ma śmieszyć (sceny z kumplami bohaterów). Nie brakuje też odwiecznej zmysłowości  tańca pod wodospadem.  Niemniej - mimo dydaktyki i moralizmu - nie żałuję, że zobaczyłam ten film propagujący ideę, zgodnie, z którą:  jak bezmiar oceanu spotykamy się, rozstajemy, by znów się spotkać, przechodząc wszystkie przykrości z uśmiechem, który  świadczy o naszym człowieczeństwie.