Sloneczniki

Milana - zacznijmy od rozwodu

Reżyseria:  Prakash (debiut?)
Obsada:     Puneeth Rajkumar, Parvathi Menon (Kerala), Pooja Gandhi,
                Rangayana Raghu (żebrak), Dilip Raj (Hemanth)
Muzyka:     Mano Murthy
Zdjęcia:     Krishna Kumar
Język:        kannada
Premiera:     2007
Oceny:       IMDb 8.6/10, Tamanna 6.5/10
ಮಿಲನ
 

Akaash (Puneeth Rajkumar) nie ma szczęścia w miłości. Uczucie do poznanej na uczelni Priyi (Pooja Gandhi) wybija z niego pałką na posterunku policjant. W reakcji na skargę ojca dziewczyny związawszy mu wcześniej na plecach ręce i nogi. Gdy Priya pośpiesznie zostaje wydana za mąż za innego, wybranego przez ojca, mężczyznę, rodzice Akaasha , chcąc go wyrwać z przygnębienia, doradzają zaaranżowane przez nich małżeństwo. Gdy w noc poślubną, Akaash słyszy od  (Parvathi Menon): "Zmuszono mnie. Chcę rozwodu",  wiedząc, co znaczy musieć zrezygnować pod naciskiem rodzica z miłości, postanawia on pomóc  jej odnaleźć ukochanego Hemantha (Dilip Raj)...

 

Mysore. Bangalore. W tym filmie padają nazwy miast, nad przyjazdem do  których wahałam się rozpisując plany podróży po Karnatace. Ominęłam je, ale w mojej wyobraźni już znalazły swoje miejsce. Stąd ciekawość w szukaniu (z trudem; SOS!) filmów w języku kannada.

 

To po "Mungaru Male" i "Prarambha" mój trzeci film w tym języku. Cieszy mnie więc w filmie motyw obrony języka kannada przed anglicyzacją.
Sam film jest historią miłosną budowaną stopniowo - od wrogości po przyjaźń i rozpoznanie tego, kto naprawdę jest moim dopełnieniem. Motorem akcji jest częsta w indyjskim filmie niezgoda rodziców na małżeństwo z osobą wybraną przez bohatera. Rzadkim jeszcze motywem jest rozwód, przedstawiony jednak w duchu zwycięstwa wartości małżeństwa. W naszym kinie bohaterowie już śpią ze sobą, a potem (być może) poślubią siebie. Tu już poślubieni, mają przed sobą odrzucenie siebie lub wzajemne pozyskanie serc.

Jak w wielu indyjskich filmach z wielką pompą, w feerii barw, pod radosną muzykę i zgiełk uszczęśliwionych gości pokazano ceremonię ślubu. Malując pannie młodej henną podczas ceremonii mehendi wzory na ręce

 

 roześmiane przyjaciółki ukrywają w nich inicjały pana młodego. Żartując sobie tym, że zanim ich nie odnajdzie w noc poślubną, nie wolno mu się zbliżyć do żony. Ciała państwa młodych smarowane żółtą kurkumą, polewane mlekiem. Na szyi girlandy kwietne zawieszane sobie wzajemnie, zawiązywanie mangalsutry,


 a potem złączona węzłem ślubnym


 para obchodzi siedem razy święty ogień. Porywający kolorami, ruchem, uśmiechami taniec. Jej nogą trącane naczynie z ryżem. Błogosławieństwo rodziców, baldachim kwietny nad łożem małżeńskim, podłoga pokoju pokryta płatkami i ...
W tym filmie tradycję przełamuje już pęd ku nowoczesności. Posłuszeństwo woli rodzicom aranżujących Akaashowi małżeństwo zestawiono z ideą rozwodu.
W filmie wzbudzające bunt bohaterki smaczki obyczajowe - zwracanie się do niej imieniem męża "pani Akaash", jakby traciła na jego rzecz swoje imię. Ale i komediowe akcenty - żarty z dorabiającej na żebractwie bogactwa rodziny. Teatr żebraczych kostiumów i charakteryzacji. Nie śmieszy mnie. Drażni.
Osią dramatu jest coś w rodzaju szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy" i budzenie się uczucia we wrogich sobie osobach.



Skazanych czasowo na dzielenie ze sobą życia. Często spotykany  motyw ("Happy", "Hungama", "Wake Up, Sid" etc.). Wątek nocy poślubnej, podczas której jeden z małżonków zdecydowanie odrzuca bliskość, znamy już z takich filmów jak "Virasat", "Hote Hote Pyaar Ho Gaya", "Hum Dil De Chuke Sanam". Z tym ostatnim "Milanę"  łączy motyw małżonka pomagającego swojej żonie...połączyć się z ukochanym.
To taki moment, o którym wiemy już dokąd zmierza akcja. Pozostaje tylko z ciekawością (a
Puneeth Rajkumar i Parvathi Menon z Kerali



 nam w tym pomagają) oglądać grę uczuć.
Co tu jeszcze mamy? Walentynki, które mają w zwyczaju rozbijać w Mumbaju bojówki Shiv Seny. Walcząc z wpływami Zachodu.

 

 Cytat z "Dil Chahta Hai" ("zamknij oczy i przekonaj się kogo zobaczysz, myśląc o najbliższej osobie"), kilka bójek, bieg na lotnisko, by zatrzymać ukochaną uciekającą od swego lodu. Dokąd? Postawilibyście na Amerykę?
W sumie historia miłosna,


hymn ku czci posłuszeństwa rodzicom, nierozerwalności małżeńskiej ze sceną, w której kobieta z szacunkiem dotyka  stóp (chroniącego ją, nota bene) mężczyzny.

P.S. To już kolejny film, na którym zobaczyłam, jak dramatycznie można wykorzystać sari. Nie tylko do uczynienia bohaterki piękną, nie tylko jako symbol jej powrotu ku wartościom tradycyjnych Indii lub przygotowania jej drogi z wysokiego okna podczas ucieczki z ukochanym.