Pozycja słońca - Ranya Paasonen
Pozycja słońca - Ranya Paasonen
12-07-2019
137 stron podzielonych na 38 krótkich części. Wiele z nich zaczyna się coraz bardziej bogatym w szczegóły opisem sceny w pociągu. Mężczyzna, 43-letni Egipcjanin, ten kto zawodowo szuka na pustyni wody, poznaje niebieskooką Finkę, wracającą z podróży w górę Nilu. W każdy z tych opisów wpleciono mieszając teraźniejszość z przeszłością historię relacji kilkorga osób:
- narratorki, Ranyi Paasonen
roztaczającej przed nami opowieść o miłości swoich rodziców i swoim rozdarciu między Egipt a Finlandię, ojca a matkę, tej, która kiedyś głęboko wierzącemu ojcu oświadczyła, że "w imię rozumu wyrzeka się Boga".
- jej ojca, muzułmanina, człowieka, który - jak ona mówi - wziął się z ognia, bo rozjaśniał i ogrzewał jej świat swoją obecnością, bo spalał go gniewem.
- jej matki, która symbolicznie w tym małżeństwie reprezentowała wodę.
- młodszej siostry, o której w porównaniu z ojcem-ogniem i matką-wodą, autorka pisze "trzymamy się suchej ziemi. Szukamy zapachów i smaków, nadajemy im nazwy. Zjadamy potrawy, które parzą w język, żeby to czuć, żeby czuć język".
- Hindusa, który był w miejscu i czasie, gdy narratorka rodziła się w tamilskim Ćennaju, w Indiach, a potem stał się tym, kto mówi do niej "patrz mi prosto w oczy", a także "nie bój się " i ona wtedy się nie boi.
Pięć osób, siedem miejsc - w Egipcie Kair,
Aleksandria i Heliopolis, w Indiach Ćennaj
i Kanyakumari,
ponadto Trypolis w Libii i Helsinki. Dwóch miejsc nie znam, ale gdy opowieść dotyczyła pozostałych ciekawiły mnie różnice i podobieństwa we wrażeniach.
W Helsinkach, do których przeniosła się z matką 13-letnia autorka spędziłam tylko jeden dzień. Nic we mnie nie zostawiły prócz obrazu czystego ładu.
Tydzień spędzony w Kairze i Aleksandrii pozostał we mnie pod postacią pragnienia powrotu. Tęsknota obudzona słuchaną nad Nilem muzyką arabską trwa nadal.
Autorka autobiograficznej powieści pierwsze 13 lat życia spędziła z rodzicami w Indiach, potem w Libii, wreszcie w ojczyźnie ojca, w Egipcie. To uczyniło ją rozdarta między matkę anioła, jak mówi, a ojca ogniste zwierzę, między jej rozsmakowaniem w bieli i minimalizmie, a jego upodobaniem do bujności przedmiotów w ich blasku, kolorach i ciężkiej gęstości, między jego krzykiem a jej ciszą, jego nieokiełzanym apetytem na życie, a jej wstrętem do jedzenia, między jego rozmodleniem się po wezwaniu muezina a jej chrześcijaństwem. Wszystko to pogłębione postępującym rozpadem miłości rodziców utrudnia bohaterce pogodzić się z historią swego życia, ze sobą, wyrastać z żalu ku wdzięczności.
W ksiazce - coś z przesady i dziwacznosci, co drażni. Jednak więcej urzeka. Budzi we mnie pytanie, jak kocham rodziców, jak jestem kochana jako rodzic, czym obdarowuje, z czego obrabowuje.
Obrazy
- rybaków radosne wypuszczenie w morzu wyrzuconego na brzeg delfina okazuje się lekiem na samotność bohaterki
- w kairskim ZOO niedźwiedź polarny w klatce nieco większej od niego, z ciepłą wodą w brudnej kałuży
- dwóch sposobów skrajnie różnych obierania pomarańczy przez matkę i ojca autorki
CYTATY
- "przyjaźń wydaje się skarbem, na który się nie zasłużyło, ale który jest dowodem na to, że Bóg istnieje"
- "jego gniew krakał po kątach i rechotał jak żaba"
- "Bóg żyje tam, gdzie ja się go wyrzekam i przyznaję, że nie panuję nad światem, tylko świat panuje nade mną. Miłość żyje tam, gdzie tej prawdy nie trzeba się bać, miłość żyje tam, gdzie ja siedzę na gruzach moich zburzonych budowli i odwracam twarz ku słońcu."
- "A gdy wszystko dobiegło końca, zauważyliśmy, że po śmierci Boga nie istnieje nic, czym można się cieszyć, wtedy nie pamietałyśmy, że On pewnego dnia zmartwychwstanie".
- "Tej nocy ogarnął mnie raczej gniew niż smutek, którego bym nie ścierpiała, bo jest cięższy od gniewu, trudniejszy"