Sloneczniki

Wolontariat w Izraelu (Ela Kurpiewska) - 30 marca 2017

Wolontariat w Izraelu (Ela Kurpiewska) - 30 marca 2017

07-01-2018

Wolontariat w Izraelu (Ela Kurpiewska) - 30 marca 2017
Elżbieta Kurpiewska spędziła trzy miesiące w Izraelu opiekując się  - jako wolontariuszka - chorymi dziećmi. Przy okazji poznając Izrael. W kolejnych postach chciałabym przedstawić jej pisane na żywo relacje z pobytu. Zilustrowane zdjęciami.
Z jednego tu i teraz się bardzo cieszę. Z pogody, z tego, że nie jest za ciepło! Wczoraj, przedwczoraj tak jak i u nas w lecie 25 stopni. Ciepło, ale nie za gorąco. Jeszcze niecałe cztery tygodnie. Już się cieszę, że wracam. Ale  cieszę się też, że jeszcze trochę tu zobaczę.

27 marca mieliśmy spotkanie wolontariuszy Alehu w Jerozolimie. Oprócz nas z Gedery,  byli wolontariusze z Jerozolimy i z  Negew-Nahalat Eran.

W nocy z 26 na 27 zbudził nas około 1-szej w nocy alarm, ale ostatnio zdarzało się to dwa razy w przeciągu tygodnia, więc nie przejęliśmy się tym wcale. Niemniej  Kasia powiedziała nam, abyśmy się ubrały, bo pewnie nam każą wyjść na zewnątrz. Zapaliła się od środka suszarka do ubrań  używana na okrągło piętro niżej, u dzieci. Dziwne! Dym był w salonie, w pokojach  nie. Siedziałyśmy w ogrodzie pod grejpfrutem z  godzinę, do czasu, gdy  mieszkanie się przewietrzyło. Przyjechał  nasz pan od wszystkiego z Alehu, Mosze. Wyciągnął suszarkę na zewnątrz, pomógł uporządkować obejście i pojechał.

I wtedy na tym garden-party poczułam, bo w nocy jest intensywniej, zapach kwiatów grejpfruta. Delikatny, cudowny. I zobaczyłam, jak bogata jest tu natura. Kwiaty kwitną, choć na drzewach jeszcze wiszą  owoce z poprzedniego okresu. U nas trzeba po zbiorach we wrześniu czekać na kwiaty do wiosny, a tu przyroda rodzi  na okrągło.

Pojechałyśmy do Jerozolimy lekko niewyspane. W drodze też spotkała nas przygoda. Wszystkie wsiadły do autobusu oprócz Pauliny. Miała walizkę, bo chciała zostać na  kilka nocy w Jerozolimie, akierowca nie otworzył bagażnika.  Mówił tylko po  hebrajsku, więc kto z nas miał go zrozumieć. Paulina została na przystanku. Dojechała późniejszym autobusem i była na miejscu szybciej od nas,   bo tylko ona znała drogę, więc bez niej  błądziliśmy.  Kręciłyśmy się wkoło. Jak w Eilacie nikt  nie znał ulicy.  Kolejny przechodzień  też nie wiedział, gdzie to jest. Zadzwonił do kogoś, pytał. Dzwonił też do naszego przedstawiciela Simona  i gdy doszliśmy, przywitał się z Simonem. Cieszył się, że nam pomógł. To kolejne świadectwo, jak traktują tu przyjezdnych. Fajni ludzie z tych Izraelczyków.

 Spotkanie okazało się ciekawe, bo byliśmy z różnych miejsc i opowiadaliśmy o swoich doświadczeniach.

Oprócz  dziewczyn był jeden mężczyzna, młodziutki Niemiec z pustyni Negew. Opowiadaliśmy o tym,   jak się mieszka, o jedzeniu, o sprzątaniu, o pracy.  Simon i Draga, drugi z wolontariuszy, oprowadzili nas po ośrodku w Jerozolimie.

 Potem wyszliśmy do miasta.

Znów ulica Jaffa, targ

i mała knajpka z pysznym  obiadem. Na koniec Stare Miasto i dla mnie atrakcja, bo nie byłam w podziemiach starej Jerozolimy. Byliśmy pod  Ścianą Płaczu, pod Temple Mount. W głębokich, długich korytarzach. Przewodniczka z pomocą makiet i filmu prezentowała, jak zmieniało się położenie świątyni w czasie. Szkoda, że wszystkiego nie zrozumiałam, ale to mnie tylko upewniło, że by uczyć się  dalej  angielskiego.

Przeszliśmy jeszcze Via Dolorosa i pożegnaliśmy się przy świątyni grobu Pańskiego.

Na zdjęciach : drzewo sąsiadów, które widzę z okna - kwiaty i owoce, młodzi wojskowi na dworcu aut w Jerozolimie,

wolontariusze, Simon starszy i Draga,

idziemy

przez rynek

i cuda na rynku,

idziemy przez miasto, certyfikat koszerności

i obiad, tj. frytki, chlebek z kieszenią, sałatka jarzynowa, humus z mięsem wołowym, napój różowy i zielony,  nasza wycieczka w drodze do bramy Jaffa, i przed ścianą Płaczu Simon z dziewczynami, mnich z Etiopii na Golgocie

i  przed bazyliką Grobu Pańskiego,

poduchy, materiały na targu,

w bramie Jaffa dziewczyna gra na instrumencie, którego nie umiem nazwać,

ulica Jaffa z mieszkańcami i tramwajami i na ostatnim zdjeciu w Jerozolimie w Alehu -  dzieci i ich rehabilitacja.