Sloneczniki

Dewajtis - Maria Rodziewiczówna

Dewajtis - Maria Rodziewiczówna

07-01-2018
http://images.sklepy24.pl/75807290/5394/medium/rodziewiczowna-m-dewajtis.jpg

Między czytane właśnie przeze mnie "Miłość i małżeństwo w Indiach, "Mity i symbole w indyjskiej sztuce", a "Dżinizm" wślizgnęła  mi się wczoraj wieczorem znaleziona wśród rozdawanych książek "Dewajtis" Marii Rodziewiczównej. Zanurzyłam się w jej opowieści wydanej w 1888 roku łapczywie.  "Dewajtis" to historia daleka od bliskiej mi rzeczywistości miejskiej.

http://www.kresowianie.info/userfiles/image/IKONY/malarstwo-litwa/2_Marszewski-Widok_z_okolic_Wilna.jpg

Szumiąca odwiecznym dębem Dewajtisem,

https://variart.org/img/works/1989/30694.jpg

 odwołująca się do starych opowieści, przepojona miłością do ziemi, głosząca hymn ciężkiej pracy, podkreślająca znaczenie honoru i prawości w relacjach ludzkich. Rodziewiczówna snuje swoją opowieść to rzewnie, to z patosem. Rozrzucając w niej takie zdania jak  "Po zbiegu ślad stóp, po pozostałym ślad krwi!", czy "Dola buduje się na klęskach" Odwołując się do wiary w Boga i patriotyzmu głoszonego w słowach "Kraj ten musi być wart kochania, gdy na wzmiankę o nim ludzie tak promienieją". Opowiada nam ona o miłości milczącego olbrzyma, miłości powstrzymywanej w obawie przed okazaniem słabości i zależności, z powodu dumy. Przedstawia Żmudź, bliską mi, choć nieznaną ojczyznę przodków, pewna że nie przemianie to, co jednak przeminęło: "czy się stanie, co ma stać, czy nie stanie, Żemajtis zawsze zostanie".

http://www.kresowianie.info/userfiles/image/IKONY/malarstwo-litwa/11_Niemen-wiki.jpg

W historii tej, rozpoczętej sceną umierania starca, dzieleniem schedy między dzieci i godzeniem się z Bogiem, nierzadko słychać takiego rodzaju słowa:
- "Chleb cudzym nożem krajany niesmaczny"
- "Każdą chorobą od fraszki się zaczyna i fraszką, ziółkiem da się z początku wyleczyć".
Tak mówią między sobą ludzie, Dewajtis zaś,  dąb, który jeden słyszy wyrwany milczeniu żal bohatera też ma swoją pieśń: "Mnie nic nie boli, nie męczy, nie gubi, póki mi ziemi stanie i słońca!... przyjdzie słońce i ożywi każdego! Przyjdzie dzień, co rany zabliźni!".
P.S. Rodzicom Marii Rodziewiczównej za pomoc okazaną powstańcom styczniowym w 1863 skonfiskowano majątek ziemski, a ich samych zesłano na Syberię. Matce pozwolono najpierw urodzić i oddać dziadkom Marię i potem opłaconym prze siebie powozem dojechać na zsyłkę do męża. Po śmierci dziadków małą Marią zajęła się przyjaciółka matki. Gdy mała miała siedem lat rodzicom pozwolono wrócić z zsyłki.
http://iwawierzba.blox.pl/resource/Dziecinstwo.jpg
Nie wolno im jednak było osiedlić się wśród rodziny i przyjaciół na ziemiach w okolicy Grodna. Warszawie, gdzie matka pracowała w fabryce papierosów, a ojciec zarządzał kamienicą, daleko było do przestrzeni wschodniej Polski.
http://www.chelm.lublin.lasy.gov.pl/image/journal/article?img_id=23462283&t=1392032594069&width=560
Ich sytuacja materialna poprawiła się, gdy Marii było 11 lat. Ojciec odziedziczył po bezdzietnym bracie ziemie na Polesiu. Maria przebywała na pensji, z której mając 12 lat wróciła z powodu braku pieniędzy na kształcenie  do domu. Miała szesnaście lat, gdy w związku ze śmiercią ojca przejęła opiekę nad majątkiem, 23, gdy zarządzała nim formalnie.
http://p7.naszdziennik.pl/z/800,450,a8072e9aba49c1a98c7283cccc545c04b7c8c9e0.jpg

Narażona na konflikty z białoruskimi chłopami (oskarżenie o pobicie, podpalenie gospodarstwa), spłacając rodzeństwo, borykając się z kłopotami finansowymi. W literaturze zadebiutowała mając lat osiemnaście. Z nagrody za "Dewajtis" stać ją było na podróż do Rzymu. Zmarła mając lat osiemdziesiąt. Podczas wojny, w listopadzie 1944 roku.
Indyjski akcent. Rodziewiczówna była członkiem polskiego Towarzystwa Teozoficznego głoszącego w świecie ideę synkretyzmu religijnego, jedności wszystkich religii.  Siedziba Towarzystwa  od 1882 roku  znajduje się w Adyar k. Ćennaju (stolicy indyjskiego stanu Tamil Nadu).