Biały tygrys (Aravind Adiga)
Biały tygrys (Aravind Adiga)
Prószyński i S-ka
Warszawa 2008
str. 256
Biznesmen ze stolicy Karnataki, Bangalore pisze list do przyjeżdżającego właśnie do Indii premiera Chin. W ciągu siedmiu kolejnych nocy, odsłania się przed nami historia życia Balrama Halwai. Przyjechawszy z wioski z okolic sławnego z objawienia Buddy Bodh Gaja , zostaje on szoferem u pana Ashoka. Jego pracodawca wrócił po studiach do Delhi z chrześcijańską żoną Pinky. Zanim Balram zostaje szoferem, przeżywa on śmierć dręczonej przez teściową matki i przedwczesny zgon ojca, zamęczonego ciągnięciem rykszy...
Po podróży przez Karnatakę, wróciłam do książki, której akcja rozgrywa się między innymi w tym stanie. Czytałam ją dwa lata temu. Jednym tchem. Kończąc o świcie pod świergot pierwszych ptaków. Odznaczony za nią Nagrodą Bookera Arvind Adiga
pochodzi z narodu posługujących się językiem kannada - Kannadygów. Wychował się w Mangalore, porcie nad Morzem Arabskim. Nawet jeżeli w swoim życiu ze swojego okna widział obrazy Sydney, Nowego Jorku czy Oxfordu to ojczyzną jego pozostaje Karnataka. Jej też szukałam w tej powieści. Gorzkiej i śmiesznosmutnej. W monologu bohatera słyszymy głos z Indii podzielonych na Ciemność i Jasność. Ciemność interioru, wsi indyjskiej
i Jasność metropolii,
w której znowu można zobaczyć kolejne rozbicie, a w nim następną Ciemność - tych, którzy służą, którzy uważają, że "chodniki są po to, aby oni mieli gdzie mieszkać".
Ten podział Indii jest bardzo wyraźny. Balram mówi, że "biedni marzą, by mieć pod dostatkiem jedzenia i wyglądać, jak bogaci, a .... bogaci? Żeby schudnąć i wyglądać, jak biedni". W lęku przez Ciemnością - głodem, zniewoleniem - miliony wędrują do miast,
aby tam przekonać się, że "panowie są nadal ich właścicielami, z duszą i dupą włącznie". Nic dziwnego, że w książce, w której mowa o tym, że zamiast wielu kast Indie dzielą się teraz na Wielkie Brzuchy i Małe Brzuchy ("Zjesz lub zostaniesz zjedzony") często mowa o naksalitach,
ludziach w dżungli, także w Karnatace, prowadzących wojnę domową z indyjską policją. Krzywda budzi pragnienie wyrównania i odwetu. Gdy czyta się tę książkę czuje się ogrom problemów Indii - sprzedawanie głosów wyborczych bezwolnych i zależnych od pracodawców ludzi, Ciemność świata tych, którzy gotują strawę i śpią wzdłuż ulic, korupcja polityków, konflikty z muzułmanami, ich stereotypy, podważane w monologu bohatera: "Jak to jest, że czterech najlepszych poetów - Rumi,
Rumi (1207-1273) – największy poeta sufizmu,
mistyk perski, żył w tureckiej dziś Anatolii;
zainspirował powstanie zakonu wirujących derwiszy,
sufich medytujących w tańcu
Iqbal,
Iqbal Muhammad (1877- 1938)- prawnik, filozof I teolog muzułmański,
bojownik o wolność Indii; w swoim czasie czołowy poeta w urdu
I perskim; zwolennik wyodrębnienia z Indii oddzielnego państwa
dla muzułmanów - Pakistanu
Mirza Ghalib,
Mirza Ghalib (1797-1869) – indyjski poeta muzułmański;pisał w urdu i perskim; żył w kraju skolonizowanym
przez Brytyjczyków; w ostatnich latach jako nadworny poeta
ostatniego z dynastii Mogołów;
do dziś śpiewa się stworzone przez niego ghazale
Kabir
Kabir (1440-1518) – indyjski mistyk , święty dla dwóch religii
sikhizmu u sufizmu, guru hinduizmu bhakti (oddanie Bogu);
próbował jednoczyć islam z hinduizmem;
w oczach wyznawców poprzednie wcielenie Shirdi Sai Baby
- to muzułmanie, a spotyka się tylko takich, co albo są analfabetami, albo chodzą zakutani od stóp do głów w czarne burki, albo tylko myślą o tym, żeby wysadzić jakiś budynek".
Bohater odsłania przed naszymi oczyma wstrząsający obraz Kojca dla Kogutów. Widziałam go w Hospet, właśnie w Karnatace. Na muzułmańskim rynku. Ptaki ciasno stłoczone ze sobą w jednej drucianej klatce. Dziobią się wzajemnie, wydalają na siebie. Smród i groza. A obok z zakrwawionym nożem stoi rzeźnik. Te w klatce czekają bezwolne na swoją kolej. Bohater "Białego tygrysa" widzi w tym obrazie Indie Ciemności. Nauczone służyć już w hinduskich rodzinach.
Bangalore - centrum komputerowe, indyjska Krzemowa Dolina, przyszłość Indii. Mimo to nie wolne od planów likwidacji malarii, niedożywienia, zabiegów o rozwój wsi. Bohater mówi o nim jak o mieście, gdzie ludzie żyją nocą, śpią w dzień. Wchodzą w Jasność tego świata zapewniając sobie dobrobyt poprzez outsourcing - służenie przez telefon Ameryce.
Telefoniczna obsługa sytego Zachodu trenowana w podrabianiu głosów, by stwarzać wrażenie, że szukający informacji Amerykanin rozmawia z kimś swoim, a nie z Indusem zza oceanu. Bohatera przepełnia gorycz, żal do Boga i ubóstwianego w Indiach, ale dziś już zapoznanego Gandhiego. Chociaż jak mówi Balram "Muzułmanie mają jednego Boga, chrześcijanie trzech, a hindusi 36 milionów", on sam woli się trzymać od Niego na dystans, nawet jeśli biegnie do świątyni podziękować, że nikt nie zgłosił na policji śmierci potrąconego, bezdomnego dziecka i on nie musi już brać na siebie odpowiedzialności za winę pracodawców.
Czy można znaleźć w tej książce nadzieję? Przecież nie w wizji Indii jako supermocarstwa rywalizującego z Chinami. Raczej w powracających jak refren myślach poetów przepisanych przeze mnie na drzwiach mojego pokoju "Pozostają niewolnikami, bo nie widzą, co jest piękne na tym świecie" i "Całe lata szukałeś klucza, lecz drzwi zawsze były otwarte".
Na co otwarte są drzwi Indii?