Sloneczniki

Morning Raga (Indie 2004 - telugu)

Morning Raga (Indie 2004 - telugu)

15-12-2017

Przeniesiony tu z blogu Zahry (valley-of-dance) jej  post  z 21 września  2008;  w związku z zamknięciem blogów przed onet w styczniu 2018 - w 10 lecie istnienia blogu Zahry.

Reżyseria:        Mahesh Dattani
Scenariusz:      Mahesh Dattani
Obsada:           Shabana Azmi, Perizaad Zorabian, Prakash Rao
Muzyka:           Mani Sharma, Amit Heri
Czas trwania:   110 min

angielski, telugu, hindi

2004

 

  


Swarnlatha (
Shabana) to piosenkarka Carnatic (styl klasyczny Południowych Indii), której marzeniem jest stanąć na koncertowych deskach wśród miejskiej publiczności. W drodze do spełnienia marzenia, dochodzi do wypadku autobusu, w którym traci syna i najlepszą przyjaciółkę. Przekonana, że to kara za swoją próżność, obwinia się za ich śmierć, a dalej wycofuje się z życia publicznego, muzykę zamyka głęboko w sobie i nie przekracza mostu dzielącego wieś od miasta. Dwadzieścia lat później, we wsi pojawia się syn jej zmarłej przyjaciółki  Abhinay (Prakash Rao), który pragnie stworzyć zespół muzyczny, łączący w sobie muzykę klasyczną z nowoczesną. Szukając wokalistki sięga w głąb pamięci, gdzie odnajduje piękny głos wydobywający dźwięki Carnatic.
W ten sposób odnajduje
Swarnlathę, a następnie przekonuje, aby ponownie otworzyła się na świat, który tego od niej oczekuje. Nieodłączną częścią realizacji marzeń Abhinay’a jest młoda Pryianka (Perizaad Zorabian), której życie okazuje się być również ściśle związane z wypadkiem, a która również kocha muzykę i w niej czuje się spełniona.

 



Historia Morning Raga miała pewien potencjał, ale samo jej wykonanie jest słabe, a co za tym idzie, nie spełnia swojego zadania. Scenariusz i realizacja są amatorskie i niewystarczające;
Film kręci się wokół trzech głównych bohaterów, których łączy jedno wydarzenie mające miejsce w przeszłości. Powoli zaczynają do siebie docierać i odkrywają wspólną pasję – muzykę, w której odnajdują ukojenie. W ten sposób stykamy się z elementami indyjskiej muzyki klasycznej Południowych Indii, które w połączeniu ze współczesnymi uderzeniami, ma stworzyć coś nowego, świeżego. Dlatego też z założenia oczekujemy, że film będzie opierał się na niebywałych rytmach (raga). Nie są one jednak niczym specjalnym. Jest to zwykłe  syntetic pop-fusion, które po przedarciu się przez dramat bohaterów, dociera do nas już w strzępkach.

 

  


Morning Raga w większej części prowadzony jest w języku angielskim i po trosze w Hindi oraz Telugu, co nie współgra
z muzyką, a to przeszkadza.
Ciekawe są aspekty poboczne: ojciec, który nie potrafi pogodzić się zamiłowaniem syna. Czuje zawód, gdyż widział go w roli swego następcy. Następnie matka, która nie potrafi sobie poradzić bez wsparcia córki. Bez niej czuje się zagubiona i bezsilna. Mamy też zaścianki debiutującego zespołu,  nadzieje młodych ludzi, ich skromne początki i chwile załamania. Na wątek z krową może spuszczę zasłonę milczenia.
Krytycy uznali ten film za innowacyjny i świeży. Może rzeczywiście tak jest, ale nie znaczy to, że jest również niebywały. Jest dobry, aktorsko zagrany przyzwoicie. Chociaż niewątpliwie film ratuje nie kto inny jak
Shabana. Mimo, że gra tragiczną postać, stanowi jasny punkt tego dzieła.

  


Poleciłabym go raczej fanom Shabany i poszukiwaczom, czy też zwolennikom  nowatorskich obrazów. Reszta, a w szczególności fani Bollywoodu, niech o nim zapomną.



 Polecam także piosenkę: