Hyderabad Blues (Indie 1998 - hindi)
Hyderabad Blues (Indie 1998 - hindi)
Przeniesiony tu z blogu Zahry (valley-of-dance) jej post z 7 sierpnia 2008; w związku z zamknięciem blogów przed onet w styczniu 2018 - w 10 lecie istnienia blogu Zahry.
Reżyseria: Nagesh Kukunoor
Scenariusz: Nagesh Kukunoor
Obsada: Nagesh Kukunoor, Rajshri Nair,
Vikram Inamdar, Elahe Hiptoola
Czas trwania: 75 min
1998
Rodzina daje mu prawo wyboru, z warunkiem znalezienia wybranki tej samej kasty i majętności. Varun patrzy na to z niedowierzaniem, a na samą myśl o małżeństwie chce wracać do Stanów, gdzie miał pełną swobodę wyboru i był niezależny (jak później tłumaczy – niezupełnie).
Pewnego dnia poznaje dziewczynę „z tacą” Ashwini. Od początku jest nią zauroczony. Nie bez powodu. Z zawodu jest lekarką i wyraźnie inteligencją przewyższa pozostałe dziewczyny.
Ashwini uważa go jednak za „amerykańską małpę” i zarozumialca, dlatego też nawet nie zabiega o jego towarzystwo. Ale jak to w życiu bywa, uczucie obojętności z biegiem czasu zamienia się w zainteresowanie.
Samo wyjście młodych ludzi do kina czy spotkania w restauracji wywołują skandal i hańbę dla rodziny. A fakt, że dzieczyna jest z gorszej kasty temu nie pomaga.
Młodzi tak szybko jednak rozdają karty, że koniec końców się pobierają, a rodzinie nic innego nie pozostaje jak to zaakceptować.
Jest to krótka komedia romantyczna. Pełno tu błyskotliwych dialogów i sytuacji, które w odważny sposób próbują ująć esencję ludzkich zachowań w sprawach życia codziennego.
Widać tu wyraźnie jak wielką wagę Indusi przywiązują do religii, obrzędów z nią związanych, aranżowanych małżeństw, z zachowaniem tradycji datowania ceremonii i tą wielką przepaść pomiędzy dwoma różnymi światami jakimi są Indie i USA. Ani jedna, ani druga strona nie jest w stanie zaakceptować tego z czym przyszłoby jej się zmierzyć po zderzeniu z tą drugą kulturą. Choć w przypadku Stanów Zjednoczonych trudno mówić o jakiejkolwiek kulturze…
Dialogi prowadzone są przede wszystkim w łamanej angielszczyźnie oraz w Hindi i po trosze w Telugu. Historia jest przedstawiona spokojnie, autentycznie i bez zbędnego dramatyzmu.
Sceną wartą odnotowania jest, gdy Varun stoi na dachu (czy też tarasie) swojego domu i nie widząc niczego prócz brudnych i rozpadających się domów, zastanawia się :co ja tu właściwie robię? Gdzie jest moje miejsce? A życie samo przyniosło odpowiedź, podchodząc z tacą i proponując filiżankę herbaty…