Sloneczniki

Kurtyzana w indyjskim świecie

Kurtyzana w indyjskim świecie

15-12-2017

Przeniesiony tu z blogu Zahry (valley-of-dance) jej  post  z 25 maja 2008;  w związku z zamknięciem blogów przed onet w styczniu 2018 - w 10 lecie istnienia blogu Zahry.

Z bollywoodzkich ekranizacji znamy wiele historii miłosnych, których heroiną stanowi piękna kurtyzana. Mamy oto piękną Chandramukhi w Devdasie, Umrao Jaan, Basanti z Chingaari, Nargis w Pakeezah czy też we współczesnym wydaniu Chameli czy też Natashę w Laaga Chunari Mein Daag. W filmie Kama sutra – a Tale of Love mamy okazję widzieć przygotowania młodych „artystek” do sztuki umilania czasu mężczyznom. Z ekranu wiemy tylko tyle, że mają być piękne, powabne i uwodzicielskie w tańcu i śpiewie. Ale pod zasłoną dupatty pewnie kryło się coś więcej niż sama posługa i wygląd. Dlatego też, postanowiłam dogłębniej przyjrzeć się tematowi.

  

Typowa prostytutka (weśja, ganika), jaką pokazuje literatura powinna być piękna, wyrobiona towarzysko i bogata. To da jej sławę i szacunek. Kurtyzana z wyższej kasty powinna być również kobietą wykształconą. Poza kunsztem bezpośrednio związanym z jej zawodem, powinna była opanować „sześćdziesiąt cztery sztuki". Ta schematyczna lista obejmowała nie tylko muzykę, taniec i śpiew, lecz także kunszt aktorski, improwizowanie i pisanie wierszy, układanie kwiatów i splatanie wieńców, wyrób perfum i kosmetyków, gotowanie, sztukę krawiecką i haft, odprawianie czarów, układanie zagadek i kalamburów, fechtowanie się  mieczem i kijem, strzelanie z łuku, gimnastykę, znajomość ciesielstwa i sztuki budowniczej, logikę, chemię i mineralogię, ogrodnictwo, tresowanie kogutów, kuropatw i baranów do walki, uczenie papug mowy, pisanie szyfrem, znajomość języków, lepienie figurek z gliny czy sporządzanie sztucznych kwiatów.

 

Wydaje się mało prawdopodobne, aby jakakolwiek prostytutka opanowała ten nieco dziwaczny cykl sztuk, ale lista ta pozwalała na zorientowanie się, czego od niej wymagano.
Reprezentantką takich właśnie wykształconych kurtyzan była Ambapali, hetera z Wajsiali, sławna postać z buddyjskich legend. Opowieści o niej mają po większej części charakter legendarny, ale mówią wiele o pozycji społecznej kurtyzan wyższej kategorii w starożytnych Indiach.
Pozycja prostytutki nie raz była trudna do odróżnienia od pozycji konkubiny króla. Były one nie tylko najemnymi osobistymi służącymi władcy, lecz również jego dworzan. Mimo, że towarzyszyły królowi we wszystkich jego podróżach i wyprawach wojennych, nie były traktowane jak pozostałe mieszkanki królewskiego haremu.

  

Inny rodzaj prostytutek wykonywał swój zawód in odore sanctitatis. W średniowieczu do boga zamieszkującego świątynię, odnoszono się jak do ziemskiego króla. Miał on żony, ministrów i służbę – z prostytutkami włącznie. Były to córki kobiet tej samej profesji, urodzone i wychowane na terenie podlegającym świątyni, ale mogły być również z uboższych rodzin, które ofiarowane zostały przez rodziców bogom w pobożnej ofierze.
Towarzyszyły one bóstwu, tańczyły śpiewały i obdarzały swoimi względami dworzan, na których władca spojrzał łaskawym okiem. Takie kurtyzany nazywane były dewadasi. Ta forma prostytucji najczęściej praktykowana była na południu Indii u Tamilów, gdzie przetrwała aż do niedawnych czasów.

   

Znaczną część jednak stanowiły i stanowią do dziś, prostytutki ubogie i tanie, które kończą życie jako żebraczki, służące lub robotnice. Niegdyś kobieta lekkich obyczajów znajdowała się pod ochroną i kontrolą państwa, dziś jest mocno potępiana, a w niektórych regionach zabicie jej nie jest karane.
W każdym zakątku świata istniały prawdziwe artystki, które kosztem szczęścia, stawały się żywą sztuką. Ich życie jednak najczęściej nie było drogą własnych wyborów. A bycie kurtyzaną odbierało szanse na prywatność, gdyż nigdy tak na prawdę nie przestawały służyć.
Na pytanie, kim one w istocie były, Umrao Jaan – odpowiada – sprzedawcami miłości, które same nie mają prawa kochać. Ta profesja bowiem wykluczała z ich życia miłość…

 
Nie ważne jakby przedstawiała je literatura czy film…
Jak powiedziała Chameli: Prostytucja to nie film, to gorzka rzeczywistość