Sloneczniki

Rzym - grudzień 2012

Rzym - grudzień 2012

30-01-2013
Autobusem przez Rzym. wszędzie roztańczone konary pinii.



Na światłach żebrak krąży między samochodami. Nigdzie nie znajduje opuszczonej szyby i ręki wyciągniętej z jałmużną.



Czy stać go, by zawołać za słowami psalmu: " Oto biedak woła, a Pan go wysłuchuje i wybawia ze wszystkich jego ucisków. Błogosławić będę Pana w każdym czasie?" Czy stać nas na to? Mijamy domy rzymskie. Kraty w oknach, opuszczone żaluzje. Skuleni w swych domach i mieszkaniach. Za zamkniętymi drzwiami. Za opuszczonymi powiekami. 
A na ulicach głowy osłonięte kaskami. Tych, co na motorach. Parasolami tych, którzy idą po chodnikach. W autobusie śpiew pielgrzymów: "Ponad niebiosa wznosi się Twa miłość, gdy patrzę na Twe niebo, dzieło palców Twoich".  Wdzięczność za otaczający świat, za życie, które mam. Mijamy rzekę Tyber. Bura woda. Zanurzone w niej drzewo. Tylko korona wystawiona ponad jej powierzchnię. Na deszcz.




Circus Maximus, największy cyrk Rzymu, miejsce męczeństwa chrześcijan.




W tę ziemię rozmokłą teraz od deszczu


 
wsiąkła krew wielu chrześcijan. Na oczach żądnych śmierci czasem ponad  setek tysięcy tłumów rozrywały ich  na arenie  dzikie zwierzęta. Na początku w tym miejscu organizowano  religijne imprezy, za  cesarstwa rzymskiego wyścigi konne, ale z czasem też jak i  jak w Coloseum walki gladiatorów,



a od 186 roku przed Chrystusem - ludzie zabijali tu na oczach tłumów i dla ich zabawy zwierzęta.


 Ponadto dokonywano tu kaźni  na skazańcach  - katami były zwierzęta: lwy, słonie. Taki rodzaj śmierci wybrano też dla chrześcijan. W Coloseum, ogrodach Nerona i w Circus Maximus - miejscach ich męczeństwa. Zachować życie nie było trudno - wystarczyło się wyrzec swojej wiary. Oni jednak wybierali nie życie ciała, ale życie duszy.



img0.etsystatic.com


Modląc się przyjmowali śmierć: " Jestem Bożą pszenicą. Zostanę starty zębami dzikich zwierząt, aby się stać czystym chlebem Chrystusa."



wikimedia - Ostatnia modlitwa chrześcijańskich męczenników Jean Leon Gerome


W 2000 roku ta błotnista dziś  pustka, otoczona ruinami starożytnych budowli



pulsowała kolorami dziesiątków tysięcy młodych na spotkaniu z inicjatorem wspólnot neokatechumenalnych, Kiko. Wśród nich młodzi dający się Bogu porwać w decyzji powołania do prezbiteratu.  Widzicie ich? W upale - to radosnych rozśpiewanych, to w ciszy modlitwy skupionych lub zasłuchanych w Słowo o Bogu, który tak Ciebie kocha, że dla Ciebie umiera budząc cię ku nadziei poprzez swoje zmartwychwstanie.




Bazylika świętego Pawła za Murami.  Wyłania się z deszczu.



Biel kolumnady



 i za kratą,



w kamieniu zatrzymana postać świętego Pawła


 

i w portalu  na mozaikach najwięksi z apostołowie.





Zielony dziedziniec ze wszystkich stron otoczony krużgankami.


 
Kolumny, kolumny, kolumny.



Zwieńczone głową lwa lub rzeźbionymi głowicami.



W środku bazyliki zdumiewa złocistość sufitu,



prześwit światła wśród kolumn.



Patos postaci Chrystusa Pankreatora.  Światło słońca rzuca plamy rozjaśniając ogrom bazyliki.



W jej sercu schodami w dół możesz zejść do odsłoniętych kamieni grobu świętego Pawła.



Zabitego w Rzymie za wiarę w Chrystusa. Tego, który powiedział: "Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć to zysk".
Krążąc po bazylice widzę zrobione z mozaik portrety świętych i papieży.  Zatrzymuję się przy rzeźbach apostołów Andrzeja,



Mateusza i Jakuba. Zdumiewa gra światła promieni słońca przydających lekkości monumentalnej architekturze.



Katakumby świętej Domicilli. Gdy idziemy mijając posąg pasterza z zagubioną owieczką na ramionach, pomarańcze ukryte w zieleni drzewka,



trudno mi wyobrazić sobie, że to droga do katakumb. Schodzimy schodami w dół.



Do kościoła z III wieku, w połowie już nadbudowanego nad kościołem podziemnym. Nie podtrzymujące stropu kolumny pokazują, gdzie kiedyś był pokryty ziemią dach. Jesteśmy w tzw. dormitorium, sypialni umarłych chrześcijan.



 17 kilometrów czteropoziomowych korytarzy wydrążono w wulkanicznym pyle, by dać miejsce 150 tysiącom czekających na zmartwychwstanie ciał. W komorach grobowych wydrążonych w kształcie łuku leżeli męczennicy.



W Rzymie są  63 katakumby. Katakumby świętej Domicilli pochodzą z III do V wieku. Większość grobowców wydrążonych w ścianach, jeden na drugim, niezbyt dużych, bo wzrost Rzymianina wynosił wówczas ok. 155 cm, ograbiono, więc dziś komory grobów pozostają otwarte. Nie ma w nich ciał, nawet kości. Pozostały tylko puste oczodoły grobów rozwidlające się w wyłaniający się z ciemności labirynt. Czasem na ścianach latarka wyławia fragmenty napisów. W jednej z nisz obrazy świętego Piotra i Pawła.



Jeszcze w Rzymie. Właściwie w Watykanie.



Jedziemy na Anioł Pański na Plac przed Bazyliką świętego Piotra.





W południe w oknie pokazuje się papież Benedykt XVI  i zaczyna modlitwę Anioł Pański.


 Z tego, co mówi rozumiem tylko pojedyncze słowa: "con patientia i pasion".



Po niemiecku mówi, że chrześcijanin to człowiek adwentu, ten, który czeka. Przypomina mi, jak kiedyś, ktoś bardzo mi bliski powiedział: "dzieciństwo się skończyło, bo nie mam już w sobie tak wielkiej radości czekania na coś".

Wędrówka w okolicach Tybru.


W kierunku Zamku Anioła.



Z mostu widok na Tyber, figura świętej Katarzyny


 
i wielu ludzi z Bangladeszu. Sprzedają kolczyki w kształcie pawia.



Krążę po ulicach Zatybrza.  Na jednym z domów Wilczyca  karmi bliźnięta Remusa i Romulusa.



Zanim stali się legendarnymi założycielami Rzymu, zdarzyła się krwawa historia, której bohaterami był pewien obalony król i skazana przez jego brata na celibat i bycie westalką jego córka. Tej ostatniej  przytrafiło się złamanie ślubów czystości, ukarane zakopaniem jej żywą, ale wcześniej narodziny bliźniąt i litość kata, który wolał zamiast utopić dzieci oddać je rzece w koszyku. I tu pojawia się wilczyca.

Ale idę dalej. Mijając autobus - obraz Breughla (tak?)



Podziwiając wąskie uliczki, portale, obramowania okien.




 Znowu zapatrzenie się na kolumny wokół Placu świętego Piotra, jego fontannę,



gołębie,


 
figury na szczycie budowli,



także te okolone piniami,


 
ogrom bazyliki. Kolejny już raz w środku w Bazylice. Spójrzcie w górę



albo na ten krzyż widziany przez okno bazyliki



złocistość sufitu,



i świetlistość kopuł. Poczucie ogromu i znikomości, a także światła rozpraszającego ciemność.





i żarliwość modlitwy przy Piecie Michała Anioła.



zdj. Tamanna