Mohenjo Daro (2016 Indie - hindi)
Mohenjo Daro (2016 Indie - hindi)
13-06-2017
- sen o jednorożcu
Reż. Ashutosh Gowariker (Lagaan, Swades, Jodha Akbar, Khelein Hum Jee Jaan Sey)
2016
język hindi
2 nominacje (za role - Kabir Bedi i Puja Hedge - debiut w hindi)
IMDb 6/10
W 1920 roku w dolinie Indusu natrafiono na ruiny cywilizacji z 3000 do 2500 lat p.n.e.
Nie miała nic wspólnego z aryjskimi najeźdźcami Indii. Od tych pastersko-koczowniczych ludów różnił ją miejski charakter cywilizacji od odnalezionych miast nazwanej cywilizacją Harappy l i Mohendżo Daro.
Miasta te zbudowano ze znormalizowanych w wielkości cegieł, zabudowano wielopiętrowymi budynkami o przestronnych pokojach. zaopatrzonych w kanalizację. Byk, bawół,
owca, wielbłąd, a nawet słoń były już w czas tej kultury oswojone. Kobiety ozdabiały się biżuterią inkrustowaną kamieniami szlachetnymi,
ceramika odznaczała się wyrafinowanym pięknem. Rzeźby wyrazistością.
Ashutosh Gowariker to reżyser, który lubi tematem swoim uczynić Indie. Widać to w Swades, ale też w filmach z tłem historycznym.
W Lagaan i Khelein Hum Jee Jaan Sey umieścił on akcję w czasie kolonizacji brytyjskiej, w Jodha Akbar głębiej, bo w epoce panowania muzułmańskiej dynastii Mogołów, tu próbuje przed naszymi oczyma wyczarować Indie sprze czterech, pięciu tysięcy lat.
Harappa i Mohenjo Daro już samą nazwą, a co dopiero tajemnicą swego istnienia i zniknięcia urzekają mnie. Marzy mi się, by stanąć wśród tych kamieni, cegieł, ulic, domów z niebem zamiast dachów. Niepokoi mnie jednak myśl, że kolebka indyjskiej cywilizacji od brytyjskiego Podziału Indii w 1947 znajduje się w Pakistanie. Bardzo chciałabym powędrować po Pakistanie, ale z racji nie najlepszych stosunków między obydwoma krajami, obawiam się, czy nie miałabym potem kłopotów z uzyskaniem wizy indyjskiej.
Tym więcej wdzięczności poczułam do Gowarikera, że chce mnie zabrać w głąb czasu. Zaczarować obrazami rekonstrukcji zaginionej przeszłości, zaciekawić historią kogoś, kto nie zna tajemnicy swego królewskiego pochodzenia, kto śni obrazy obcego mu miasta, a potem rozpoznaje je przybywszy doń. Jeśli jest on młodym człowiekiem (Hrithik Roshan), to dobrze jeśli jest tak odważny, że nie przestraszy go bunt przeciw tyranowi (Kabir Bedi),
który zastraszył wszystkich. W chwilach wolnych od walki o sprawiedliwość społeczną, może też ratować córkę kapłana, najpierw od rozszalałych koni,
a potem od obiecanego jej za męża niekochanego syna tyrana (Arunoday Singh). Rozkochując ja tym w sobie.
Tańce,
śpiewy, westchnienia, pościgi i walki łącznie z na modlę Gladiatora walka na arenie znużyły mnie.
Urok pierwszych obrazów Mohenjo Daro spowszedniał.
Zostało mi jeszcze 20 minut filmu, ale nie wiem, czy go doogladam.
2016
język hindi
2 nominacje (za role - Kabir Bedi i Puja Hedge - debiut w hindi)
IMDb 6/10
W 1920 roku w dolinie Indusu natrafiono na ruiny cywilizacji z 3000 do 2500 lat p.n.e.
Nie miała nic wspólnego z aryjskimi najeźdźcami Indii. Od tych pastersko-koczowniczych ludów różnił ją miejski charakter cywilizacji od odnalezionych miast nazwanej cywilizacją Harappy l i Mohendżo Daro.
Miasta te zbudowano ze znormalizowanych w wielkości cegieł, zabudowano wielopiętrowymi budynkami o przestronnych pokojach. zaopatrzonych w kanalizację. Byk, bawół,
owca, wielbłąd, a nawet słoń były już w czas tej kultury oswojone. Kobiety ozdabiały się biżuterią inkrustowaną kamieniami szlachetnymi,
ceramika odznaczała się wyrafinowanym pięknem. Rzeźby wyrazistością.
Noszono szaty z bawełny i wełny. Grano w kości. Dzieci bawiły się przemyślnymi zabawkami. Z wykopanych pieczęci
można było wnioskować o kulcie bogini i lingi, o tym, że medytowano już wówczas w pozycji lotosu, że ołtarze z ogniem i sakralne kąpiele w świętych zbiornikach wodnych miały już miejsce. Jak dziś w Indiach. Centrum tej cywilizacji znajdowało się Dolinie rzek Indusu i Saraswati, która z czasem zniknęła. Podobnie jak cywilizacja. Do dziś nie wiadomo, czy przyczyną jej zniknięcia była zmiana biegu rzeki i brak wody, czy najazdy. Mówi się nawet o zniszczeniu jej przez... bombę atomową.
Ashutosh Gowariker to reżyser, który lubi tematem swoim uczynić Indie. Widać to w Swades, ale też w filmach z tłem historycznym.
W Lagaan i Khelein Hum Jee Jaan Sey umieścił on akcję w czasie kolonizacji brytyjskiej, w Jodha Akbar głębiej, bo w epoce panowania muzułmańskiej dynastii Mogołów, tu próbuje przed naszymi oczyma wyczarować Indie sprze czterech, pięciu tysięcy lat.
Harappa i Mohenjo Daro już samą nazwą, a co dopiero tajemnicą swego istnienia i zniknięcia urzekają mnie. Marzy mi się, by stanąć wśród tych kamieni, cegieł, ulic, domów z niebem zamiast dachów. Niepokoi mnie jednak myśl, że kolebka indyjskiej cywilizacji od brytyjskiego Podziału Indii w 1947 znajduje się w Pakistanie. Bardzo chciałabym powędrować po Pakistanie, ale z racji nie najlepszych stosunków między obydwoma krajami, obawiam się, czy nie miałabym potem kłopotów z uzyskaniem wizy indyjskiej.
Tym więcej wdzięczności poczułam do Gowarikera, że chce mnie zabrać w głąb czasu. Zaczarować obrazami rekonstrukcji zaginionej przeszłości, zaciekawić historią kogoś, kto nie zna tajemnicy swego królewskiego pochodzenia, kto śni obrazy obcego mu miasta, a potem rozpoznaje je przybywszy doń. Jeśli jest on młodym człowiekiem (Hrithik Roshan), to dobrze jeśli jest tak odważny, że nie przestraszy go bunt przeciw tyranowi (Kabir Bedi),
który zastraszył wszystkich. W chwilach wolnych od walki o sprawiedliwość społeczną, może też ratować córkę kapłana, najpierw od rozszalałych koni,
a potem od obiecanego jej za męża niekochanego syna tyrana (Arunoday Singh). Rozkochując ja tym w sobie.
Tańce,
śpiewy, westchnienia, pościgi i walki łącznie z na modlę Gladiatora walka na arenie znużyły mnie.
Urok pierwszych obrazów Mohenjo Daro spowszedniał.
Zostało mi jeszcze 20 minut filmu, ale nie wiem, czy go doogladam.