Song to Song (USA 2017)
Song to Song (USA 2017)
Reż. Terence Malick (Cienka czerwona linia, Drzewo życia, Niebiańskie dni )
Zdj: Emmanuel Lubezki ("Reality Bites, Spacer w chmurach, Frida, Wielkie nadzieje)
2017
angielski
amerykański dramat muzyczno-miłosny
Song to song zapragnęłam zobaczyć skuszona dwoma nazwiskami: Terence'a Malicka
i Ryana Goslinga.
Pierwszego cenię za Cienką czerwoną linię, Drzewo życia, Niebiańskie dni , drugiego za Fanatyka, Drugie Oblicze, Miłość Larsa, Blue Valentine.
Nie rozczarowałam się.
Mimo dłużyzn (skróciłabym o 1/3) film zrobił na mnie wrażenie. Sennymi
lub koszmarnych obrazami samotności, wikłania się, gubienia w labiryncie głodów, apetytów, nieporadności w rozpoznawaniu, co dla mnie najważniejsze, co mnie zrani, czym skrzywdzę kogoś bliskiego.
Bohaterowie tej opowieści budują między sobą relacje miłości,
przyjaźni,
gry, zdrady, używania siebie.
Ryzykując utratę miłości.
Ryzykując utratę życia.
Dobrze, jeśli zdrada nie wykluczy pojednania.
Sugestywnie zagrane (Ryan Gosling, Rooney Mara,
Michael Fassbender, Natalie Portman),
w dramatycznej oprawie muzycznej (Iggy Pop, Patty Smith)
z sugestywnymi krajobrazami, w które bohaterowie wpisują się chwilami tak, jakby oprócz nich nikogo nie było na ziemi.
Niektóre sekwencje obrazów sprawiają wrażenie przerostu formy nad treścią. Za dużo ich.
Interesujący wielogłos bohaterów. Słyszymy w kadrze ich monologi patrząc na historie relacji ich oczyma.
Ciekawy film. Niemniej może znużyć. Zależnie od nastroju.