Gwiazdeczko moja umiłowana (Rosja 2000)
Gwiazdeczko moja umiłowana (Rosja 2000)
16-05-2017
- kiedy wracają w trumnach lub na wózkach
Reż. Siergiej Mikaeljan (Premia)
tytuł rosyjski - Звёздочка моя ненаглядная
2000
język rosyjski
na YT po rosyjsku
To ostatni film 76-letniego reżysera Siergieja Mikaeljana. Potem już do śmierci nastąpiło 16 lat milczenia. Ten film jest jego hołdem złożonym tym żołnierzom, którzy z wojny w Czeczenii wrócili okaleczeni, bez rąk, nóg, sparaliżowani po strzałach. Mimo tych okaleczeń niektórym z nich udaje się znaleźć siłę do życia, nadzieję na miłość.
1995 rok. Od roku trwa wojna Rosji z Czeczenią.
Za rok Rosja przegra tę wojnę, by wszcząć ją znowu w 1999 aż do zajęcia Czeczenii w 2002 roku.
Anton i Nadia zakochani, pełni nadziei na przyszłość.
Nawet jego powołanie do wojska nie budzi w nich niepokoju. Przecież ci młodzi strzyżeni krótko, przebierani w mundury, nie myślą, że za chwilę zawiozą ich w miejsce, gdzie czeka ich wybór: zabij lub zabiją ciebie. Myślą, że wojsko to szkoła życia, a nie umierania. Nadia czeka na powrót Antona. Na ekranie jej telewizora coraz częściej pojawiają się relacje z wojny w Czeczeni. Płoną domy, krzyczą dzieci, padają ludzie. Czeczeni. I Rosjanie. Czeczeńskie matki rozpaczają nad ciałami swych synów. Narzeczone opłakują swoich umiłowanych. W Rosji matki, obok żon, dziewczyn czekają na transport 200, który przywozi martwych z Czeczenii. Wkrótce matka Antona dostaje wezwanie. Ma przyjechać, by wśród zniekształconych ciał żołnierzy rozpoznać swojego syna. Nie ma siły na to i zastępuje ją Nadia. Wśród rozpoznających krzyk:
Syneczku, gdzie jesteś? Za co? Za co? Zwróćcie mi mojego syna! Obok rozmowy na widok matki, której gwoździami zabijają trumnę: Ta szczęśliwa - wczoraj przyjechała, a dziś już zabiera syna.
Jakiś żołnierz błaga o najcięższą służbę, aby tylko nie z rodzicami zaginionych, a być może zabitych. One same, matki doradzają sobie spotkanie z oficerem, który ma cierpliwość opowiedzieć im, jak zginął ich syn.
Nadia nie znajduje Antona wśród martwych. Jednak pozbawiony nóg inwalida czuje się jakby umarł.
Chce przekreślić przeszłość. Bez nadziei na przyszłość. Trudno mu uwierzyć w miłość.
Nadię czeka walka z zapijaną rozpaczą i wątpliwościami Antona i z oporem matki straszącej ją nieszczęśliwym życiem z kaleką. Wspiera ją ojciec.
Pod filmem komentarze:
- Materi, pokłon wam do ziemli.
- Jesć tiażołyje momienty, no ich nużno smotrieć, sztoby dusza nie czerstwieła.
Porusza mnie szczególnie realistycznymi obrazami czekania na ciała bliskich, poszukiwanie ich. Daje nadzieję na wiarę, że miłość jest większa niż śmierć.
tytuł rosyjski - Звёздочка моя ненаглядная
2000
język rosyjski
na YT po rosyjsku
To ostatni film 76-letniego reżysera Siergieja Mikaeljana. Potem już do śmierci nastąpiło 16 lat milczenia. Ten film jest jego hołdem złożonym tym żołnierzom, którzy z wojny w Czeczenii wrócili okaleczeni, bez rąk, nóg, sparaliżowani po strzałach. Mimo tych okaleczeń niektórym z nich udaje się znaleźć siłę do życia, nadzieję na miłość.
1995 rok. Od roku trwa wojna Rosji z Czeczenią.
Za rok Rosja przegra tę wojnę, by wszcząć ją znowu w 1999 aż do zajęcia Czeczenii w 2002 roku.
Anton i Nadia zakochani, pełni nadziei na przyszłość.
Nawet jego powołanie do wojska nie budzi w nich niepokoju. Przecież ci młodzi strzyżeni krótko, przebierani w mundury, nie myślą, że za chwilę zawiozą ich w miejsce, gdzie czeka ich wybór: zabij lub zabiją ciebie. Myślą, że wojsko to szkoła życia, a nie umierania. Nadia czeka na powrót Antona. Na ekranie jej telewizora coraz częściej pojawiają się relacje z wojny w Czeczeni. Płoną domy, krzyczą dzieci, padają ludzie. Czeczeni. I Rosjanie. Czeczeńskie matki rozpaczają nad ciałami swych synów. Narzeczone opłakują swoich umiłowanych. W Rosji matki, obok żon, dziewczyn czekają na transport 200, który przywozi martwych z Czeczenii. Wkrótce matka Antona dostaje wezwanie. Ma przyjechać, by wśród zniekształconych ciał żołnierzy rozpoznać swojego syna. Nie ma siły na to i zastępuje ją Nadia. Wśród rozpoznających krzyk:
Syneczku, gdzie jesteś? Za co? Za co? Zwróćcie mi mojego syna! Obok rozmowy na widok matki, której gwoździami zabijają trumnę: Ta szczęśliwa - wczoraj przyjechała, a dziś już zabiera syna.
Jakiś żołnierz błaga o najcięższą służbę, aby tylko nie z rodzicami zaginionych, a być może zabitych. One same, matki doradzają sobie spotkanie z oficerem, który ma cierpliwość opowiedzieć im, jak zginął ich syn.
Nadia nie znajduje Antona wśród martwych. Jednak pozbawiony nóg inwalida czuje się jakby umarł.
Chce przekreślić przeszłość. Bez nadziei na przyszłość. Trudno mu uwierzyć w miłość.
Nadię czeka walka z zapijaną rozpaczą i wątpliwościami Antona i z oporem matki straszącej ją nieszczęśliwym życiem z kaleką. Wspiera ją ojciec.
Pod filmem komentarze:
- Materi, pokłon wam do ziemli.
- Jesć tiażołyje momienty, no ich nużno smotrieć, sztoby dusza nie czerstwieła.
Porusza mnie szczególnie realistycznymi obrazami czekania na ciała bliskich, poszukiwanie ich. Daje nadzieję na wiarę, że miłość jest większa niż śmierć.