Deszcz - William Somerset Maugham
Deszcz - William Somerset Maugham
19-04-2017
Przepadam za maleństwami literackimi wydanymi w serii Koliber. Szybki łyk nierzadko wielkiej literatury. Zawsze mam jakąś z tym książeczek w torbie. Wyszukuję je po antykwariatach. Ostatnio przeczytana to "Deszcz".
Jej autorem jest William Somerset Maugham.
Brytyjczyk urodzony i zmarły we Francji. Już w dzieciństwie - sierota. Z wykształcenia lekarz. Szpieg brytyjski w przedrewolucyjnej Rosji. Gruźlik. Ktoś, kto żył w XIX i XX wieku. Biseks. Pisarz, dla którego inspiracją były podróże.
"Deszcz" też wyrasta z doświadczenia podróży. Na wyspy Pacyfiku. W 1916 roku 51-letni Maugham ruszył w podróż w tym kierunku
z niedawno poznanym Haxtonem (swoim sekretarzem i kochankiem).
Z powodu kwarantanny musieli oni się jakiś czas zatrzymać w stolicy Samoa Amerykańskich, Pago Pago.
Towarzyszący im pasażerowie stali się prototypami bohaterów opowiadania.
W tej opowieści podróżujący statkiem do Apii (stolicy Samoa) pasażerowie przymuszeni zostają z powodu szerzącej się zarazy do zatrzymania się w porcie Pago Pago.
Pisarz poświęca swoją opowieść dwóm parom małżeńskim i pewnej prostytutce. Na historię patrzymy oczyma doktora Macphaila. Zbieg okoliczność zbiera w jednym miejscu odcięte od świata zarazą i deszczem kilka osób. Między nimi rozgrywa się dramat prowokacji, osądu, upokorzenia, potępienia, nawracania. Antagonistami są misjonarz Davidson i prostytutka z dzielnicy czerwonych latarni w Honolulu, panna Thompson. Czy ze strachu przed uwięzieniem, czy porażona siłą jego fanatyzmu butna kobieta zamienia się w skruszoną grzesznicę. Jej przemianę misjonarz podsumowuje słowami: "To prawdziwie nowe narodziny. Jej dusza czarna jak noc teraz jest czysta i biała. Całymi dniami modlę się z nią. Deszcz pada i pada. Wydaje się zatapiać cały otaczający ich świat. Nie był to nasz cichy angielski deszcz, który para łagodnie. Tutejszy wydawał się okrutny, dziwnie straszny. Czuło się w nim złośliwość pierwotnych sił natury. Nie padał, i lecz spływał z nieba jak potop, dudniąc po z dachu z blachy falistej tak i równo i uporczywie, że można z było oszaleć. Lal jakby z furią. Napięcie między piątką uwięzionych kwarantanną osób rośnie.
Sugestywnie odtworzona atmosfera miejsca,
ciekawie zarysowane postacie, intensywność przeżywanych uczuć. Poczucie humoru autora. Tajemnica i osaczenie.
Poczułam to jeszcze silniej, gdy zakończywszy czytać dowiedziałam się, że autor tworzył tę historię w cieniu swojej miłości z Geraldem Haxtonem, który aresztowany rok wcześniej aż na antypody uciekał od ówczesnych sądów na homoseksualistach.
w oryginale (po angielsku) znajdziesz tu na PDF
CYTATY:
- Nie miała talentu do zdawkowej rozmowy.
- Żądza jest smutna.
- Jego grzeczność robiła takie wrażenie jakby się do niej przymuszał z obowiązku chrześcijańskiego.
O tytule: