Sloneczniki

London River (2009 Wielka Brytania)

London River (2009 Wielka Brytania)

01-01-2013
Reżyseria:Rashid Bouchareb (Outside The Law, Days of Glory, Poussières de vie ,Dust of Life, Little Senegal)
Scenariusz:Rashid Bouchareb, Oliver Lorelle
Muzyka:Armand Amar
Zdjęcie:Jerome Almeras
Premiera: 2009
Produkcja: Wielka Brytania, Francja
Język: angielski, francuski, arabski
Nagrody: 3 nagrody (za film, za rolę - Sotigue Kouyate w Berlinie, nagroda Ekumenicznego w Berlinie)  4 nominacje (2 za rolę - Brenda Blethyn,  za film, do Złotego Niedźwiedzia w Berlinie)
Ocena: IMDb 6.8/10



Elisabeth Sommers  (Brenda Blethyn) prowadzi farmę na jednej brytyjskich wysp. Ali Usman (Sotigue Kouyate) pracuje jako leśniczy we Francji w lasach wokół Cavaillon.
Ona jest protestantką, wdową po zabitym w bitwie o Falklandy katoliku, a on muzułmaninem rodem z Algierii.
Siódmego lipca 2005 roku w Londynie dochodzi do wybuchu bomb. W metro i w autobusie. Wiele osób daremnie poszukuje swoich bliskich. Wśród nich są obcy sobie Elisabeth i  Usman. Ona poszukuje córki Jane,



on syna Alego....


Niedawno czytałam krążący po sieci żart o globalizacji. Definiowano ją jako śmierć księżnej Diany. "Angielska Księżna z egipskim kochankiem rozbiła się we francuskim tunelu niemieckim samochodem goniona przez włoskich paparazzi". To trywialne słowa, a jednak przypomniały mi się podczas oglądania "London River". W tym filmie algierskiego reżysera Rashida Bouchareba


 tworzącego we Francji, też słychać echo globalnych powiązań, które w 2005 roku doprowadziły w Londynie do tego, że po DNA rozpoznawano rozerwane bombami ciała bardzo różnych ludzi. Dzieliła ich narodowość, religia. Złączyła śmierć. Czasem miłość.

Komórka stała się integralną częścią wielu filmów. Ma nam zapewnić łączność z bliską osobą w każdej chwili, w każdym miejscu. Czasem, jak po wybuchu bomb w Madrycie w marcu 2004 roku dzwoni przy martwych ciałach ludzi zaskoczonych w swej codzienności jazdy do pracy, wyjazdu na urlop. Jak w tej historii.

Terroryzm czyni powszechnym zapełnianie ścian miasta zdjęciami zaginionych. Znamy to z Nowego Jorku z września 2001, z Madrytu z marca 2004, z Londynu z lipca 2005 roku. Są miasta, ktore kojarzą nam się z pytaniem: nie boisz się bomb w autobusach? Słyszałam je wyjeżdżając do Bombaju, do Jerozolimy. Wojna czasem przenosi linię frontu na pozornie bezpieczne ulice. Z dala od Afganistanu, Iraku, Czeczenii i Kaszmiru. Okrutnie wyrównuje niesprawiedliwość podziału świata.
W "London River" też mamy ten podział. W szukającym zaginionego syna muzułmaninie, bohaterka początkowo widzi wroga.


Nie mieści się jej w głowie, że jej biała, wychowana na chrześcijankę córka mogła się związać z muzułmaninem z Afryki. Chodzić z nim do meczetu, uczyć się arabskiego, czy także myśleć o przemocy?
Stopniowo jej uprzedzenia ustępują i i dwoje obcych sobie ludzi łączy strach


 i nadzieja na odnalezienie ich zjednoczonych w miłości dzieci.



To bardzo prawdziwie pokazana historia.
7 lipca 2005 roku, w reakcji na działania brytyjskie w Afganistanie i Iraku, czwórka islamskich terrorystów dokonała samobójczych zamachów w metro i w autobusie.


52 osoby zginęły, 700 zostało rannych.
Kamera Jerome Almerasa przedstawia nam ściany obklejone zdjęciami zaginionych,


słychać rozgorączkowane głosy ludzi w telewizji podsumowujących fakty, widzimy miejsce, gdzie rodziny wśród ocalałych torebek, plecaków szukają rzeczy bliskich, tłum przepychających się przed listami rannych w szpitalach, kostnicę, z której jedni rozpoznawszy  kogoś z rodziny, wychodzą złamani rozpaczą, inni z nadzieją na odnalezienie bliskich wśród żywych.

Dwójka bohaterów (przejmująco zagrana przez Sotigue Kouyate i  Brendę Blethyn) ma w sobie smutek. Oboje tak naprawdę niewiele wiedzą o swoich dzieciach. Nie udało im się zdobyć ich zaufania. To szczególnie boli, gdy może się okazać, że  nie będzie już czasu  na poznanie.

 Ale Elisabeth i Usman to też ludzie oswojeni z szukaniem pomocy u Boga.



Na początku historii widzimy Ali Usmana, modlącego się muzułmanina i wraz z bohaterką słyszymy w kościele Słowo Boga o miłości do nieprzyjaciela, o przebaczeniu. Na ile wiara pomoże im udźwignąć cierpienie? Otuchy dodaje fakt, że nie zasklepiają się oni w bólu, że pomaga on im okazać współczucie pokonujące uprzedzenia i wrogość.